5 kwietnia 1944r.

193 20 1
                                    

Od odbicia Janka minęło trochę czasu. Podczas tych dłużących się niemiłosiernie dni marca mieliśmy mało akcji egzekucyjnych.
- Trzeba coś zrobić! Mam dość tej bezsilności majora - wykrzykuje Damian. Chodzi od ściany do ściany tylko poprawiając co chwila szelki.
- No ale co zrobimy? Nie przemówisz do rozsądku władzom wyższym, a nie chcemy chyba trafić pod oko Sądu Polski Podziemnej z powodu nieskonsultowanych akcji - mówię. Siedzę na krześle i podążam wzrokiem za Damianem. Chłopak staje w miejscu.
- Jest tylko jedno wyjście - mówi podekscytowany.
- Jakie? - pytam trochę niechętnie. Ostatnio Damian ma same szalone, albo nierealne pomysły.
- Musimy się usamodzielnić. Stwórzmy batalion - mówi z uśmiechem. - Batalion ... batalion...
- Przemyśl to jeszcze. Poza tym kto nam na to pozwoli? - mówię smętnie. Od tak dawna nie mieliśmy żadnej akcji...Podobno majorowi porządnie się oberwało od władz wyższych za nieskonsultowanie z nimi akcji ratunkowej.
- Major może się zgodzi wypuścić nas z pod swoich skrzydeł. Sam stawię się u władz. Musimy coś zrobić! Ja chcę walczyć, Ania! I wiem, że ty też tego chcesz - dodaje chłopak z energią. Jest pewny siebie. Spoglądam na niego z pogardą, ale w głębi duszy wiem, że ma rację. Musimy walczyć.
     Do pokoju wchodzą Ala i Ola. Bardzo się zaprzyjaźniły od tamtego dnia.
- Cześć i czołem! Jak tam? - pyta wesoło Ola.
- Jakoś leci - odpowiada niechętnie Damian i w końcu siada naprzeciwko mnie.
- Zrobiłyśmy małe zakupy. Myślę, że pani Śliwińska się nie obrazi - Ala mruga do nas okiem i stawia plecak na stole. - Wszystko jest tutaj.
- Cholera! Czy wy nie czujecie potrzeby walczenia za kraj?!- wykrzykuje Damian i idzie do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi.
- A temu co? Wydaje się być gorzej niż poprzednio - mówi zdziwiona Ola.
- Gotuje się w nim jak w garze. Chce walczyć - stawiam się po stronie chłopaka.- Zresztą ja też chciałabym wreszcie pomóc. Major chyba coś przed nami ukrywa.
- Taa... czasami mam wrażenie, że może nas zawiesili w obowiązkach - dodaje Ola. Wstaję i pomagam im wypakować zakupy.
- Pójdę dziś do niego - przerywam ciszę.- I to zaraz. Pójdę tylko po naszego żołnierzyka, Alka, Janka i Karola. Mogą się przydać.
- Wszyscy najlepiej chodźmy! Może presja grupy zmusi go do gadania - mówi rzeczowo Ala. Przystajemy z Olą na ten pomysł.
       Pukam do drzwi pokoju Damiana i Janka. Nikt nie odpowiada.
- Damian, idziemy do majora. Chodź!- mówię stanowczo. Drzwi się uchylają. Twarz Damiana wykrzywiona jest w figlarnym uśmieszku.
- Wiedziałem, że ty też chcesz walczyć!- mówi ze śmiechem i wychodzi z pokoju.
- Wszyscy chcemy! - mówię wesoło. Janek, Karol i Alek grali właśnie w karty więc po drodze do przedpokoju ich również zgarnęliśmy. Ubierając na siebie lekkie płaszcze (robiło się coraz cieplej) rozmawiamy o tym co powiedzieć majorowi i jak go przekonać do powiedzenia nam prawdy.

Ulice Warszawy są jak zwykle zatłoczone. Poprawiam beret na głowie i staram się nie zwracać na siebie uwagi. W końcu docieramy do mieszkania majora. Damian puka do drzwi. Słyszymy żwawe kroki. Patrzymy po sobie z niepokojem. Drzwi otwiera nam jakiś szwab ubrany w mundur. Gestapowiec.
- Czego tu szukacie?! - pyta gardłowym głosem. Milczymy.
- Roznosimy gazety - mruczy Damian i pokazuje mu numer, który przed chwilą kupił. Gestapowiec chwyta za gazetę, wyrywa ją chłopakowi i przygląda jej się dokładnie. Po chwili rzuca ją z całej siły na ziemię i depcze butem.
- Wracać do domu! - warczy wściekle mężczyzna i zamyka za sobą drzwi. Schodzimy na dół całkiem oniemiali.
- Co to miało być?! Gdzie jest major Dąbrówka?!- pyta przerażona Ola.
- Niestety mam co do tego podejrzenia - mówi Alek.
- No chyba nie myślisz, że go wywieźli?!- mówi z przerażeniem Damian i spogląda w oczy mojemu drużynowemu.
- A co gestapowcy robiliby w jego domu?!- pyta Karol trochę za głośno.
- Cicho! Wróćmy do domu i zastanówmy się co mamy teraz zrobić!- mówi Ala, starając się wszystkich uspokoić. Ja tylko staram się nie myśleć o najgorszym.
      Wracamy do domu i gdy tylko wpadamy do mieszkania i zdejmujemy kurtki, siadamy przy stole.
- Dobra, nasz major przepadł i to zapewne przez gestapo. Co robimy?- pyta Janek. Widać, że cała sytuacja wyciska na nim głębokie piętno. Jego blada twarz niczym nie przypomina wesołego, rumianego Janka.
- Są dwa wyjścia. Ale lepiej dla nas żeby plan A się udał - mówi Karol.
- No więc? - ponagla go Ola.
- Plan A : idziemy do generała i pytamy się go co mamy zrobić lub plan B : szukamy za pomocą moich osobistych, zaufanych źródeł gdzie zamknęli naszego majora i go odbijamy. Na własną rękę oczywiście, bo władze Polski Podziemnej raczej nam na to nie zezwolą. - tłumaczy Karol. Milczymy.
- No to faktycznie lepiej dla nas żeby plan A się powiódł - podsumowuje Alek. Podpieram głowę na ręce.
- Jutro pójdziemy do generała. Dzisiaj już nie zdążymy wrócić przed godziną policyjną - mówię ostrożnie.- Możemy jednak rozwiesić te plakaty, które wczoraj robiliśmy. Trochę tego jest.
- Dobry pomysł. Przy okazji mógłbym za pomocą mojego źródła sprawdzić gdzie, jeśli w ogóle, go wywieźli - dodaje Karol.
     Takim sposobem znowu lądujemy na ulicy. Rozdzielamy się żeby porozklejać plakaty. Janek i Damian malują znaki Polski Walczącej. Szybko kończymy pracę i wracamy do domu. Dziś było wyjątkowo spokojnie. W domu czeka na nas pani Śliwińska, która częstuje nas kawałkiem ciasta, które sama upiekła.
- Jeśli mogę spytać, skąd ma pani tyle jedzenia?- pyta Ala zanim ugryzie kawałek ciasta. Chyba nie chce jeść niczego, co mogłoby być z rąk szwabów. Doskonale ją rozumiem.
- Czy to ważne? Jak dają to trzeba brać! Przynajmniej w tych czasach - mówi Damian z buzią pełną ciasta.
- Spokojnie kochanieńki. Możesz zapytać, Alu. Mam rodzinę na wsi. Mieszka tam moja kochana wnuczka, jest akurat w waszym wieku. No może oprócz pana Alka ile ty masz lat, przypomnij mi kochany - mówi spokojnie starsza pani.
- Trzydziestka w tym roku - mówi uprzejmie Alek i uśmiecha się. - A Karol dwadzieścia osiem.
- No tak, tak... W każdym razie ona choruje tam różne zwierzęta razem ze swoją mamą  i to one przywożą mi od czasu do czasu jakieś rarytasy. - tłumaczy wesoło staruszka. - Och, moje kochane dziewczyny. Wojna mi je zabrała z Warszawy, ale to dobrze, bardzo dobrze.
- Przykro nam. Kiedy będą panią odwiedzać? - pytam z współczuciem. Staruszka wpada w zamyślenie.
- Jutro powinny przyjechać - mówi.- Kasia ma urodziny.
- Kasia?- pyta Ala.
- To właśnie moja wnuczka - tłumaczy pani Śliwińska z uśmiechem. Nie zamęczamy jej już pytaniami i w spokoju jemy ciepłe ciasto. Jutrzejszy dzień będzie pełen wrażeń więc postanawiamy położyć się wcześniej spać.

    Budzę się. Jest dwudziesta trzecia. Czuję, że sucho mi w gardle więc wstaję i idę cicho do kuchni po wodę. Jest ciemno. Przy oknie ktoś stoi. Z moich ust wyrywa się cichy krzyk, ale osoba przy oknie zasłania mi usta ręką.
- Ćśśś, to ja - mówi Damian i odrywa rękę od moich ust.
- Co ty tu robisz o tej porze?!- szepczę nieco karcąco.
- To samo pytanie mógłbym zadać tobie, ale dobrze odpowiem ci. Straszę dziewczyny chodzące po nocy - mruga do mnie okiem. Wywracam oczami.
- A tak na serio?- pytam ze zrezygnowaniem.
- Musiałem pomyśleć. Nadal zastanawiam się co z tym majorem - mówi zmęczonym głosem Damian i przeczesuje ręką włosy. Parę kosmyków sterczy mu niezgrabnie.
- No tak....- wzdycham.
- A ty? Co tu robisz?- pyta chłopak, a w jego oczach zapalają się figlarne iskierki.
- Przyszłam się czegoś napić - tłumaczę się pospiesznie. Chwytam za pobliską szklankę i nalewam sobie do niej wody. Upijam łyk. - Zawsze myślisz po nocy?
- Tak. Tam u nas w pokoju nie da się myśleć bo Janek okropnie chrapie! Karol czasem krzyczy przez sen i tego też nie mogę wytrzymać - mówi Damian z udawanym poirytowaniem. Śmieję się.
- Musisz im obydwu wybaczyć - mówię. Chłopak kiwa głową. Słyszymy kroki na drewnianej podłodze. Wymieniamy zdziwione spojrzenia. Otwierają się drzwi do pokoju chłopaków i wyglada zza nich Janek.
- Jak chcecie ze sobą po flirtować i tak dalej to możecie robić to trochę ciszej?- pyta zasypanym głosem Janek.
- Ja ci zaraz dam „flirtowanie"!- odgraża się żartobliwie Damian, podbiega do Janka i strzela go łokciem między żebra.
- Auu!- wyje Janek ale Damian zasłania mu usta.
- Cicho bo pobudzisz wszystkich! - szepcze chłopak i mruga do mnie okiem.- Kładziemy się spać.
- No ale chyba nie razem?!- drwi z nas Janek, a Damian wymierza mu kolejny cios.
- Dobranoc, tylko się tam nie pozabijajcie - szepczę ze śmiechem i wracam do pokoju. Gdyby nie to, że jest wojna, może łatwiej byłoby mi się śmiać z ich przekomarzanek. 

Batalion „Sokół"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz