Jezioro

89 7 6
                                    

Udało mi się wyjechać z miasta ale czy nie będzie mnie nikt ścigał? Morderstwo to poważna sprawa. Nie mogę dać się złapać. Jeśli komuś się to uda to już nie wykonam żadnego zadania. Za zamordowanie Morgana mógłbym zostać powieszony albo siedziałbym w więzieniu jakieś dwadzieścia lat. Pora wykonać kolejne zadanie. Jest to zdobycie elfickiej korony z dna jeziora. Nie wydaje się trudne. Ba! Wręcz proste. Coś jest nie tak. Mówili coś o Pani Jeziora. Kim ona jest? Już niedługo się przekonam. Znowu będę musiał się skradać po lesie by dostać się do tego głupiego jeziora?
Westchnąłem ciężko. Dojechałem do lasu. Zszedłem z konia. Użyłem zaklęcia Ukrycia i po chwili mój demoniczny rumak rozpłynął się w powietrzu. Starając się być jak najciszej wszedłem do lasu. Nie mogłem nadepnąć na żadną gałązkę. Nagle usłyszałem głos. Elfy? Najszybciej jak tylko mogłem wszedłem w krzaki. Szlag, mają kolce. Gorzej nie mogłem wybrać. Po chwili zobaczyłem właściciela owego głosu. Był to wysoki, smukły elf z kolczykiem w uchu. Był blondynem o zielonych oczach. Ciekawe czemu jest sam? Chyba że reszta jego koleżków gdzieś się ukryła. Jest to wysoce prawdopodobne. Po chwili elf odszedł. A ja mogłem wreszcie wyjść z tych przeklętych krzaków. Podniosłem się i ruszyłem na poszukiwania jeziora. Była długa i stresująca wędrówka. W końcu udało mi się je znaleźć. Było ono duże i ciche. Nie było słychać żadnego zwierzęcia ani owada a tafli wody nie przecinała ani jedna zmarszczka. No to chyba będę musiał tam wejść. Wreszcie mi się przyda zaklęcie na przedłużenie czasu pod wodą bez ponownego oddechu. Zawsze uważałem je za bezużyteczne. Zdjąłem buty i szatę. Zostałem w samych spodniach. Wszedłem do wody. Była lodowata. Nie dziwię się że nic w niej nie żyje. Zwalczając opór organizmu wszedłem do wody i zanurzyłem się. Długo tak nie wytrzymam. Rzuciłem zaklęcie rozgrzewające. Widzę koronę! Czy to zadanie naprawdę jest takie proste? Już miałem wziąć koronę ale coś mówiło mi żebym spojrzał w górę. Ujrzałem przed sobą piękna kobietę. Na głowie miała burzę rudych włosów. Nie chcę stad wychodzić. Nie zrobię już żadnego zadania. Nagle mój naszyjnik zaczął ściskać mi szyję. To boli. Zaraz ,zaraz miałem zadanie do wykonania! To całe jezioro obłożone jest zaklęciem dekoncentrującym. Będzie ciężko. Za każdym razem gdy zbliżałem się do korony mina Pani Jeziora robiła się sroga i wyglądała jakby próbowała zabić mnie spojrzeniem. Co , mam nadzieję - nie jest możliwe. Zaczęła się do mnie zbliżać. Mogę rzucać zaklęcia atakujące pod wodą? A zresztą nawet nie chcę. Nie! Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Do ataku! Strzeliłem w Panią Jeziora falą kinetycznego podmuchu. Zrobiła unik. Zaczęły mnie oplatać wodorosty i poczęły ciągnąć mnie na dno. Użyłem zaklęcia tnącego i się uwolniłem. Trzeba to szybko zrobić. Popłynąłem w stronę korony i wygrzebałem ją z ziemi. Pani Jeziora z furią rzuciła się w moją stronę a ja skupiłem w sobie całą energię i się teleportowałem.
Pojawiłem się na brzegu jeziora. Byłem przemoczony i zmęczony. Padłem z sił. Miszę chwilę odpocząć. Nagle z nad tafli jeziora pojawiła się głowa. Pani Jeziora nie wyglądała już na zdenerwowaną tylko... smutną. Może oddam jej koronę? Nie! Znowu na mnie wpływa. Zdenerwowany wstałem i teleportowałem się do mojej komnaty. W środku był już Olgierd.
- Czemu jesteś taki mokry?
Opowiedziałem mu o wykonanych zadaniach i dlaczego musiałem je zrobić.
- Jeszcze jedno i będę mógł dostać się do ruin.
- Jakie?
- Zabicie kościeja.
Olgierd zagwizdał.
- Dam tobie wabik na niego.
- Czyli dokładnie? Wywar z ludzkiej krwi.
- Brzmi poważnie.
- Ciężko ci będzie go zabić. W pobliżu ruin jest najsilniejszy. Będziesz musiał go od nich jakoś odciągnąć. Wtedy masz jakieś szanse że ci się uda. Powodzenia.
- Dzięki.

Gildia Magów  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz