8. You act like a navel of the world

288 14 5
                                    

Następnego ranka wszyscy szepczą o wczorajszych wydarzeniach. Udaję, że tego nie widzę i siadam ze swoim talerzem przy stoliku w jadalni. Ashley i Patricia mają ponure miny. Nie siedzimy same długo, bo do stołówki wchodzą chłopcy. Siadają przy naszym stoliku nawet nie biorąc talerzy.

- Słuchaj, Lucy, my... chcieliśmy cię przeprosić - odzywa się Michael. - Ten pomysł z pływaniem faktycznie był głupi. Koniec z idiotycznymi pomysłami.

- I dobrze - uśmiecham się lekko.

- A na pewno już wszystko w porządku? - pyta Adam. Kiwam głową i biorę kolejny gryz swojej kanapki. Chłopcy pomrukują wesoło: „to dobrze" i idą po jedzenie. Po chwili znów wracają, każdy z talerzem zawierającym trzy razy więcej jedzenia niż mój.

Matt tym razem pojawia się w jadalni. Za nim kroczy Amber, ale nie siada razem z nim. Nie odzywa się do niego, nawet na niego nie patrzy. Siada tylko z wściekłą miną przy jednym ze stolików. Patrzy z niesmakiem na ustawiony w rogu sali szwedzki stół i powoli się podnosi, żeby wrócić do stolika z małą kanapką z dżemem i masłem orzechowym.

Dzisiaj mój rocznik ma zajęcia później. Idę do swojego pokoju razem z Ashley, która bierze potrzebne rzeczy i machając do mnie, wychodzi, żeby pójść na zajęcia. Siedzę półtorej godziny sama stresując się, co będzie, jak pójdę na lekcje.

Co powiem Mattowi? Mam mu podziękować? Raczej powinnam, w końcu gdyby nie on, mogłabym się utopić. Nie wyobrażam sobie jednak powiedzieć do Matta Montgomery'ego: „Hej, dziękuję ci, że mnie uratowałeś!". I jak pan Leaflet skomentuje moją wczorajaszą pracę? Nie wykazałam się dużą pracowitością. Choć nie specjalnie. Wszystko wokół sprzeciwia się przeciwko mnie.

W końcu do pokoju przychodzi Ashley, z grymasem na twarzy i rzuca się na łóżko twarzą w poduszkę. To znak, że czas na moje zajęcia. Wstaję, biorę swoje rzeczy, poklepuję koleżankę po plecach i wychodzę.

Dzisiaj pan Leaflet porozstawiał składane stoliki. Przy każdym stały dwa krzesła. Domyślam się, że będziemy pracować w parach. Wzdycham ciężko. Nie uśmiecha mi się pracować z Mattem i odwalać za niego całą robotę. Siadam na krześle przy jednym z wolnych stolików, ale mój spokoj nie trwa długo, bo po chwili zjawia się Matt.

- Hej - mówi, wyjątkowo łagodnym tonem.

- Cześć - rzucam gniewnie, bo wcale nie cieszę się na jego widok.

- Mogłabyś być dla mnie milsza, po tym, co wczoraj dla ciebie zrobiłem - odburkuje.

- Po tym co wczoraj zrobiłeś? - pytam ironicznie. - Odszedłeś bez słowa i groziłeś Amber.

- A od kiedy ty się o nią troszczysz, co?

Dobre pytanie. Nie wiem czemu stanęłam w obronie Amber. Po prostu czułam taką potrzebę.

- Nieważne. I dz... dzię... - próbuje wykrztusić z siebie te słowa. - ... dz... dziękuję, że mi pomogłeś, ale tylko za to. Nie podziękuję ci za to, że musiałam wykonywać wczoraj pracę za naszą dwójkę.

- Słabe te podziękowania. Mogłabyś się bardziej postarać.

Wytrzeszczam na niego oczy.

- Słucham?! - pytam wściekłym tonem, ale na widok jego wzroku mięknę. - To z... znaczy... słuuucham?

Chłopak uśmiecha się drwiąco.

- Prawdopodobnie uratowałem ci życie, a ty mi tak dziękujesz... nie wzgardziłbym czymś lepszym.

- Och, zachowujesz się jak pępek świata. I jesteś obrzydliwy.

- Nie jestem - prycha Matt. - Nie wiesz, co chodziło mi po głowie.

Unexpected Love //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz