Czuwaj, kochani!
Mam dla was kolejny rozdział, jak zwykle pisany na kolanie w autobusie, ale przecież takie lubicie najbardziej ;) Przepraszam, że taki krótki, ale nie chcę na siłę przedłużać.
Miłago dnia (lub wieczoru) wam życzę 😘
Wasza Ultraviolet zawsze na szlaku! 😉Minęły dwa dni, a ja czuję się jakbym sprzątała obóz przez tydzień. Udało nam się wszystko co zostało przenieść do bezpieczniejszego miejsca. Struna trafił do pobliskiego szpitala gdzie fachowo zajęto się jego nogą. Moje ramię goi się bardzo dobrze. Jak widać każdy z nas wraca na prostą drogę, mimo ostatnich problemów.
Krzemień odebrał pozostałe dzieci z ich kryjówek. Wszyscy przeżyli. Ta informacja była kolejnym promykiem nadziei podczas ostatnich dni. Teraz przyszło nam się jedynie pożegnać.
- Dziękujemy za wszystko co dla nas zrobiliście - mówi Damian, klepiąc Krzemienia po ramieniu. Chłopak uśmiecha się słabo. Jego podkrążone oczy są wynikiem ciężkiej pracy nawet w nocy.
- Nie ma o czym mówić. Tak nakazuje nam Prawo Harcerskie oraz moje miękkie serce - odpowiada ze śmiechem druh drużynowy. - To ja dziękuję wam za pomoc i mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś na kawę w nowej, wolnej Polsce.Spoglądam przez ramię Krzemienia na bawiących się harcerzy i Brzaska, który bacznie ich obserwuje. Uśmiecham się do niego, a on puszcza do mnie oko. Szkoda, że nie zdążyłam go poznać równie dobrze jak Krzemienia. Mam jednak nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Odprowadzimy was na miejsce spotkania z kierowcą - proponuje z daleka Brzask.
- Dobry pomysł - mówi Krzemień i już wyznacza jednego z harcerzy do pilnowania reszty. Drużynowy dobrze wie, że w razie niebezpieczeństwa dzieci będą potrafiły sobie poradzić.Wyruszamy w drogę. Świadomość tego, że widzę ten las prawdopodobnie ostatni raz powoduje, że czuję nieprzyjemne pieczenie pod powiekami. Nie będę płakać, nie będę płakać, nie będę płakać! Brzask i Krzemień idą równo z nami. Rozmawiamy o byle czym. Atmosfera jest tak luźna, że niemal zapominam o tym, co wydarzyło się parę dni temu. Niemal. Bowiem takiej tragedii nie da się wymazać z pamięci.
Przed nami pojawia się drobna, symetryczna figura kapliczki, przy której się poznaliśmy. Cała czwórka wie, że to może być nasze ostatnie spotkanie, ale nikt nie chce pozwolić tej myśli zaistnieć w postaci słów. Stara furgonetka już czeka, a na twarzy kierowcy widnieje wyraz zniecierpliwienia.
- Musimy się spotkać po wojnie - mówię i uśmiecham się przez łzy wzruszenia.
- Spotkamy się, zobaczysz - odpowiada Krzemień, a Brzask ukradkiem pociąga nosem. Stajemy na przeciw siebie na baczność.
- Czuwaj! - wykrzykujemy, a delikatny, wiosenny wiatr porywa nasze pożegnanie, pozdrowienie i obietnicę. Będziemy czuwać, będziemy walczyć, będziemy dążyć do tego, aby zostawić ten świat lepszym, niż go zastaliśmy.
CZYTASZ
Batalion „Sokół"
AventurăWokół latają pociski. W myślach nucę wesołą, jakby zapraszającą do walki piosenkę. "Dziewczyno z granatem w ręce...". Spoglądam na Czarnego, mrużąc oczy od otaczającego nas kurzu. Widzi mnie. Pierwszy raz od dawna jesteśmy wolni. Tańczymy pośród odł...