Narada

71 8 2
                                    

Byłem w mojej komnacie i zastanawiałem się co dalej. Czy uda mi się zdobyć coś tak potężnego jak artefakt? Na pewno nie samemu.
- Nie zastanawiaj się tylko zjedz śniadanie! - powiedział Olgierd.
Zupełnie jakbym słyszał Arcturusa. Uśmiechnąłem się.
- Mówiłem żebyś mnie do niego nie porównywał!
No dobrze już dobrze, a właściwie to czemu nie?
- Kiedyś tobie opowiem. A teraz złaź na dół!
Bez słowa zszedłem na poranny posiłek.
Był pyszny. Po dłuższym czasie posiliłem się.
- Gotowy?
Skinąłem głową na tak.
- Chodź za mną.
Co tym razem?
- Dowiesz się w swoim czasie.
Podważyłem za Olgierdem. Mijaliśmy wiele korytarzy aż w pewnym momencie doszliśmy do dużych dębowych drzwi. Olgierd popchnął je z łatwością. Musiał być naprawdę silny.
- Panie przodem.
- Przestań ze mnie żartować. A już na pewno nie w ten sposób. Jesteś starszy ode mnie a zachowujesz się jak dziecko.
Olgierd gwałtownie umilkł. Wszedł do środka a ja za nim.
Weszliśmy do dużej sali. Z jakiegoś powodu nie było w niej okien ani żadnego źródła światła, na przykład pochodni, ale mimo to była czymś rozświetlona. Tylko czym?
- Nie zastanawiaj się. - Olgierd wrócił do dawnego trybu rozmowy, stał się oschły.
Wolę go takiego niż ciskającego beznadziejnymi żartami.
- Rozumiem. Już nie będę tak robił.
Był jakiś dziwnie uległy. Coś się stało?
- Nie, nic.
Olgierd usiadł przy dużym okrągłym stole a ja również tak uczyniłem. Przejdźmy do konkretów.
- Narada rozpoczęta.
Bez słowa przytaknąłem ruchem głowy.
- By zdobyć artefakt musisz dostać się do starożytnych ruin elfów. Teraz, jak zabiłeś kościeja, nie będzie to dużym problemem. Będziesz musiał tylko mijać nielicznych kapłanów.
-Chyba że postawią straż po tym jak zabiłem obrońcę ruin.
- Jest to wysoce prawdopodobne. Będziesz musiał uważać by nikt cię nie dostrzegł. Inaczej nie będziesz mógł wykonać misji.
- Jak mam w ogóle zdobyć ten artefakt?
Po pierwsze musisz się przekradnąć między wszystkimi potencjalnymi wrogami. Po drugie musisz dotrzeć do sali ze znakiem nieskończoności nad drzwiami. Nie wiem do czego służy ale może być magiczny więc bądź gotowy na wszystko. Po przekroczeniu drzwi ujrzysz hologram. Może być w formie łamigłówki, może być w formie potężnego wroga chroniącego artefaktu a może być czymś jeszcze innym. Bądź gotowy. Wiedz jedno.
- Co?
- W trakcie tej misji możesz umrzeć.
- Będę mógł wezwać jakaś pomoc?
- Do tego właśnie zamierzałem przejść. Dam tobie sygnet który pozwoli przyzwać mnie do siebie, jak również grupę składającą się z kilku osób.
- Mogę wziąć jakieś mikstury?
- Oczywiście. Jakie?
- Usypiającą.
- To raczej w formie strzałek.
- To miałem na myśli.
- Proszę bardzo.
Olgierd wyjął z worka przyczepionego do kieszeni dokładnie to co chciałem. Czyli sygnet i strzałki wraz z dmuchawką.
Założyłem owy sygnet.
Był duży. Miał złote zdobienia i schematycznie ukazaną rybę na czarnym tle.
- Jeśli zechcesz nas przywołać po prostu o tym pomyśl. Przetestuj go.
W głowie pomyślałem jedno słowo , CHODŹ.
Spróbowałem je w jakiś sposób przesłać do umysłu Olgierda.
Olgierd uśmiechnął się.
- Brawo. Udało ci się za pierwszym razem.
-Kiedy mogę wyruszyć na misję? Jestem gotowy.
- Hola, hola, nie tak prędko!
Olgierd wyszedł z sali i po chwili wrócił z paczką,
Otworzyłem ją. Ciekawe co w środku?
Czarna peleryna.
- Dziękuje ale co ona mi takiego da?
- Staniesz się prawie niewidzialny. I jak jej używasz postaraj się nie ruszać to ciężej będzie cię dostrzec.
- Rozumiem. I jedno pytanie. Jeżeli cię przyzwę to nie będę musiał czekać aż dojedziesz tylko się do mnie teleportujesz?
- Spokojnie. Pojawię się od razu. Możesz już ruszać.
Bez słowa skierowałem się ku drzwiom i wyszedłem.

Gildia Magów  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz