XIII

238 17 10
                                    

       Platynowłosy szedł przez lotnisko ciągnąc za sobą dużą walizkę. Kroku dotrzymywała mu siostra, która opowiadała o nowym albumie.
        - Dziękuję, że pomogłeś mi przy komponowaniu muzyki i tekstach, jesteś niesamowity. - Uśmiechnęła się do niego.

         - To ja dziękuję, że przyjęłaś mnie do swojego mieszkania aż na trzy miesiące. - Odwzajemnił delikatnie jej uśmiech.

         - To żaden problem, cieszę się, że mogłam spędzić w końcu trochę czasu z moim kochanym braciszkiem. 

          - Zadzwoń do mnie czasem, dobrze? - Przytulił ją mocno do siebie.

          - Obiecuję Rossy, obiecuję... - Odwzajemniła jego uścisk z całej siły.

Przez chwilę trwali tak przytuleni do siebie, a Ross nie chciał, by ta chwila kiedykolwiek dobiegła końca. Podczas swojego pobytu w Londynie odbudował wyjątkową więź z siostrą i bał się ponownego jej zerwania.

Rydel oderwała się od niego i ucałowała go w policzek.

           - Naprawdę muszę już lecieć, mam za chwilkę ważne spotkanie. Do zobaczenia, braciszku, trzymaj się. Pamiętaj, że bardzo cię kocham.

          - Ja ciebie też. Do zobaczenia, Delly. - Pomachał jej z uśmiechem, gdy odchodziła.

Ross został sam. Towarzyszyła mu jedynie walizka i gitara w pokrowcu.

Po godzinie siedział już na swoim miejscu w samolocie. Obok niego miejsce miała kobieta z dzieckiem w wieku około trzech lat. Matka czytała książkę, a dziewczynka próbowała głośno zwrócić na siebie jej uwagę. Platynowłosy, zirytowany hałasem, nałożył na uszy słuchawki, włączył swoją ulubioną muzykę i zamknął oczy. Nawet nie wiedział, kiedy zasnął.

Obudziło go mocne szturchnięcie w ramię. Zaspany otworzył powieki i spojrzał na kobietę obok, która coś do niego mówiła ze łzami w oczach. Zdjął słuchawki i usłyszał krzyki dookoła siebie.

          - C-co się stało? - zapytał, przecierając oczy.

          - S-samolot...  Mówili, żeby zapiąć pasy bezpieczeństwa i z-zachować spokój, ale on chyba s-spada... - Była bliska płaczu, z całej siły tuliła do siebie swoje dziecko.

          - C-co? To niemożliwe... Może tylko się pani wydaje...

Poczuł mocne szarpnięcie samolotu, a jego ciało bezwładnie uderzyło w szybę. Zignorował ból i trzęsącymi się dłońmi zapiął pasy bezpieczeństwa.

Ludzie dookoła panikowali, wstawali i krzyczeli.

            - Proszę zachować spokój - odezwała się stewardessa. - Będziemy za chwilę lądować, proszę usiąść na swoich miejscach, upewnić się, że pasy są zapięte i ułożyć głowę na kolanach.

Serce Rossa biło w szalenie szybkim rytmie. Adrenalina płynąca w jego żyłach od razu go rozbudziła.

           - Lily, słoneczko... Co ja mam z nią zrobić?! - Ciemnowłosa kobieta obok panikowała, tuląc do siebie płaczące dziecko.

            - Lily to imię pani córeczki, tak? - zapytał Ross, przypominając sobie swoją przyjaciółkę.

Jednak to nie był najlepszy czas na myślenie o złamanym sercu.

             - C-co ja mam zrobić? - powtarzała notorycznie.

             - Niech pani mi ją tutaj da... - Podniósł dziewczynkę i usadowił ją na swoich kolanach.

If I can't be with you {R.L}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz