Wyprawa

89 10 0
                                    

Poszedłem do karczmy. W końcu to najlepsze miejsce gdzie można się czegoś dowiedzieć. Zamówiłem sobie wódkę mimo że nie piję. Tak dla przykrywki. Po chwili dosiadło się mnie dwóch krasnoludów. Wyglądali na kupców. Czego oni ode mnie chcą?
- Chcemy się z Tobą napić.- powiedzieli chórem.
Wygląda to bardzo podejrzanie
Szlag, teraz będę musiał ją wypić. Chociaż z drugiej strony mogą coś wiedzieć. Niech będzie.
Podszedłem do lady i zamówiłem dwa kufle wódki. Nie wyglądali jakby żądali setki. Po chwili wróciłem do stolika i podałem im alkohol.
Od pijaków łatwiej wyciągnąć informacje. Chyba że są na tyle pijani że rzucają toporami w ściany. Tfu. Oby tak to nie wyglądało.
- Jaki jest wasz następny przystanek w handlu?
- Jedziemy no miasta leżącego przy Golgocie. Niby małe ale mimo wszystko zawsze jest jakiś zarobek.
- Mogę się z wami tam wybrać? Zapłacę sto srebrników.
- Panie ty wiesz ile to będzie zgrzewek?
- Zapłacę tyle ile potrzeba.
- Idziesz z nami. Załatwione panie dobrodzieju.
Kufle opróżnili już do połowy. Może wyjdźmy z tąd bo moje przewidywania się sprawdzą.
- Kiedy wyjeżdżamy? - zapytałem.
- Skoro świtek. He he he.
Już są pijani.
- To dobry pomysł?
- Kaca nie będzie. Panie my tu stali bywalcy.
- No to idziemy skoro świt.

* W drodze *

Na karawanę składało się 15 mężczyzn i 7 wozów. Całkiem sporo mają znajomych. Z tym kuflem wódki to był dobry pomysł.
Nagle jeden kupiec się zatoczył i wpadł na zaspę śnieżną. Cofam to co powiedziałem.
Do miasta dojdziemy za jakieś 3 godziny. Wtem zobaczyłem majestatyczną Golgotę. Jej czubek nikł w chmurach a u jej zbocza leżało małe miasteczko do którego zmierzaliśmy. Zmrużyłem oczy. O dziwo nie bałem się wyzwania. Cieszyło mnie że w końcu mogę wykorzystać swoją magię.
Umiem rzucać Zaklęcie Niewidzalności, Zaklęcie Leczące, Zaklęcie Tarczy, Zaklęcie Ognia i Zaklęcie Przywołania. I to w zasadzie wszystko. Niedługo będę się musiał zmierzyć z Yeti. Zapłaciłem umówioną cenę i skierowałem się do najbliższej tawerny z nadzieją na nocleg. Ku mojemu szczęściu go znalazłem, zapłaciłem za niego i wreszcie mogłem odpocząć po długiej wędrówce.

* tydzień odpoczywania później *

Kupiłem prowiant i przygotowałem się do walki i wyprawy w góry.
Ruszyłem kierunku mroźnych szczytów. Droga po śniegu była długa, ciężka i monotonna. Aż w końcu dostrzegłem przed sobą sporą jaskinię. Zmęczony wędrówką postanowiłem do niej wejść. Było w niej wilgotno, śmierdziało czymś zatęchłym ale było w niej trochę cieplej niż na zewnątrz. Rozpaliłem maleńki magiczny płomyk by móc lepiej widzieć. Wtem na ziemi ujrzałem bardzo dużą kupę futra. I krwi. Czyżby stwór juz stoczył z kimś walkę? Ale gdzie jest owa bestia? Nagle usłyszałem za sobą ogłaszający ryk. O wilku mowa. Czy naprawdę byłem tak głupi by wejść do jaskini mimo że wiedziałem że Yeti żyje w tych okolicach? Potwór zablokował mi wyjście z jaskini. Czyżby był na tyle inteligentny że to był jego plan?
Bez chwili namysłu pobiegłem w głąb jaskini. Wreszcie przyda mi się demon. Dobiegłem do ściany. Czas przywołać Cienia.
Zacząłem recytować Zaklęcie Przywołania. Po krótkiej chwili pojawił się przede mną duży kruk.
Co teraz? Rozejrzałem się dookoła z nadzieją na to że wpadnę na jakiś pomysł.
W przestrzeni na suficie pomiędzy mną a Yeti znajdowały się duże, grube sople lodu. Może chociaż go nimi spowolnię. Yeti z rykiem rzucił się w moją stronę, w tej samej chwili kazałem Cieniowi polecieć i strącić na niego owe sople.
Udało się. Yeti dostał w głowę ostrym i ciężkim soplem. Zatoczył się. To była moja jedyna szansa. Kazałem krukowi atakować jego oczy i głowę. Yeti oślepł a w jego głowie znajdowała się pokaźna dziura i wyciekało z niej dużo krwi. Wykrwawia się. Udało się.
Po chwili poczułem jakby wszystko zaczęło się trząść. Zaczęły odpadać kawałki sufitu. Szybko wsunałem się pod truchło bestii. W tym momencie całą jaskinia runęła. Po chwili osunąłem się w ciemność.

***
Ocknąłem się. Była absolutna ciemność. Nagle usłyszał szuranie.
Potem kamienie zaczęły się odsuwać. Ujrzał straszną a zarazem komiczną twarz trolla górskiego.
- Człowiek. Człowiek dobry. Mniam. Mniam.
Przerażony spróbowałem wczołgać pod Yeti.
- Człowiek zostać. Człowiek mniam. - po chwili spojrzał w inną stronę.
- Człowiek zabić bestia? Człowiek przeżyć. Człowiek już nie mniam.
Z ulgą wypuściłem powietrze z płuc.
- Czego chcieć człowiek pod Bestia?
- Ja chcieć futro. - powiedziałem z błędami by troll mnie zrozumiał.
- Oke. - powiedział troll po czym wygrzebał mnie i Yetiego spod kamieni.
- Dzięki. Jak masz na imię?
- Jestem Sztefan.
- A ja Dean.
Zabrałem się do oskórowania. Po chwili skończyłem.
- Pomożesz mi przenieść futro przez góry?
- Dobrze człowiek. Dozgonna wdzięczność za zabić Bestia.
Z ulgą pomyślałem że nie będę musiał tego targać.
Po chwili szliśmy juz w dół góry. Mijaliśmy rozpadliny. W końcu doszliśmy na dół a troll zawrócił. Oczywiście bez futra. Spróbowałem je podnieść.
Ile to waży?
Po chwili usłyszałem tętent kopyt. Trzech jeźdźców wyjechało zza pagórka. Zatrzymali się parę kroków ode mnie i z nadludzką szybkością wyciągnęli różdżki. Nagle zachciało mi się spać. Rzucili zaklęcie. Ogarnęła mnie ciemność i zemdlałem.

Gildia Magów  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz