14.

209 15 16
                                    

-Konpiel! - zawouau policjant

-Sóper! - kszykłam a hłopcy podnieśli sie z łużek i w milczeniu ze spószczonymi głowami podeszli do wyjścia z celi.

-O co hodzi? - zapytau policjant wypószczajonc nas ale nikt mó nie odp

-O co hodzi? - poftużył znuf gdy jusz byliśmy poza celom

-Hój cie to - warknoł Taco

-No fłaśnie, hój cie to - warknoł Kłebo

-No fłaśnie!!! - piskłam ja. Nie umiem warknonć jak hłopcy. Szkoda, ale morze mnje naóczom w ciongu tych pjenciu lat.

Poszliśmy do łazienki. Huopcy óstawili sie i podnieśli rence jagby mieli do nas stszelać

-Chachachachacha - zaśmiauam sie

-S czego sie śmiejesz - zapytau mnie jakiś wienzień

-Bo wymyśliłam śmieszny rzart - otpofiedziauam

-Jaki? - ciongle mnie dopytywau

-Rze podnieśliście rence jakby mieli do nasz stszelać chachachacha - opofiedziałam mó muj rzarcik i jusz po hwili śmiau sie razem ze mnom

-Dobre to było

-Zamknonć sie!!!! - kszykł na nas Taco. Dobże rze to czas konpieli bo jusz mi sie robi mokro to bende mogła ódawać rze to woda

-O co hodzi? - tym razem to nie jakiś gópi policjant tylko ja zadauam to pytanie gdy feszli jacyś dziwni lódzie. Nie byli rużowymi wienźniami ale nie byli tesz óbrani na policjancko. Zaczeli od pjerfszego i szli w naszom strone [stałam prafie na końcó].

-Dlaczego oni posypujom kaszdego wibowitem? - zapytałam wienźnia obok konspiracyinym szeptem

-To nasza konpiel

-Jak to - byłam sdziwiona.

-To nie moszliwe - dodauam po hwili

-To dzifne wiem ale tak robiom - otpowiedziau ten ziomek. No ok nie bende sie kócić.

W rużowym wienzieniu | TaconafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz