Nowa nadzieja

118 10 19
                                    

Następnego dnia w trakcie lekcji Eliksirów. Przyszedł Arcturus.
Miał srogą minę i wyglądał na lekko zawiedzionego.
- Dean. Do gabinetu.
Co znowu przeskrobałem?
- Ty już wiesz co.
Strasznie ciężko jest nie myśleć.
- Po tym co zrobiłeś widać, że jednak się da. Za mną.
Wyszedłem z ławki i posłałem mu pytające spojrzenie. Co ja zrobiłem?
Po jakimś czasie doszliśmy do gabinetu.
- Siadaj.
Posłusznie usiadłem na stołku a Arcturus na fotelu. Czemu jest taki niewygodny? Zaraz, on chyba nie ma połowy jednej nogi. Muszę opanować jego chybotanie.
- Czy ty naprawdę myślisz teraz o  durnym stołku?!
- Owszem proszę Pana.
- Długo już tego irytującego "Owszem proszę Pana" nie posłucham.
Zamarłem. Co ja takiego narobiłem?
- Twój test. Mówi ci to coś?
Czy mnie wyrzucą?
- Owszem.
- To niesprawiedliwe! Ona mi kazała!
- Kto?
Zemsta jest słodka.
- Alice.
- Ona nic nie zrobiła. Potwierdziło to pięciu uczniów. Jako pierwsza powiedziała mi o tym Tiss.
- Kiedy mam odejść? - zapytałem zmartwiony.
- Teraz, idź się spakuj.
- Tak jest proszę Pana.
- Teraz!
- Dobrze proszę Pana.
Nie czekając na kolejne polecenie wbiegłem z sali i poszedłem się spakować. Moje marzenie legło w gruzach. Ktoś stoi przed pokojem?
Alice.
- Jak tam? - zapytała niewinnie.
- Odwal się ode mnie.
- Ooj... coś się stało? - spytała z uśmieszkiem.
- Przez ciebie wywalili mnie z Uczelni.
- Naapraaawdę? - powiedziała irytującym głosem.
Nie będę na nią marnować czasu. Idę się spakować. Trzasnąłem drzwiami po czym zacząłem pakować rzeczy. Po chwili coś spadło mi na kolana. List? Czy to ten sprzed miesiąca? Na pieczęci widniał Skalar. Ryba? Od jakiegoś rybaka czy co? Zaraz. Miesiąc temu odłożyłem do szuflady list od Olgierda. To ten?
To moja ostatnia nadzieja. Przełamałem pieczęć i spojrzałem na list. Czemu na nim nic nie ma?
Po chwili karta się rozjarzyła złotym światłem. Na liście zaczęły pojawiać się złote kaligraficzne litery. Ten list był magiczny! Po chwili pokazały się wszystkie słowa. Czytam jego treść.
" Skoro czytasz ten list, to znaczy że zostałeś wyrzucony z Uczelni " - Skąd on o tym wie? - " Mam dla ciebie propozycję. Musisz wiedzieć że znałem twojego brata, tak , wiem że możesz uznać to za żart" - ja mam brata? - " Mieliście wspólnego ojca, twój brat pracował dla tej samej osoby co ja. Nie mogę na razie powiedzieć ci dla kogo na razie miałbyś pracować ale jeśli chciałbyś zacząć swoje życie od nowa, to dam ci szansę, pojedziesz na Golgotę, Najwyższą Górę, wejdziesz na jej szczyt i przyniesiesz futro żyjącej tam bestii zwanej Yeti. Gdy wykonasz zadanie spotkamy się w oberży pod Wielką Stopą która leży w pobliżu tej że góry.
PS
Życzę Ci powodzenia. Twój brat był bardzo dzielny, mam nadzieję że i ty taki będziesz. Wybacz jeżeli nie będziesz mógł wiedzieć wszystkiego co chciał byś wiedzieć ale to w co możesz się włączyć zmieni świat.
Niech żyje Arcymistrzyni.
Nie mam nic do stracenia. Wchodzę w to. Ale co z Yeti? I co to w ogóle jest?
Nagle zjawił się Arcturus. Szybko schowałem list.
- Pakuj manatki. Siedziałeś tu już za długo.
Po czym odsunął się od drzwi i gestem wskazał drzwi. Bez słowa wyszedłem i skierowałem się za bramę. Nagle ktoś dotknął mnie za ramię. Wcisnął mi w rękę sakwę i powiedział.
- Niech żyje Arcymistrzyni.
Po czym znikł wśród tłumu przechodzącego obok bramy.
Kim jest Arcymistrzyni? Czy ja wpakowałem się do jakiejś sekty?
Nie będę się nad tym teraz zastanawiał. Ważne że mam jak poskładać życie. Idę po Yeti.

Gildia Magów  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz