17. Two lovebirds

261 14 2
                                    

Budzę się z okropnym bólem brzucha. Wyjątkowo nie jest on wywołany Mattem Montgomerym ani Amber. Stresuję się zapowiedzianym na dziś testem. Siedziałam do późna razem z Ashley ucząc się i rozwiązując ponownie sterty zadań. Mimo to nadal czuję się niewystarczająco przygotowana. Idę na śniadanie, ale nie mogę przełknąć prawie nic.

Mimowolnie spoglądam w kierunku, w którym zawsze siedzi Matt, ale go nie ma. Zauważam za to Amber. Uśmiecha się nieśmiało, gdy nasze spojrzenia się spotykają. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Nigdy bym nie pomyślała, że Amber Rosie otworzy się przede mną i będzie się do mnie szczerze uśmiechać. To wszystko brzmi jak historyjka wyssana z palca.

Żołądek skręca mi się w supeł, gdy przychodzi godzina egzaminu. Piszemy wszyscy w sali konferencyjnej, do której wcześniej nie wchodziliśmy. Bawię się palcami, żeby jakoś zabić stres. Widzę, że Amber zachowuje się podobnie.

Jakieś pięć minut przed rozpoczęciem do sali wchodzi Matt. Ma podkrążone oczy, przez co zgaduję, że nie spał. Siada w jednej z pierwszych ławek nawet na mnie nie patrząc.

Czuję się gorzej niż wczoraj, gdy nie przyszedł. Żadnych wyjaśnień, zero spojrzenia w moją stronę. Zupełnie jakbym nie istniała.

Ashley ma rację. Nie zasłużyłam na coś takiego. Znajdzie się ktoś, kto potraktuje mnie normalnie.

Nagle myślę o Archiem i jeszcze mocniej ściska mnie w żołądku. Może źle zrobiłam, że go odtrąciłam. Mogłam zgodzić się na tę randkę i kto wie, może sytuacja wyglądałaby inaczej. Nie cierpiałabym przez Matta Montgomery'ego, tylko byłabym szczęśliwa z Archiem.

Nie mam jednak czasu dalej o tym myśleć, bo wchodzi pan Leaflet z teczką, z której po chwili wyciąga plik kartek. Rozdziela je sobie na mniejsze kupki, zapewne klasami. Gdy ma już porządek na stoliku, staje na środku sali i szeroko się do nas uśmiecha.

- Moi drodzy! Nasz wyjazd dobiega końca! Dzisiaj piszemy podsumowujący test, który zadecyduje, czy przejdziecie do następnej klasy. Było mi bardzo miło prowadzić dla was zajęcia przez dwa tygodnie w tym cudownym miejscu. Ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Macie godzinę na napisanie testu. Życzę powodzenia!

Rozdaje każdemu po kartce papieru.

- Możecie mieć swoje kartki do robienia notatek. Nie muszę chyba wspominać o zakazie ściągania. Do roboty.

Spoglądam na swój test. Na szczęście w połowie składa się z zadań zamkniętych. Tam, gdzie nie znam odpowiedzi, po prostu strzelam. Gorzej jest z zadaniami otwartymi. Nagle wszystkie wzory wylatują mi z głowy. Próbuję odtworzyć w myślach zajęcia z Leafletem, żeby sobie przypomnieć. Piszę to, co wydaje mi się, że może być dobre. W niektórych zadań wychodzą mi bardzo dziwne wyniki. Zaczynam się stresować. Rozglądam się po klasie i widzę, że niektórzy są w większej rozsypce niż ja. Zerkam na Matta, który w skupieniu wpatruje się w swoją kartkę. Powoli i z opanowaniem rozwiązuje zadania, jakby trzeba w nich było dodać dwa plus dwa. Nie wyglada na zdenerwowanego, wręcz przeciwnie, jest bardzo spokojny. Chyba czuje na sobie moje spojrzenie, bo po raz pierwszy odwraca wzrok w moją stronę. Nie daję jednak szansy na to, żeby nasze spojrzenia się spotkały, bo wbijam wzrok w sprawdzian.

Najtrudniejsze wydają się zadania z termodynamiki. W ogromnych nerwach bazgrolę po brudnopisie, ale za Chiny nic nie chce mi wyjść. Dziesięć minut przed końcem dostaję olśnienia i zaczynam pisać jak szalona.

Unexpected Love //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz