4. Must I show you where is your place?

343 9 2
                                    

- Nie ma opcji, żebym to kupiła.

Jesteśmy z mamą na zakupach i właśnie stoję w przymierzalni w jednym ze sklepów. Nie mogę uwierzyć, że dałam sobie wepchnąć do założenia tę jaskrawo różową, obcisłą sukienkę, a jeszcze bardziej, że w ogóle tu przyszłam.

- Jest... całkiem ładna.

Rzucam mojej mamie pytające spojrzenie.

- Jest tandetna.

Mama przygląda jej się przez chwilę i w końcu przyznaje mi rację.

- Fakt. Znajdziemy jeszcze coś innego.

Wychodzimy ze sklepu, który wręcz zalany jest różem, plastikiem i kiczem i rozglądamy się po innych sklepach. Przez dobre pół godziny nie mogę znaleźć nic, co wyglądałoby na mnie dobrze. Dopiero w jednym miejscu, mama między wieszakami wyszukuje coś, czego nie wstydziłabym się założyć.

- W tym wyglądasz olśniewająco, kochanie.

Czy wyglądam "olśniewająco"? Z tym miałabym wątpliwości. Ale faktycznie nie wyglądałam źle. Była to sukienka w błękitno białe paski, z odkrytymi ramionami i kończąca się przed kolano. Sama w sobie była śliczna, choć nie wiedziałam, gdzie będę ją zakładać, skoro nic nie wskazywało na to, że wyjdę gdziekolwiek na wakacjach. Może nie licząc rodzinnych wakacji, ale poza tym, już widziałam, jak sukienka leży cały czas w szafie. Mama uparła się jednak, żebym ją kupiła.

- Jeszcze mi za to podziękujesz, zobaczysz.

Oprócz sukienki, mama kupiła mi parę koszulek i jedną parę spodni, będąc pewną, że napewno trafiła z rozmiarem, choć szczerze mówiąc, ja myślałam zupełnie inaczej. Siadamy w strefie restauracyjnej w jakiejś kawiarni, gdy widzę coś bardzo interesującego.

Z tego samego sklepu niczym ze świata Barbie, w którym byłyśmy z mamą, jakiś pracownik wyprowadza dziewczynę na zewnątrz. I nie byłoby w tym nic, co aż tak przykułoby moją uwagę, gdyby nie to, że dobrze znam tę dziewczynę. Zbyt dobrze kojarzę te czarne, farbowane włosy niemal do pasa, przedłużane do granic możliwości paznokcie, mocny makijaż i talię osy odzianą w równie różowe ciuszki jak ten sklep. Ta dziewczyna to nikt inny, jak Amber Rosie. Nie wierzę w to, co widzę i ledwo powstrzymuję się od nagrania całej sytuacji. Strefa restauracyjna leży na tyle blisko tego sklepu, że mogę usłyszeć skrawki ich rozmowy.

- ... Dobrze widziałem, co próbowałaś zrobić. Nie tolerujemy kradzieży w naszym sklepie! Wzywam policję...

Zaśmiałam się pod nosem. Amber Rosie i kradzież w galerii handlowej? Przecież to by tak bardzo wpłynęło na jej reputację.

Wcale nie jest mi z tego powodu przykro.

Początkowo Amber wydaje się przerażona, lecz w końcu poprawia włosy, prostuje się i robi jedną z tych swoich „seksownych póz", które tak naprawdę wcale nie są seksowne. Przynajmniej dla normalnych ludzi.

- Może załatwimy to w inny sposób... - mówi, a potem szepcze coś do pracownika, na którego twarzy szybko zaczyna malować się obrzydzenie. Nawet mama, która chyba niekoniecznie orientuje się o co chodzi, odzywa się:

- Fuj, co to za dziewucha?

- Tak się składa, że ją znam. Chodzi do mojej szkoły. Ale zrobiłabym wszystko, żeby nie mieć z nią nic wspólnego.

- Widzisz, jak ona wdzięczy się do tego faceta? To ohydne.

Na jej twarzy maluje się taka sama odraza, jak u tamtego mężczyzny. W końcu pracownik odsuwa się od Amber.

Unexpected Love //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz