XVI

264 18 15
                                    

        -  Panie Lynch - odezwał się lekarz, tym razem inny, o wiele przyjemniejszym wyrazie twarzy. - Chciałby z panem porozmawiać pewien dziennikarz.

        - Dziennikarz? - Zdziwił się platynowłosy.

Właśnie dochodziło południe, Lily została razem z Rossem w sali. Dotrzymywała mu towarzystwa, kiedy tylko mogła. Siedziała właśnie na brzegu łóżka przyjaciela i bawiła się jego włosami.

         - Ma do pana kilka pytań odnośnie wypadku, to wszystko. Oczywiście nie musi się pan zgadzać na tą propozycję, udzielenie wywiadu zależy tylko od pana.

Jasnowłosy spojrzał nieco zdezorientowany na Lily i nie wiedział, co odpowiedzieć. Przyjaciółka uśmiechnęła się do niego lekko i pogładziła po policzku.

         - Zrób to tylko, jeśli jesteś na siłach - szepnęła.

         - Chyba tak... - odezwał się Ross. - To znaczy... Może wejść.

         - W porządku, poinformuję go. - Powiedział lekarz, po czym wyszedł z sali.

Nie minęło kilka minut, a w białym pomieszczeniu znalazł się młody mężczyzna, zapewne w wieku podobnym do Lily. Był ubrany w czarny kapelusz, brązową kurtkę i szare spodnie. W dłoniach trzymał notes i długopis. Wyraz jego twarzy wykazywał zmieszanie, lecz starał się je załagodzić wymuszonym uśmiechem.

         - Dzień dobry - rzekł wysokim jak na mężczyznę głosem. - Dziękuję, że zgodził się pan ze mną porozmawiać.

         - Nie ma problemu. - Uśmiechnął się Ross, próbując go uspokoić.

Lily dostrzegała, jak młodemu dziennikarzowi drżą ręce. Bez wątpienia był nowy w tej branży.

       - Więc... - zaczął, wertując kartki w swoim notatniku - Czasopismo New York Inhibitant chciałoby przeprowadzić z panem wywiad odnośnie wczorajszej katastrofy samolotowej. Z danych wynika, że był pan jedną z niewielu osób, które przeżyły, a do tego uratował pan kobietę z dzieckiem. Chciałbym poznać szczegóły tej historii.

Lily spojrzała na Rossa lekko zaskoczona. Przyjaciel nie opowiadał jej tego, co dokładnie się stało, nie miała pojęcia o tym, że pomógł ocalić czyjeś życie. Poczuła, jak jej serce zalewa fala wzruszenia. Ross był tak wspaniałym i dobrym człowiekiem.

        - N-no tak... - Blondyn nie do końca wiedział, co odpowiedzieć. - Ale mam odpowiadać na jakieś pytania, czy po prostu opowiadać?

         - To już jak pan woli. - Mężczyzna nawet nie podnosił wzroku znad kartki.

Platynowłosy spojrzał na Lily zmieszany.

          - Jak widać profesjonalne przygotowanie - burknęła dziewczyna.

Dziennikarz spojrzał  na nią oburzony.

           - No dobrze, będę opowiadał. - Ross zaśmiał się cicho.

           - Czy obecność tej młodej kobiety jest konieczna? - Rozmówca w dalszym ciągu spoglądał nieprzyjemnie na Lily.

           - Owszem, jest - odpowiedział blondyn, a jego przyjaciółka się uśmiechnęła.

           - No więc może pan zacząć. - Szatyn w kapeluszu zaczął wodzić ołówkiem po kartce.

            - W samolocie siedziałem obok pani z dzieckiem. Miałem na uszach słuchawki i nawet udało mi się zasnąć mimo hałasu. T-to w sumie ta kobieta mnie obudziła, kiedy wszystko się wydarzyło... Nie wiem, co działo się wcześniej, otworzyłem oczy dopiero, gdy ludzie dookoła już panikowali. N-na początku nie miałem pojęcia, skąd to zachowanie wszystkich obecnych tam osób, ale pani wszystko mi wytłumaczyła. Później stewardessa mówiła, że będziemy z-za chwilę lądować. Kobieta nie wiedziała, co zrobić ze swoją małą córeczką, ona miała może trzy latka... Wziąłem ją na ręce i starałem się ułożyć ją tak, by nic się jej nie stało... N-no i wtedy samolot uderzył o ziemię... - Ross zaczął drżeć.

If I can't be with you {R.L}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz