Rozdział 25.

208 20 3
                                    

- Panno Roses, gdzie pani idzie? - nagle zapytał lekarz. Chciałam jak najszybciej wyjść z sali i poszukać Jacka. Miał mi coś powiedzieć, a ja nie lubię jak nie kończę  jakiejś rozmowy.

- Do kolegi.

- Proszę się położyć. Zaraz Go zawołam. Jak się nazywa? - zapytał ze spokojnym tonem ordynator.

- Jack Avery. Dziękuje.

Po odpowiedzi lekarz wyszedł z sali obserwacji i poszedł poszukać Jacka. Mam nadzieje, że Jack mi dokończy to co miał mi powiedzieć i w końcu coś w moim życiu się ułoży.

- Jestem, Gabbie - usłyszałam jego głos.

Uwielbiam jak do mnie mówi. Jak wypowiada moje imię. Jego głos tak bardzo mnie uspokaja, a moje całe ciało jest w ciarkach. Jego mogłabym słuchać wieczność. Przyrzekam.

- Pogadamy? - zapytałam próbując siąść tak, bym twarz miała zwrócona ku jego.

- Jasne - powiedział. - O czym chcesz porozmawiać?

- Jak to o co? Przecież nie dokończyłeś mi wcześniejszej rozmowy.

- Aa to. Wiesz Gabbie to nie jest jednak jakieś bardzo ważne. - powiedział drapiąc się po karku.
Coś mi tu nie grało.
Postanowiłam coś z tym zrobić.
„Coś" czytaj „szantaż"

- Albo mi powiesz, albo wychodzę z tego szpitala w trybie natychmiastowym - uśmiechnęłam się cwaniacko. - A wiesz, że jestem do tego zdolna - puściłam mu oczko.

Teraz nie ma bata, ze mi nie powie.

- Ale z Ciebie cwaniak - prychnął.

- Czyli mam się zbierać i pakować?

- No tak. Mówiłem ze ja już nic nie mówię - odpowiedział.
Ale mi zawiało pewnością siebie.

Chwila
Co
Tak po prostu mi pozwala wyjść ze szpitala bez wypisu?
Ale okej.

Zeszłam powoli z łóżka podtrzymując się stojaka z kroplówką. Wzięłam plecak w rękę i zaczęłam pakować swoje manatki.
Nagle poczułam jego rękę na mojej talii.

- No zostaw to - zaśmiał się dalej mnie obmacując. - Przecież żartowałem głupku - powiedział z naciskiem na głupku.
Gdy odwróciłam się, od razu wpadłam w ramiona chłopaka. Tak przyjemnie awh.
Oboje zaczęliśmy się śmiać, co bardzo poprawiło mi humor.

- No puść mnie, chce się położyć - prychnęłam waląc go pięścią w ramie.

- Poczekaj - śmiał się.

- Co?

- Nic.

- To mnie puść.

- Nie.

- Co mi chciałeś powiedzieć wtedy? - zapytałam czując łzy wywołane śmiechem.

- To - powiedział po czym schylił się, łącząc swoje miękkie usta z moimi.
Tak świetnie się czułam.
Euforia, dziwne uczucie w brzuchu.
Rumieńce na policzkach.
Najlepsza chwila w moim życiu z moim wrogiem¿

Nagle odsunęłam się od niego. Nie chciałam tego przerywać, ale ledwo zerwałam z Danielem, a teraz całuje Jacka. Znaczy on ze mną zerwał.

- „To" czyli co? - zapytałam udając, ze dalej nie wiem o co chodzi.

- Że Cię bardzo kocham - złożył lekki pocałunek na moich wargach, trzymając mnie jedna ręka za talie, a druga za policzek.

- Wiem Avery - uśmiechnęłam się.






:))

All of my love • WHY DON'T WEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz