22. First day of summer

346 8 3
                                    

Oto nadszedł ten dzień. Upragniony przez wszystkich uczniów koniec roku szkolnego. PJ od rana biegał po domu i wykrzykiwał „wolność!". Rodzicie szykowali się na uroczystości w jego szkole. Mama upierała się, żebym poszła z nimi, ale chcę zobaczyć, jak Ashley, Patricia i ich kumple odbierają dyplomy. Nie ubieram nic eleganckiego, zwyczajne niebieskie dżinsy i luźną koszulę. Jedynie pokręciłam włosy, żeby nie wyglądać zupełnie codziennie.

— Będę po południu — wołam na odchodne, ale rodzice są zbyt zajęci szukaniem krawata taty.

Powietrze jest ciężkie, a słońce świeci tak mocno, że czuję się jakbym miała się roztopić. Asfalt zapada się pod naciskiem moich butów. Chciałam wyciągnąć Matta na uroczystości, ale oznajmił, że w pierwszy dzień wakacji nie zamierza zrywać się, żeby zobaczyć gromadę ludzi w togach, więc idę sama. Biorę taksówkę, bo nie mam ochoty jechać dusznymi autobusami. Po pół godziny docieram na miejsce.

Szkoła wygląda tak samo jak zawsze, choć teraz, gdy nie muszę do niej chodzić przez dwa miesiące ma pewien urok. Przed drzwiami stoi parę absolwentów z rodzinami albo znajomymi. Wymijam ich i kieruję się do auli. Na samym wyjściu stoi Ashley w długiej, granatowej todze i czapce absolwenta, którą mimo zaleceń dyrektora ozdobiła brokatem.

— Lucy, jesteś! Tak się cieszę, że to koniec! Chociaż trochę stresuję się studiami...

— Spokojnie, to dopiero za dwa miesiące — uspokajam ją. — Teraz korzystaj z wakacji.

— Wybierasz się jutro na moją imprezę prawda? Wszyscy moi znajomi tam będą, mam nadzieję, że i ciebie nie zabraknie. Skoro zapraszam ciebie, zapraszam też Matta, ale pod warunkiem, że będziesz go pilnować.

— Jasne, z chęcią wpadniemy.

Tak naprawdę Matt nie ma ochoty iść na tę imprezę, ale zagroziłam mu, że nie spotkam się z nim ani razu w wakacje, jeśli się nie zjawi. Może nie było to najmilsze, ale trudno. Złamał się, ale w zamian za jego wysiłek miałam dać się wyciągnąć na jazdę quadem.

— Zobaczysz, to świetna zabawa — powiedział, gdy przedstawił mi swój warunek. — Prędkość, wiatr we włosach, adrenalina. Wszystko, co człowiekowi potrzebne do szczęścia.

Zgodziłam się, choć nie wyobrażałam sobie siebie na tej maszynie. Pewnie nie przejadę nawet stu metrów, gdy w coś uderzę.

W sali zaczyna robić się tłoczno. Zbliża się godzina jedenasta, kiedy rozpoczyna się wręczenie dyplomów. Na krzesłach siadają zaproszeni goście i absolwenci. Pięć minut przed zjawiają się Patricia, Tom, Michael, Adam i Derek, machają mi na powitanie i biegną na swoje miejsca. Dołącza do nich Ashley. Siadam na samym końcu sali i wyciszam telefon, żeby nagle nie zadzwonił.

Na początku głos zabiera dyrektor i mówi o fantastycznych wynikach egzaminów, dużej ilości uczniów, którym udało się ukończyć szkołę oraz życzy absolwentom powodzenia w dorosłym życiu. Później przemawia jakaś lokalna sława, o której nigdy wcześniej nie słyszałam i mówi o sile młodości i kreatywności, która drzemie w naszych żyłach. Większość sali przysypia albo wpatruje się w telefony.

Nareszcie nadchodzi ceremonia wręczenia dyplomów. Każdy absolwent z osobna wchodzi na scenę i odbiera dokument ukończenia szkoły. Najpierw wchodzi Derek, później Ashley, Tom, Patricia, Adam i na samym końcu Michael. Poznaliśmy się niedawno, a już szkoda mi, że kończą szkołę. Mam nadzieję, że chociaż Ashley odezwie się do mnie po wyjeździe na uczelnię.

Na zwieńczenie uroczystości wszyscy absolwenci zdejmują czapeczki i podrzucają je do góry, wydając z siebie okrzyki. Dostrzegam, że niektóre czapki są pomalowane, albo mają jakieś ozdoby. Wszyscy się cieszą, przytulają swoich bliskich i przyjaciół, a potem powoli zaczynają się rozchodzić. Podchodzę bliżej do swoich znajomych. Rozmawiają z ożywieniem o całej uroczystości.

Unexpected Love //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz