Kościej

98 7 31
                                    

Przygotowany do walki przejeżdżałem przez las. Popędziłem konia. Teraz byłem już w cwale. Krople deszczu siekły mnie po twarzy. Ciekawe jak wygląda owy kościej? Jakimi umiejętnościami dysponuje? Nagle wyjechałem na polanę. Było na niej bardzo cicho. Było słychać tylko delikatny szum trawy. Po chwili usłyszałem potworny ryk. Nie przypominał mi on żadnego zwierzęcia jakie kiedykolwiek słyszałem. To chyba owy kościej. Będę musiał go jakoś odciągnąć od lasu bo tam jest najpotężniejszy. Będzie cały czas szedł za mną. Coś czuję że to nie będzie łatwa misja. Założę się że mój przeciwnik jest szybki, zwinny i agresywny. No bo co innego mogłoby pilnować ruin? Na pewno coś naprawdę potężnego. Drzewa zaczęły się trząść. To coś jest już naprawdę blisko. Moje przewidywania się sprawdziły. Ujrzałem potworną istotę. Miała ona owadzią głowę o wielkich oczach oraz wielkie, zaostrzone odnóża w kształcie kosy. Za kościejem ciągnął się długi, łuskowaty ogon.
Już widzę że jest przystosowany do życia w wodzie lub na bagnach. Jak on przeszedł przez ten las? A właśnie, czemu te drzewa się powywalały? Spojrzałem na szczątki jednego z nich. Już wiem jak się przedostał. On je ścinał.
Kropelka potu spłynęła mi po czole. Potwór rzucił się na mnie. Zacząłem uciekać co sił i na odchodne strzeliłem w niego kulą ognia. Trochę przypaliłem mu łuski. Stwór w dziwny sposób zaklekotał żuwaczkami i pobiegł ku mnie z jeszcze większym uporem niż przedtem. Jak ja mam go pokonać? Muszę przeanalizować skład wabika. Jest w nim wywar z krwi, wody z jeziora i silna trucizna. Z trucizną będzie ciężko. Jak ja mam mu ją podać ? Kościej był coraz bliżej mnie. Zaraz mnie zabije jeśli czegoś nie wymyślę. Nad głową świsnęło mi jego odnóże. Zrobiłem unik.
Jest już tuż obok mnie! W głowie zaświtał mi jeden desperacki plan. Rzuciłem się do przodu ,odwróciłem się i rzuciłem bestii w pysk butelką. Trucizna rozbryznęła się mu na żuwaczkach. Okazało się że kościej ma język. Zlizał on truciznę. W tym czasie wstałem i zacząłem uciekać dalej. Potwór biegł coraz wolniej i z coraz mniejszym uporem. Zaczął się chwiać a zaraz potem padł na ziemię bez życia.
Udało się. Zrobiłem to. Odciąłem mu głowę i schowałem do torby. W głowie zaświtała mi jedna myśl.Wejdę do jego leża. Z tego co wiem to czegoś chroni. Tylko czego? Jakiś ksiąg? Skierowałem się do lasu w poszukiwaniu jego jamy. Po dłuższym czasie udało mi się ją znaleźć. Była ona duża, ciemna i śmierdziała wilgocią i zgniłym ludzkim mięsem. Niezbyt przyjemnie. Ale zadanie to zadanie. Pomimo uporczywego smrodu wszedłem do środka. Okazało się że wcale nie jest tak ciemno. Przez co niestety było widać stosy kości i resztki mięsa w rogach jamy.Skądś dobiega światło tylko skąd? Rozejrzałem się po jaskini zatopionej w półmroku. Dostrzegłem jaśniejsze miejsce i skierowałem się w tamtą stronę. Były tam świece... i dużo ksiąg. Zapewne elficka wiedza. Przyda się.
Mam pomysł. Na wypadek jakby chcieli mnie zmusić do oddania ich to nagram je na hologram po czym wyślę Olgierdowi.Zacząłem wertować szybko kartki każdej z książek po kolei. Zajęło mi to sporo czasu. Po dłuższej chwili wyszedłem z jaskini.
- Stój! - krzyknęła Milva.
- Naprawdę przyszłaś sama?
Milva nie odpowiedziała.
Zbliżyłem się do niej.
Nagle zostałem otoczony przez około ośmiu elfów. Tak jak myślałem.
- Przeszukajcie go! - rozkazała Milva.
Niech szukają. I tak nic nie znajdą.
- Co cię tak bawi? - zapytała Milva.
Zignorowałem jej słowa.
Zbliżyło się do mnie dwóch żołnierzy a sześciu stało z podniesionymi łukami na wypadek jakbym miał kogoś zaatakować. Czego oczywiście nie zrobię.
W pierwszej kolejności zaczęli przeszukiwać mi torbę. Po kolei wyrzucali z niej rzeczy. Wyjęli z niej prowiant, pieniądze i laskę. Gdy zobaczyli głowę Kościeja wszyscy żołnierze, jak również Milva, spojrzeli się na mnie dziwnie.
- To by tłumaczyło jak się dostałeś do jaskini.
- Czemu tak się na mnie dziwnie patrzycie?
- Jesteś pierwszą osobą która pokonała kościeja od stuleci.
Czyżby się mnie bali? Zaśmiałem się pod nosem.
- Mogę już iść? - zapytałem ironicznie.
Nikt nie odpowiedział co potraktowałem jak zgodę. Przywołałem mojego rumaka i odjechałem.

Gildia Magów  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz