Epilog

278 19 7
                                    

       Wspięli się razem na dach wysokiego budynku, trzymając się za dłonie. Usiedli na ciemnoszarym bruku, a przed nimi rozciągała się panorama Nowego Jorku. Lily oparła głowę o ramię Rossa, a jej pastelowo różowe włosy rozwiewał wiatr. Mężczyzna objął ją ramieniem i ucałował w czółko.
        - Nigdy nie byłam szczęśliwsza, wiesz? - wyszeptała.
Ubrana była w jedną z czarnych koszulek blondyna. Przez te kilka miesięcy związku zrodziła się w niej miłość do podkradania ubrań partnera.
         - Mogę powiedzieć to samo - odpowiedział, głaszcząc ją po plecach.

         Po chwili ona wyjęła szkicownik i próbowała uchwycić piękno swojego ukochanego na rysunku, lecz jego uroda przyćmiewała wszystko wokół. Skupiała się na najmniejszych detalach. Piwnych oczach wypełnionych iskierkami szczęścia. Lśniących włosach w kolorze platynowego złota. Kościach policzkowych, idealnych niczym w marmurowej rzeźbie. Papieros wyglądał niezwykle ponętnie w jego ustach. Jednak najpiękniejszą rzeczą w Rossie, według Lily, było spojrzenie przepełnione miłością, obecną także w każdym dotyku i geście.

        Jego delikatność była zupełnym przeciwieństwem tego, co doświadczała wcześniej. Anielskie rysy twarzy idealnie odpowiadały jemu łagodnemu usposobieniu, pełnemu troski i opiekuńczości.

         Blondyn po chwili znudził się pozowaniem i przybliżył się do Lily, układając głowę wygodnie na jej kolanach. Moment później tulił się do jej piersi. Ona natomiast z czułością bawiła się jasnymi włosami mężczyzny, co było jego ulubioną pieszczotą.

           - Lily... - zaczął swoim miękkim głosem, który zawsze rozczulał dziewczynę.

           - Tak? - Spojrzała w jego hipnotyzujące oczy.

           - Kochasz mnie najbardziej na świecie, tak? - Upewniał się.

Pastelowłosa uśmiechnęła się do niego promiennie i pogładziła go po policzku.

            - Przecież doskonale wiesz, że tak. Najbardziej na świecie.

            - Wiem... Chciałem usłyszeć to jeszcze jeden raz. - Uśmiechnął się blondyn.

Ujął jej niewielkie dłonie i ucałował je. Z tylnej kieszeni spodni wyjął małe, czarne pudełeczko. Otworzył je, a w oczach dziewczyny mógł dostrzec zaskoczenie. Na poduszeczce spoczywał delikatny pierścionek wykonany z białego złota, ozdobiony diamentem w kształcie serduszka.

Ross gładził po jej ręce, spoglądając głęboko w oczy.

            - Lily Burgundy... Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i wyjdziesz za mnie?

Ona zaniemówiła, a w jej oczach zabłyszczały łzy ze wzruszenia.

             - T-tak... No oczywiście, że tak! - Uśmiechała się szeroko, a po jej policzku popłynęła malutka łza.

Platynowłosy z delikatnością nałożył na jej serdeczny palec obrączkę.

Ozdoba lśniła pięknie w słonecznym świetle.

Nie kojarzyła się już, tak jak wcześniej, z szantażem, bólem, rozczarowaniem.

Pierścionek ten stał się od teraz symbolem najpiękniejszej miłości, jaką miała okazję przeżyć.

Mężczyzna przypieczętował tą miłość pocałunkiem ust miękkich niczym płatki róż.





If I can't be with you {R.L}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz