1. A science camp? With people?

666 17 2
                                    

Rozglądam się po pokoju, w którym siedzę. Nigdy nie sądziłam, że trafię do gabinetu szkolnego psychologa. Zastanawiam się, czy coś zrobiłam. Lustruję w myślach ostatnie dni i nic mi się nie przypomina. O co więc chodzi?

— Lucy — zaczyna psycholog. Jest to mężczyzna około czterdziestki, z długimi za uszy blond włosami – Nie mam dla ciebie dobrych wiadomości. Spadłaś z fizyki. Jak tak dalej pójdzie, będziesz zagrożona.

Przyznaję, nigdy nie byłam dobra z przedmiotów ścisłych, więc nawet nie zamierzam kłócić się z psychologiem.

— Rozmawiałem z twoim nauczycielem. Zastanawialiśmy się, co z tobą zrobić.

Nic nie mówię, tylko uważnie słucham. Jestem gotowa na wszystko, przynajmniej tak mi się wydaje.

— Uznaliśmy, że najlepszym wyjściem dla ciebie będzie obóz naukowy —kontynuuje. Dopiero po chwili orientuję się, że wpatruję się w mężczyznę z wytrzeszczonymi oczami — Poprawki raczej niewiele dadzą, zważywszy na to, że zostało ci niewiele czasu — wskazuje na kalendarz. Pokazuje on datę 27 maja.

Na chwilę się wyłączam. Obóz naukowy? Z ludźmi? O wiele bardziej wolałabym siedzieć w domu zasypana nauką i pracami domowymi. Nie jestem zbyt lubiana i myślę, że nawet psycholog szkolny zdążył to zauważyć.

— Lucy, słuchasz mnie? — wyrywa mnie z zamyślenia. Podnoszę głowę i potakuję. Mężczyzna prostuje się na krześle. – Wyjazd byłby za osiem dni. Na dwa tygodnie. Wiem, że dowiadujesz się o tym późno, jeśli potrzebujesz pomocy finansowej...

— Nie trzeba – odpowiadam cicho, czując się jak w amoku. Psycholog spogląda na mnie z troską, lecz po chwili wraca jego poważna, profesjonalna mina.

— Nauczyciel omówi z tobą resztę szczegółów — mówi i odprowadza mnie do drzwi. Poprawiam torebkę na ramiona, wyzwalając spod jej rączki spory kosmyk ciemnoblond włosów. Rozglądam się po korytarzu i jak najszybciej mogę kieruję się w stronę klasy fizycznej. Pukam do brązowych drzwi z zasuniętą zasłonką. Słyszę głośne ,,proszę" i wchodzę do środka.

— Och, panna Williams. Czekałem na ciebie.

Pan Leaflet, nauczyciel fizyki, wskazuje mi pierwszą ławkę. Siadam, ze zniecierpliwieniem i zdenerwowaniem czekając na to, co powie.

Uśmiech, który zawsze widnieje na twarzy nauczyciela, znika, a jego miejsce zastępuje pokerowa mina.

— W tym semestrze nazbierało ci się sporo słabych ocen, szczególnie w ostatnim miesiącu — zaczyna —Wiem, że jesteś bardzo zdolną uczennicą i nie chciałbym zostawiać cię w klasie na kolejny rok, ale twoje stopnie są naprawdę kiepskie. Na niewiele zdadzą ci się poprawki.

Spuszczam głowę, dopiero teraz zaczynając rozumieć powagę tych słów.

— Nie jest jednak w mojej naturze, żeby nie dać uczniowi drugiej szansy. Osoby zagrożone z przedmiotu zawsze zabieram na obóz naukowy. Nic tylko nauka na łonie natury.

Uśmiechnął się, lecz mnie w przeciwieństwie do niego nie satysfakcjonowała ta wizja.

— Razem z kilkunastoma innymi uczniami za osiem dni wyruszymy do zaprzyjaźnionego ośrodka w samym środku lasu. Jest tam ogrom przestrzeni do gier i spacerów, jezioro, a co najlepsze, niezmącona niczym cisza i spokój. Czy to nie brzmi cudownie?

Spoglądam na nauczyciela, ale nie odpowiadam. Nie muszę wypowiadać tych słów na głos, aby pan Leaflet domyślił się, jaka jest moja opinia.

— Naprawdę nie widzę innej opcji, jak ten obóz. Jeśli będzie ci dobrze szło, bez wahania postawię ci pozytywną ocenę.

Kiwam głową, wyrażając tym samym, że się zgadzam. Jakoś to przeżyję. Jeszcze nie wiem jak, ale dam sobie radę.

Unexpected Love //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz