17 maja 1944 r.

117 15 1
                                    

Witam, witam o zdrowie pytam! 😂
Szczerze oczekiwałam, że wcześniej wstawię ten rozdział, ale w ostatnich dniach tak dużo rzeczy się u mnie zmienia, że nie nadążam. Na szczęście rozdział już jest. Dzisiaj mamy DMB (Dzień Myśli Braterskiej - takie harcerskie święto dla tych, którzy nie wiedzą) więc wszystkim (zarówno harcerzom jak i nie harcerzom) życzę w tym dniu dużo, szczęścia, radości i uśmiechu. Chociaż w tym jednym dniu (najlepiej na codzień, ale czasem jest ciężko, ja to rozumiem) pomyślmy o naszych znajomych z klasy, rodzinie, przyjaciołach i pokażmy jak bardzo ich kochamy. Ja osobiście szykuję dla mojej harcerskiej przyjaciółki bardzo ładny, zrobiony przeze mnie śpiewnik, a oprócz tego w niedzielę idziemy z ludźmi z zaznajomionych drużyn coś zjeść i po prostu pogadać. Mam nadzieję, że nie spędzicie tego dnia samotnie. A wszystkich harcerzy zapraszam do pokazania się w szkole/pracy w mundurach 😉 Pokażmy, że ten dzień jest wyjątkowy.
Tymczasem życzę wam miłego czytania 😘
Wasza Ultraviolet, dzisiaj w mundurze 😎

Budzi mnie przyjemnie chłodny wiatr, muskający rozgrzany policzek. Nie wiem która godzina, ale czas nie gra dzisiaj głównej roli. Leniwie otwieram oczy. Damiana i Krzemienia już nie ma, ale efekty ich pracy widać gołym okiem. Rozkopane siano kryje pod sobą mój plecak, który wyszedł cało ze strzelaniny. Widzę też jeden plecak z jedzeniem oraz apteczkę. Wystaje z niej parę zawiniątek, ale nie jest ich za dużo.

Po drugiej stronie stodoły, na pozlepianym zakrzepłą krwią sianie leży Struna. Obok niego leży jego gitara i mały tobołek. Nie zamierzam go budzić puki nie trzeba. Podnoszę się z zamiarem pójścia nad strumyk, aby się umyć. Cały czas czuję krew, którą wczoraj płynął cały obóz partyzantów. W głowie słyszę jedynie "zabiłaś go", "zabiłaś człowieka". Idąc powoli polną drogą próbuję skleić to co pamiętam z poprzedniego wieczoru w spójną całość, jednak jedyne co pamiętam to chłód dotykających mnie, obcych dłoni. Przyspieszam tyle, na ile pozwala mi moja ranna ręka, która przy każdym ruchu mojego ciała rozbrzmiewa nowym bólem. Chcę jak najszybciej zmyć z siebie przykre wspomnienia i krew, którą nieustannie czuję. Może jest ze mną źle. Może mój umysł nie zniósł tego co się wydarzyło. Nie chcę o tym myśleć więc skupiam się jedynie na bólu przeszywającym ranną rękę i rytmie, który wygrywają zmęczone nogi na twardej ziemi. W końcu do moich uszu dociera kojący szmer zimnego strumienia. Na ten dźwięk moje usta wykrzywiają się w przepełnionym bólem uśmiechu. Zdejmuję buty i wierzchnie ubranie, aż zostaję w samej bieliźnie. Kąpię się w lodowatej wodzie wysłuchując jakichkolwiek oznak niebezpieczeństwa. Nic takiego jednak nie słychać. W lesie panuje niczym nie zmącona cisza. Postanawiam od razu umyć też włosy. Nie mam przy sobie mydła, ale przynajmniej opłuczę je wodą.

Wracam do stodoły. Mokre włosy szybko schną na wiosennym słońcu i ciepłym, lekkim wietrze. Nasze obecne miejsce noclegowe mieści się na obrzeżu wioski, gdzie miał mieszkać Robert. Teraz, z czystą głową, analizuję ostatnie dni. Tak dużo śmierci... Wykonałam swój pierwszy wyrok. Dopiero teraz dociera do mnie co to oznacza. Niedługo opuścimy partyzantów i prawdopodobnie już nigdy ich nie zobaczę. Zaczynam biec. Ból w ręce jest dla mnie niewyczuwalny w porównaniu z ciężarem wniosków, do których doszłam dopiero teraz. Wpadam do opuszczonej stodoły. Struna siedzi na sianie z wyprostowaną, ranną nogą. Na zdrowej opiera gitarę i cicho szarpie za struny. Odrywa od niej wzrok gdy tylko pojawiam się w budynku.

- Już się przestraszyłem, że coś ci się stało. Gdzie byłaś? - pyta spokojnie Struna, chociaż w jego głosie słychać echo wczorajszej strzelaniny.

- Postanowiłam się wykąpać - odpowiadam jak gdyby nigdy nic, chociaż oboje wiemy, że nie jest ze mną dobrze.

- Damian się o ciebie martwi. Kazał mi trzymać wartę gdy razem z Krzemieniem poszli wygrzebywać wszystko co się dało z pobojowiska jakie zostało po obozie - tłumaczy Struna, przeczesując złote włosy, tak podobne do słomy, gdyby nie zakrzepła krew, która je oblepia.- Ale chyba mi się przysnęło.

Batalion „Sokół"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz