13 marca 1944

169 22 0
                                    

      Karol biegnie pierwszy. Wchodzimy do szklarni za murem. Przed nami ukazuje się ceglana ściana. Alek podchodzi do ściany i wyciąga jedną z cegieł, po czym zagląda przez utworzoną dziurę.
- Jeszcze ich katują - szepcze ze smutkiem Alek. Odpycham go od szparki i sama przez nią zaglądam. Po betonowym placu biegają zmasakrowani ludzie. Jedni mają okropne rany na kolanach, inni głębokie rozcięcia na skórze od bata. Wszyscy biegają w koło SS-mana, który co chwila strzela batem, poganiając więźniów. Nie mogę na to patrzeć, ale wzrokiem szukam Janka.
   Ledwo biegnie. Ma całe porozcinane kolana i ranę na łuku brwiowym. Jego umorusana twarz pokazuje zmęczenie. W pewnym momencie chłopak zwalnia. SS-man podchodzi do niego z okropnym grymasem na twarzy.
- Ruszaj się!- wrzeszczy gardłowym głosem i strzela batem, ale Janek zwalnia jeszcze bardziej. - Nie słyszysz co mówię?!
SS-man czeka na odpowiedź, ale jej nie uzyskuje. Łapie więc Janka za kark i ciągnie go ze sobą.
- A więc padnij powstań? Sam sobie policzysz sto takich powtórzeń!- syczy SS-man i strzela batem w stronę chłopaka. Janek pada na poranione kolana. Od razu rozcinają się o betonowe podłoże. Pociekła krew.
- R-Raz - szepcze chłopak. Cały czas ma ręce uniesione do góry. Podnosi się z kolan i znowu na nie pada.- D-Dwa.
- SZYBCIEJ!- wrzeszczy SS-man.
- T-Trzy - wyjąkał chłopak. Nie mogę już na to patrzeć. Odsuwam się od szpary w murze i wpadam w ramiona mojego starszego brata.
- Karol... Ja nie chcę - szepczę. Chłopak obejmuje mnie ramieniem.
- Musimy poczekać, aż Janek zostanie tu sam - mówi Alek. Odrywam się od Karola i kiwam głową.
   Siedzimy oparci o mur. Czekamy na odpowiedni moment, aby powyjmować cegły z muru i uratować Janka. Godziny dłużą się niemiłosiernie. W końcu słyszymy, że SS-mani wychodzą wraz z więźniami. Wyglądam przez dziurę. Janek podbiega do ogromnych skrzyń i chowa się za nimi. Stukot butów cichnie. Alek podnosi się i również spogląda przez dziurę. Odsuwam się. Spogląda na Karola, Alę i mnie.
- Czas na nas- szepcze Alek i wyciąga kolejne cegły. Janek nas zauważa i podchodzi, aby pomóc wyciągać cegły.  Robimy małą szparę, idealną dla wychudzonego chłopaka. Od razu gdy chłopak przechodzi na drugą stronę, Alek i Karol znowu wkładają cegły na miejsce.
- Udało się - szepczę i przytulam Janka. - Jesteś już bezpieczny!
- Jeszcze nie. Dorobimy mu nowe papiery, a przecież czeka nas jeszcze powrót do domu - szepcze Ala. Patrzy na Janka nieufnym wzrokiem.- Sypnąłeś?
- Nie, nie jestem konfidentem - odgryza się urażony Janek.
- Nie ma czasu na kłótnie! Zbieramy się - szepcze stanowczo Karol i powoli wychodzi ze szklarni. Idziemy za nim. Mieliśmy ogromne szczęście, że nikt nas nie widział gdy wyjmowałam cegły z muru.

  Idziemy razem bocznymi ulicami miasta, aby nikt nas o nic nie podejrzewał. Janek podtrzymuje się na ramionach Karola i Alka. Utyka na złamanej nodze. W końcu docieramy do mieszkania pani Śliwińskiej. Pukam ostrożnie w drewniane drzwi. Nikt nie otwiera więc pukam mocniej. Słyszę jak ktoś spogląda przez wizjer, a tuż po tym drzwi otwiera nam Ola. Wybiega z mieszkania i mocno przytula Janka.
   - Tak się bałam!- mówi przez łzy.- O was oboje!
Ola patrzy to na mnie, to na Janka. Chłopak obejmuje ją w pasie i razem z nią wchodzi do mieszkania.
- Wchodźcie- mówię do Karola, Ali i Alka. Przyjaciele ostrożnie przekraczają próg. Z pokoju wybiega Damian.
-Ania! Mój Boże! - wykrzykuje i podbiega do mnie. Przytula mnie mocno do siebie, a ja czuję ciepłe łzy pod powiekami.
- Przepraszam ... - mówię i obejmuję go. Damian też płacze.
- Nigdy więcej mi tak nie znikaj, rozumiesz?! - mówi wtulając się w moje włosy. Karol kaszle zniecierpliwiony, a Alek patrzy w sufit. Ala tylko wywraca oczami. W końcu Damian mnie puszcza.
- Ekhem... a więc czołem - mówi, odchrząknąwszy wcześniej. Przeczesuje czarne włosy ręką po czym odbiera od gości kurtki. Nie musieli oglądać tego czułego powitania. Wszyscy siadamy przy stole.
- Co wy na to żeby uczcić odbicie Janka kartoflanką?- pyta Ola nalewając już do misek cieplej zupy.
- Mniam - komentuje Alek i oblizuje się. - Jestem głodny jak wilk.
- To świetnie. Z tego co widzę dokładka będzie możliwa - dodaje Ola z uśmiechem.- Janek, pomożesz mi?
- Iiiiidę!- krzyczy chłopak z łazienki. Damian zabandażował i usztywnił mu nogę. Janek stanął obok Oli i zaczął nalewać zupy na talerze razem z nią.
- Smacznego- mówię gdy talerze zostały już rozstawione. Jestem szczęśliwa, że tego dnia mamy co jeść. Pani Śliwińska ma widocznie dobrze płatną pracę, albo znajomego szwaba.
    Przy stole słychać śmiechy i chichy gdy Karol opowiada swoje historie z dzieciństwa. Dobrze, że chociaż dzisiaj na chwilę zapominamy o wojnie. Zajadamy się kartoflanką i nie zważamy na to, że ogromy gar robi się pusty. Wiemy, że pani Śliwińska nie odmówi nam zrobionej pomidorowej, czy świeżego chleba.

Batalion „Sokół"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz