6 kwietnia 1944 r.

200 21 2
                                    

Budzi mnie czyjś głos. Ciepły i miły. Ktoś głaszcze mnie po czole i siada na krańcu mojego łóżka.
- Czas wstawać śpiąca królewno - mówi Karol i całuje mnie w czoło. Uśmiecham się i otwieram oczy. Jego uśmiechnięta twarz przypomina mi dawne czasy, kiedy oboje byliśmy szczęśliwi.

-Już wstaję, już wstaję - odpowiadam i podnoszę się. Dziewczyny musiały już wstać, bo w pokoju jestem tylko ja i on. Proszę Karola żeby wyszedł, a gdy zamyka za sobą drzwi zaczynam się przebierać. Znowu zostawiam rozpuszczone włosy i ubrana wychodzę z pokoju.

Moi przyjaciele siedzą już przy stole i jedzą kanapki. Śmieją się i rozmawiają. Gdy wchodzę wszyscy spoglądają w moją stronę.

- Jak się spało? - pyta Damian z uśmiechem.

- Bez ciebie pewnie beznadziejnie - odpowiada ze śmiechem Janek. Damian ładuje mu łokieć w brzuch. Śmieję się i siadam między nimi.

- Że też muszę was rozdzielać - mówię z udawanym zrezygnowaniem. Nagle słyszymy ciche pukanie do drzwi. Pani Śliwińska uśmiecha się i otwiera drzwi.

- Dzień dobry, Kasiuniu! - mówi wesoło kobieta i przytula stojącą w drzwiach dziewczynę. Ma rude włosy związane w dwa warkocze, twarz usianą piegami, szary, filcowy berecik na głowie i tego samego koloru sukienkę. Jej zielone oczy błyszczą radośnie.

- Witaj babuniu - wita się dziewczyna i przekracza próg swoimi czarnymi bucikami na małym obcasie. Chłopaki wbijają w nią wzrok. - Och, a któż to?

- To moi goście. Będziesz musiała podzielić z nimi pokój, bo niestety to małe mieszkanko jest przystosowane tylko do mojego samotnego trybu życia. Mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzać - mówi swoim ciepłym głosem pani Śliwińska i pomaga powiesić kurtkę swojej wnuczki.

- Chłopaki, przysuńcie krzesła dla pani Śliwińskiej i pani Kasi. Na pewno obie chcą usiąść - wołam na siedzących przy stole. Damian i Janek podnoszą się i przysuwają wspólnymi siłami kanapę.

- Bardzo wam dziękuję - mówi Kasia i całuje obydwóch w policzek. Obydwaj się rumienią i siadają. Spoglądam na Damiana, który nie może oderwać wzroku od naszego gościa. Coś kłuje mnie w sercu, ale nie umiem powiedzieć czemu. "Przecież ty nic do niego nie czujesz! Uspokój się, głupia"- myślę.

- Może przyniosę to ciasto z wczoraj? - pytam żeby odwrócić swoje myśli od rumianych policzków Damiana.

- Byłoby miło - mówi Ola.- Pomogę ci.

Razem idziemy do kuchni i wyjmujemy na talerz kawałki wczorajszego ciasta. Patrzę na Olę, która z furią kroi pozostałą część wypieku.

- Coś nie tak? - pytam, mimo że wiem co ją gryzie. Ubolewam nad tym, że z jakiegoś powodu boli mnie to samo.

- Nie, wszystko w porządku. Później porozmawiamy. Niech zapchają się tym ciastem! -mówi z wściekłością Ola. Jak zawsze miotają nią emocje. Ja staram zakopać w sobie to ukłucie i nie myśleć o tym czemu mnie to tak boli. Kładziemy ciasto na stole i siadamy obok siebie.

Jeszcze przez chwilę siedzimy przy stole i rozmawiamy o tym jak jest na wsi, dlaczego Kasia i jej mama uciekły oraz jak im się wiedzie. Później przypominam o wizycie u generała.

- No tak, my musimy wracać do obowiązków. Myślę, że niedługo wrócimy - mówi Karol i zakłada kurtkę. Wszyscy wychodzimy na ulice Warszawy.

- A właściwie gdzie mamy się spotkać z generałem? - pyta prawie bezgłośnie Ala. Karol uśmiecha się i wskazuje na studzienkę przed nami.

- Pod nami są kanały. Tam gdzie wcześniej były wybierane wam funkcje, tam też spotkamy się dziś z generałem - tłumaczy szeptem Karol. - Na szczęście nie jest to dla mnie obcy człowiek. Powinien się zgodzić na nasz plan A, który pozwoliłem sobie nazwać akcja "Majorek".

Wszyscy wybuchamy śmiechem. Nikt nie ma jednak ochoty się kłócić z tym, że ten kryptonim pasuje idealnie. W tym czasie schodzimy już do kanałów pod starym hangarem.

~*~
- Nie ma takiej opcji - mówi generał gdy przedstawiliśmy mu już nasz plan. - Nie macie majora, a ja nie będę odpowiadał za grupkę ludzi dyscyplinarnie zwolnionych z obowiązków!
- Panie generale... chcieliśmy utworzyć batalion - mówi Karol.- Nie ufa mi pan?
- A kto by tym batalionem dowodził? Znacie jakiegoś majora, który chce utworzyć batalion? - odpowiada generał. W sali zapada głęboka cisza.- Tak też myślałem. A więc wracajcie do domów i nie interesujcie się już takimi sprawami! Majora odbijemy w swoim czasie.
- Ja mógłbym dowodzić. Mam duże doświadczenie z frontu - mówi nagle Karol. Wszyscy mu przytakujemy. Generał przez chwilę milczy w zamyśleniu, a potem spogląda na nas z litością.
- Dzieci wojny... odejdźcie proszę. Obiecuję odbić waszego majora jak tylko będę mógł. Narazie jest to zbyt ryzykowne, tym bardziej otwieranie nowego patrolu czy batalionu.

Odchodzimy ze zwieszonymi głowami.
- Wiedziałem, że tak będzie!- mówi zrezygnowany Janek.- Czemu mieliby nam na to pozwolić?
- Bo to nasza jedyna szansa na odbicie majora w najbliższym czasie - odpowiada mu Alek. - Karol, musimy działać na własną rękę!
- Zróbmy więc tak... nadamy sobie pseudonimy i jakoś się wszyscy nazwiemy - mówi Damian. - Odbijemy majora i wszystko wróci do normy.
- Pseudonimy zostawmy takie jakie były... nazwiemy się batalionem... - mówi Alek w zamyśleniu. Nie kończy zdania.
- Batalion „Sokół" - mówi Karol.- Od pseudonimu mojej siostry. Przyniesie nam szczęście.
- Zaraz, zaraz! Chwileczkę. Karol... to miłe co mówisz, ale nie wiem czy to dobry pomysł - mówię nieco zmieszana.
- Ależ to świetny pomysł!- wykrzykuje Alek.- Kto jest za batalionem „Sokół" niech podniesie rękę.

Zatrzymujemy się. Cała nasza grupka podnosi ręce. Stoję w bezruchu z opuszczonymi ramionami.
- Skoro tego chcecie...- zaczynam z rezygnacją.- Ma to przynieść szczęście?
- Tak i przyniesie - odpowiada Karol, czochrając mi włosy.
   
  Wracamy do mieszkania pani Śliwińskiej. Zamykamy się w pokoju chłopaków i zaczynamy planować odbicie majora.
- Słuchajcie, udało mi się dowiedzieć, że major Dąbrówka jest obecnie w Oświęcimiu - mówi Karol. Ola zakrywa ręką usta i wtula się w Janka.
- Spokojnie, odbijemy go - mówię uspokajająco. Wiem, że mamy już tylko nadzieję.
- Musimy skombinować jakąś broń. Bez niej nie mamy szans na jakąkolwiek akcję - mówi Alek.
- Mam jeszcze coś w naszym starym mieszkaniu - mówi Ala. Uśmiecha się.
- W hangarze jest parę skrzyń z bronią - dodaje Damian. Jego ręka lekko kładzie się na mojej. Spoglądam na niego, ale on udaje, że nic nie zauważył.
- Dobra... postaram się znaleźć plany obozu w Oświęcimu. - mówi Karol i zapisuje coś na małej karteczce. - W między czasie musimy zawiesić nasze akcje plakatowe.
- To chyba dosyć oczywiste - odpowiada Ala.- Nawet po akcji warto trochę odczekać. Nie chcemy żeby nas złapali z plakatami w rękach.
- To prawda - mówi Alek.- To co? Pierwsza akcja kryptonim „Majorek" batalionu „Sokół" uważamy za rozpoczętą?
- Tak!- wołamy równocześnie.

Batalion „Sokół"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz