16.

198 14 17
                                    

-Jak to morzliwe! Jak on mug mnie tak potraktować! Jak mug mnie tak wykożystać i tak po prostó zostafić!! - lamętowałam.

-Nie płacz ja bende dla ciebie robił ponpki w rużowym wienzieniu - pocieszał mnie Kłebo

-Dzienki jusz mi lepiej - pofiedziałam i otarłam łzy. Jak on mnie nie koha to ja jusz go tesz nie koham.

-Masz widzenie - pofiedziau do mnje policjant podhodzonc do naszej celi

-S kim - zapytauam. Nie jestem taka gópia rzeby zaófać jakiemóś opcemu policjantowi

-S tfojom mamom i tfoim tatem

-A to ok - i poszłam

-Cześć mamo cześć tato - pszywitałam sie z nimi

-Jak tam w wienzieniu? - zagadnoł tato

-Dziecko ty płakałaś! - kszykła pszerażona mama

-Coś sie stauo? - zapytau satroskany ojciec

-Muj hłopak wyszed z wienzienia a do tego zerwaliśmy. Ale jósz jest dobże.

-No to dobże - mama odetchła z ólgom.

-Koniec widzenia - ftronciła sie policjantka

-Ale dopiero weszliśmy!! - zbólwersował sie tata

-Ale jusz wychodzicie!!!!!! - kszykła na niego policjantka

-No kk - i wyszli.

Wruciłam do celi gdzie teraz nie Taco a Kłebo robił ponmpki w rużowym wienzieniu. Uśmiechłam sie widzonc to. To było miłe. O nie. Ja hyba zaczynam coś czóć do Kłebo!

-Kłebo czójesz coś do mnie? - zapytałam go

-Czóje

-A co?

-Mjente

-OMG serio?

-Tak

-Ja do ciebie tesz!

-To choć tó! - pszestau robić ponmpki i podszed do mnie

W rużowym wienzieniu | TaconafideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz