6 maja 1944r.

182 21 2
                                    

Uwaga! Ten rozdział może być trochę dramatyczny. Zawiera wątek miłosny, dużo krwi itd. dlatego proszę żeby osoby, które są nieco młodsze, albo mają słabe nerwy niech nie czytają, albo czytają rozważnie ;) Decyzja należy do was kochani!!! Miłego czytania ;)

Do końca ostatniego miesiąca trenowaliśmy Kasię i Roberta. Prawie zapominamy przez to o akcji ,,Majorek" i konfidencie między nami. W końcu jednak nadszedł dzień, w którym Karol zbiera nas w starym magazynie. Siedzimy na skrzyniach, a Alek rozkłada przed nami narysowaną ołówkiem mapę Oświęcimia, którą wcześniej dostał.

- Czas wcielić w życie naszą akcję ,,Majorek" - mówi Karol i spogląda każdemu z nas prosto w oczy. Wszyscy wydają z siebie pomruki zadowolenia, chociaż najchętniej wrzeszczelibyśmy na całe gardła z radości.

Powoli zbliża się wieczór. Jedziemy niemiecką furgonetką. Podjeżdżamy pod ogrodzenie z drutu kolczastego. Alek rozmawia po niemiecku z żołnierzami przy bramie, a Karol zachowuje kamienną twarz za kierownicą. Alek pokazuje legitymację, którą wcześniej własnoręcznie wykonywał Janek. Wyszła mu zupełnie jak prawdziwa! Reszta nas siedzi cicho w dalszej, zakrytej części furgonetki. Chłopaki najciszej jak potrafią przebierają się w niemieckie mundury, które zdobyliśmy przy okazji innych akcji. Po chwili, która zdaje się trwać wieczność, szwab oddaje Alkowi legitymację i otwiera szlaban, salutując. Wjeżdżamy na teren wroga i realizujemy nasz plan. Damian i Janek zakuwają mnie, Olę, Alę i Kasię w kajdanki, a Robert dopina ostatnie guziki swojego munduru. Karol i Alek wyskakują z szoferki i otwierają tylną część gdzie już czekamy, gotowi i wcieleni w swoje role.

 Damian prowadzi nas razem z Jankiem i Robertem w stronę jednego z bloków, w którym rzekomo ma mieścić się cela majora Dąbrówki. Wchodzimy do budynku. Damian ostrożnie sprawdza czy nikt nie pilnuje go w środku. Na szczęście nie zwracamy na siebie zbytniej uwagi żadnego z żołnierzy więc bez przeszkód dostajemy się do pomieszczenia z celami. Janek zamyka za nami ciężkie drzwi, a Damian rozpina nam kajdanki. Zaczynamy przeszukiwać cele. Zaglądam do środka przez małe okienka z kratami. Nie ma celi, w której nie ma nikogo. Gdy więźniowie orientują się co robimy i kim jesteśmy wyciągają do nas ręce i szepczą coś desperacko. Zatykam uszy żeby odciąć się od okropnego szumu ich rozpaczliwych głosów i dalej zaglądam do okienek. W końcu go zauważam. Siedzi w kącie swojej celi i skrobie coś w starym notesie ze skórzaną okładką. 

- Majorze - szepczę i lekko pukam do drzwi. Wszystko zamiera w pełnej napięcia ciszy. Odwraca się. Ma mądre, żywe oczy. Nie bije w nich szaleństwo i desperacja tak jak u pozostałych więźniów. 

- Ania - uśmiecha się ciepło i, co mnie zaskakuje, zupełnie przytomnie. - Wiedziałem, że wam się uda.

- Nie ma czasu na rozmowę. Musimy znikać! - odpowiadam szybko, a major gorączkowo mi przytakuje. Podnosi się z ziemi, a ja otwieram drzwi dorobionym przez Alka kluczem. Udało mu się uzyskać wzór od jednego ze znajomych więźniów, którego tydzień przed akcją mieli rozstrzelać. Tracimy ludzi, tak wartościowych... zdecydowanie więcej wartych niż chleb czy pieniądze. Major wychodzi z celi utykając. Ma ewidentnie skręconą kostkę i potłuczone kolana. Wygląda jak widmo człowieka, a mimo to idzie żwawym krokiem do drzwi razem z całą resztą. Czuję jak całe napięcie opada. Mamy go. Już nic nie może się nie udać! W tym momencie dobiega mnie głuchy dźwięk uderzeń metalowych kubków o kraty. To więźniowie. 

- Jeśli wszyscy nie opuścimy tego miejsca, to nikt go nie opuści - wrzeszczy jeden, a reszta wtóruje mi okrzykiem. W ich głosach słychać desperację i chęć przeżycia. Stracili już wszystko więc nie boją się konsekwencji. Tylko niektórzy siedzą cicho w swoich celach, pogrążeni w swoich myślach. Za oknem widzę jak żołnierze starają dostać się do budynku. Chłopaki już wyciągnęli broń w tym Robert. Celuje on jednak między żebra Alka. Gdy tylko Janek i Damian otwierają drzwi, Robert strzela, a Alek wydaje z siebie stłumiony okrzyk. Łapie się w miejsce, gdzie przed chwilą Robert przyciskał pistolet. Patrzę jak mój drużynowy osuwa się na ziemię.

Batalion „Sokół"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz