9. Rumors vs truth

301 14 0
                                    

Ognisko rozpoczyna się około dwudziestej pierwszej, razem z zachodem słońca. Kompletnie nie mam ochoty na nie iść. Siadam razem z Ashley, Patricią i chłopakami na jednej z drewnianych ławek i czekam, aż będę mogła wrócić do domu. Tymczasem pan Leaflet ma uśmiech od ucha do ucha, jeszcze nie wszyscy przyszli, a on już piecze na ogniu pianki. Od czasu do czasu mówi coś do nauczycieli, albo opowiada niezbyt trafione żarty. Wiem, że to ognisko będzie klapą, tak jak ostatnio. W dodatku znowu siedzę z brzegu, przez co prawie nic nie słyszę.

Nagle podchodzi do nas ta długonoga dziewczyna, która wygrała grę w zbijaka. Pochyla się nad Ashley i mówi cicho, aby nie usłyszeli jej nauczyciele.

- Mamy plan, żeby zrobić swoje własne ognisko, gdy nauczyciele pójdą już spać. Chłopcy z drużyny poszli po kolacji do sklepu i kupili trochę alkoholu. Mam nadzieję, że przyjdziecie.

Ashley, Patricia, Michael, Derek, Tom i Adam kiwają głowami. Gdy orientuję się, że wszyscy na mnie patrzą, niechętnie kiwam głową.

Nie mam ochoty zostawać dłużej i patrzeć, jak inni się upijają. Wystarczy mi jedno nudne ognisko, drugie nie jest mi potrzebne do szczęścia.

Siedzę na brzegu naszej grupki, próbując usłyszeć coś z opowieści Adama na temat jego wycieczek motorem z bratem, gdy czuję, że ławka obok mnie się ugina. Adam nagle przerywa w pół słowa. Wszyscy wpatrują się w coś, za moimi plecami, więc i ja odwracam wzrok. Nie wierzę własnym oczom, gdy widzę obok siebie Matta Montgomery'ego.

- Hej - mówi spokojnie. Przenosi wzrok na moich znajomych i macha do nich z drwiącym uśmiechem na twarzy. Każde z nich wygląda na zszokowanego i zmieszanego.

- Pójdziemy obgadać z Alexą szczegóły tego drugiego ogniska - mówi Adam. - Zobaczymy się później, Lucy.

Wysyłają mi coś w rodzaju współczującego spojrzenia i wstają z ławki. Znikają w ciemności, której nie obejmuje już światło pochodzące z ogniska.

Czuję się jeszcze gorzej. Nie dość, że jestem z Mattem Montgomerym, to jeszcze jestem sama z Mattem Montgomerym. Panuje niezręczna cisza, którą chłopak szybko przerywa.

- Twoi znajomi są dziwni. Chyba nie jestem tak przerażający, żeby ode mnie uciekać.

Już mam mówić, że tak, jest aż tak przerażający, ale w ostatniej chwili się powstrzymuję. Lepiej nie prowokować Matta Montgomery'ego.

- Co tu robisz? - pytam. Chłopak prostuje się i odpowiada nonszalancko:

- Przyszedłem na ognisko, jak wszyscy.

Rzucam mu wymowne spojrzenie.

- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Czemu usiadłeś akurat obok mnie?

- Widziałem, że siedzisz na uboczu, więc przyszedłem.

Na widok mojego wzroku, wybucha śmiechem.

- Żartowałem. Tylko tu było wolne.

Mówi to takim tonem, że nie tego nie kupuję, ale chyba łatwiej jest mi przyjąć do wiadomości to, że nie miał gdzie indziej usiąść niż to, że chciał obok mnie usiąść. Tego zresztą też nie kupuję. Niby z jakiej racji Matt Montgomery chciałby usiąść obok mnie? Nie wiem, co się kryje za jego zachowaniem i chyba nie chcę wiedzieć.

Unexpected Love //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz