VIII

338 22 4
                                    

- Przepraszam... - powiedział cicho, gdy Lily oderwała się od jego pocałunku - Nie mogłem się powstrzymać.

- N-nic się nie stało... - Jego przyjaciółka sprawiała wrażenie oszołomionej całą tą sytuacją.

- Ross... - dodała po chwili - Jest już późno, ja powinnam wracać do domu...

- Przepraszam, naprawdę nie powinienem tego robić...

Lily jednak nic nie odpowiadała, wyciągając z torebki swój telefon.
Na ekranie zobaczyła 17 nieodebranych połączeń od Josha.
Zakręciło jej się w głowie, a w oczach zalśniły łzy.

- Lily, proszę... - Ross ujął jej dłonie i spojrzał jej w oczy - Nie płacz przeze mnie, nie jestem tego wart.

- Nie Ross, to nie tak...

- Co się stało?

- Josh dzwonił do mnie 17 razy... - Jasnowłosy mógł wyczuć, jak jego przyjaciółce trzęsą się ręce.

- Spokojnie, zadzwonisz do niego i wszystko wyjaśnisz, tak?

- Jest druga w nocy... On mnie za to zabije - Lily nie wytrzymała napięcia i pozwoliła, by łzy spłynęły kaskadą po jej bladych policzkach.

- Ty się go boisz... - stwierdził Ross.

- N-nie, wcale nie - jąkała się dziewczyna.

- Widzę to w twoich oczach. Dlaczego?

- Ross, proszę cię! Nie boję się, zakończmy już ten temat - Z trudem powstrzymywała następną fale łez. - Może powinnam zamówić już taksówkę...

- Jeśli chcesz, możesz zostać u mnie na noc - zaoferował blondyn.

- M-mogłabym? - spytała Lily, przerażona wizją powrotu do domu.

- No oczywiście - Na jego twarzy zagościł łagodny uśmiech.

- Nie chcę robić ci problemów z tego powodu...

- Problemów? Przecież to nie żaden problem, tylko jak dla mnie sama przyjemność, że zostaniesz. - zapewniał.

- Dziękuję... Ross, chcę, żebyś wiedział, że nie jestem na ciebie o to zła.
Platynowłosy uśmiechnął się jedynie, spoglądając w jej oczy.

- No już, nie myśl o tym i rozpogódź się - powiedział, a jego palce wylądowały na talii Lily.

Zaczął ją łaskotać, a ona się roześmiała.

- R-Rossy, przes-stań - Śmiejąc się próbowała powstrzymać jego silne dłonie.

- Nie przestanę - zagroził wesoło.

- R-Rossy... - Lily w dalszym ciągu próbowała z nim walczyć.

- Chcę, żebyś się śmiała. Uwielbiam, kiedy się śmiejesz.

Jasnowłosy lekko popchnął dziewczynę na sofę, a następnie się na niej położył.

- Teraz już nigdzie mi nie uciekniesz - Nie przestawał łaskotać swoimi długimi palcami.

- Rossy, zaraz mnie zgnieciesz - Twarz Lily nabrała rumieńców od śmiechu.

- Jestem aż taki ciężki? - Zapytał z udawaną obrazą.

- Takie mięśnie muszą ważyć - Odpowiedziała, układając dłonie na jego bicepsach.

Blondyn uśmiechnął się tylko zadziornie.

- Naprawdę Rossy, zgniatasz mnie, w porównaniu do ciebie jestem taka malutka.

- Moja malutka - Roześmiany spojrzał jej w oczy.

If I can't be with you {R.L}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz