XII

255 17 16
                                    

       Siedział na dużym fotelu z widokiem na panoramę Londynu. Widok tego miasta już go nie cieszył, przypominał jedynie o tym, jak bardzo jest samotny. Na ciemnym stoliku leżał notatnik i pióro. W dłoni miał swoją ulubioną gitarę, której nawet nadał imię - Luna. Obok stosu wyrwanych kartek znajdowały się butelki wina - jedna pusta, druga do połowy pełna. Spoglądał na zegar, była już godzina 22.39. Rydel obiecała mu, że wróci ze studia nagraniowego jakiś czas temu, lecz dalej nie było jej w mieszkaniu.

Poznał swoją siostrę na nowo, kiedy przyjechał tu specjalnie do niej i wpadł w jej ramiona, płacząc jak mały chłopczyk. To nie była już sławna wokalistka Rydel Lynch, tylko jego Delly.

Delly, z którą spędził całe dzieciństwo.

Delly,  z którą razem śpiewał i grał na instrumentach.

Delly, z którą dzielił pokój.

Delly, z którą grał w gry planszowe razem z rodzicami.

Delly, której zawsze mógł się ze wszystkiego zwierzyć.

        Czekał na nią, wystukując rytm na pudle rezonansowym. Po głowie chodziła mu melodia, pojedyncze słowa zamieniały się w tekst. W jego uszach brzmiało imię Lily, lecz odrzucał od siebie te myśli. Czuł ból za każdym razem, gdy wkradały się do jego umysłu. Wziął leżący na stoliku notatnik i zapisywał w nim coraz to kolejne wersy, a następnie na gitarze grał pojedyncze akordy.

Things that you say,
I can't erase,
Repeating days,
It's all the same.

We're all afraid of loneliness.
We're all afraid to die alone.
And even when you broke my heart,
I'd do it again.

You're looking right in my eyes,
And you know that you're lying
When I say that you're mine
And there's no body else.
But even when we fight,
I can't stop from loving you.

You know we can't be friends.
Can I taste your lips again?

The day's repeating over again.
Hopelessly, we're over our heads.

All I got,
Is cheap wine.
Do you mind?
All I got is love for you.

All I've got,
Cheap wines.
Do you mind?
I will make time for you too.

All I ask,
Please don't lie.
Cause this time,
I won't come back home to you.

Repeating days,
Where we stayed.
It's okay,
Cause this time it's up to fate.

         Platynowłosy wpadł w muzyczny trans i nawet nie zauważył, że jego siostra przekroczyła próg mieszkania. Usiadła na brzegu fotela i ułożyła dłoń na jego ramieniu.

Odwrócił głowę i spojrzał blondynce w oczy.

         - Znowu upijasz się winem? - zapytała, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. - Miałeś w końcu przebrać się z tego czarnego dresu...

Ross tylko wodził palcami po strunach gitary.

         - Jadłeś?

Nie musiał nic mówić, Rydel doskonale wiedziała, że odpowiedź brzmiała "nie".

         - Rossy, dlaczego ty to sobie robisz? Rozumiem, że byłeś smutny przez kilka pierwszych dni, ale minął już prawie miesiąc. Odkąd przyjechałeś ani razu się nie uśmiechnąłeś, nic nie jesz i tylko pijesz alkohol. Chciałabym spędzić czas z moim ukochanym braciszkiem, a zamiast tego mam zombie, które tylko wygląda jak ty. - Oparła głowę na jego ramieniu. - Koniec tego, przebierz się szybko i wychodzimy na kolację na miasto.

         - Nie, Delly, nie mam ochoty - jęknął.

         - To nie jest prośba, to jest rozkaz. - Pociągnęła go za rękę do garderoby.

Wyjęła z niej ciemnoszare męskie spodnie, białą koszulkę i futrzany beżowy płaszcz.
        
          - Za minutę wracam i widzę cię w to ubranego. - Ucałowała brata w policzek i wyszła do salonu.

Spojrzała na stos kartek oraz tekst i akordy, które jasnowłosy zapisał w notatniku. Z uwagą czytała słowa, wiedząc, jak Ross cierpi. Zastanawiała się, czy nie powinna zmusić go do chodzenia na terapię. Zachowywał się, jakby miał depresję. Wszystko z powodu tej jednej dziewczyny.

Po chwili blondyn wyszedł z garderoby, ubrany w zestaw przygotowany przez Rydel. Ubrał do niego również brązowe, skórzane buty.
Dziewczyna powitała go wiwatem.

        - Rossy, wyglądasz świetnie! - Uśmiechnęła się do niego.

Jasne kolory nie rozświetliły jednak jego smutnej i zmęczonej twarzy.

Rydel podeszła do niego i przytuliła go z całej siły. Odwajemnił jej uścisk, wtulając się w ramię siostry.

          - No już... - Pogładziła go po włosach.
Tak jak robiła to zawsze Lily.

          - W życiu ludzie przychodzą i odchodzą, trzeba podnieść głowę i iść dalej - dodała.

           - Mhm... - mruknął potwierdzająco, nie wypuszczając siostry z objęć.
 
           - Cały czas o niej myślisz? - zapytała.
 
           - Może troszeczkę...

           - Wydaje mi się, że o ludziach, o których myśli się tylko troszeczkę, nie pisze się piosenek.

            - Skąd wiesz?

            - Oj Rossy... - Uśmiechnęła się do niego rozczulona. - Bardzo podoba mi się ten tekst.

             - Jest okropny. Tak jak cała ta sytuacja...

             - Przykro mi...

             - M-mi też... - Łzy napływały mu do oczu.

             - Pamiętaj Rossy, trzeba iść dalej. - Wzięła swojego brata pod rękę i ruszyła w stronę drzwi. - A teraz idziemy na kolację.

Wyszli z apartamentu na wieczorne, londyńskie powietrze i szli wśród świateł ulicy.


If I can't be with you {R.L}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz