Jabuszko sobie wisi,
na drzewie wśród innych się kisi.
Dorasta, dojrzewa,
ale niczego się nie spodziewa.Co to? Wichura.
Dla jabłka wierutna bzdura.
Ale co się dzieje?
Jabłuszko traci żywienie.Wśród zieleni i świerzości
trawy cienkiej, jak ości.
Jednak co to znowu,
wpadam do rowu.Jednak zaraz
to jednak marazm.
Ręka mnie bierze,
do koszuka zabierze.Duma rozpiera,
człowiek mnie wybiera.
Piękne, soczyste
i lśniąco czyste.Na stół wyłazi
i pięknie zdobi.
Każde oko przyciąga,
każdy za nim się ogląda.Pełne dumy jabłko świerze,
żadnej smutnej myśli nie zbierze.
Wybrane ponownie,
szczęście rośnie.Ale co to? Ból.
Koniec szczęśliwych ról.
Obdarte ze skórki zostaje.
Człowiek jabłuszko kraje.Gołe w miseczce czeka,
na kolejny ruch człowieka.
Podłość, smutek i depresja
to jego aktualna profesja.I już więcej bólu,
niczymłąka kąkolu.
Koniec przyszedł,
człowiek na sok zgnietł.