7. Jump, Lucy, Jump!

335 13 0
                                    

Wczorajsze ognisko było delikatnie mówiąc drętwe. Pan Leaflet rozdawał każdemu kijki do nadziewania kiełbasek i pianek, oraz opowiadał żarty i historyjki. Niektórzy zwinęli się już po pół godziny, tłumacząc się, że chce im się spać. Po pewnym czasie zostali już sami nauczyciele, którzy i tak szybko wrócili do pokoi.

Poznałam bardziej paczkę Ashley i Patricii. Wysoki blondyn to Adam, a czarnowłosy chłopak, który nawet nie rzucał mi się wcześniej w oczy nazywał się Tom. Przez cały wieczór słuchałam ich opowieści, bo siedząc na brzegu, niewiele było słychać z tego, co mówię ja.

Teraz siedzę z dziewczynami na śniadaniu, w duchu przygotowując się na pierwszy dzień zajęć. Śniadanie podane jest w postaci szwedzkiego stołu. Ashley i Patricia jedzą kanapki, ja płatki z mlekiem. Po minach innych osób widzę, że też nie cieszą się tym dniem.

Pan Leaflet chodzi po jadalni i rozdaje każdemu plany zajęć. Mój plan różni się od Ashley i Patricii; podejrzewam że będę miała lekcje ze swoim rocznikiem. Przed oczami mam twarz Amber z rozciągającym się na pół twarzy wrednym uśmieszkem i Matta Montgomery'ego, śmiejącego się z mojej ubitej szczęki. Na szczęście opuchlizna zaczęła znikać i jest już znacznie większa.

Idąc do pokoju po książki i zeszyty myślę o Archiem. Ciekawi mnie, co się z nim dzieje. Czy znalazł sobie kogoś do towarzystwa? Nie chcę, żeby sam spędzał przerwy. Czy nadal ma mi za złe tę sytuację? Oby nie. Chciałabym, żeby nasze relacje były takie, jak przedtem, albo i lepsze. Może przez te dwa tygodnie, gdy mnie nie będzie, trochę ochłonie.

Pakuję plecak i idę na pierwsze zajęcia. Mamy je na świeżym powietrzu, w tym samym miejscu, w którym dzień wcześniej rozgrywaliśmy konkurencje. Nauczyciele wyłożyli koce, żebyśmy nie siedzieli na jeszcze wilgotnej ziemi. Dzisiaj świeci słońce, ale nadal nie jest najcieplej i muszę chodzić w dżinsowej kurtce. Jestem jedną z pierwszych, która pojawia się na miejscu. Nie trzeba długo czekać, aż przychodzi Amber. Patrzy zniesmaczona na koce i siada na jednym, krzyżując swoje długie nogi. Pierwszy raz od dawna widzę ją w miarę normalnie ubraną: ma na sobie zwykłą czarną bluzkę i obcisłe dżinsy. Na stopach nie ma szpilek czy koturnów, tylko tenisówki. Nie zmieniła się jednak jej biżuteria, złote bransoletki i duże kolczyki w kształcie koła pobrzękują przy każdym jej ruchu. Też ma ze sobą książkę i notatnik. Jej mina zdradza ogromną niechęć. W tym akurat się jej nie dziwię.

W końcu o godzinie dziewiątej jesteśmy już wszyscy. Amber łypie groźno na Matta, który usiadł po przeciwnej stronie. On jednak nie zwraca na nią najmniejszej uwagi. Wkrótce zjawia się pan Leaflet z teczką.

- No, kochani. Dzisiaj zajmiemy się czymś bardzo fajnym zobaczycie.

Jakoś nie wierzę, że będzie to coś "bardzo fajnego".

- Jest to naprawdę bardzo łatwe, zobaczycie. Dział, który zaczniemy dziś przerabiać to termodynamika.

Z termodynamiki pamiętam jedynie tyle, że jej nienawidziłam.

- Termodynamika zajmuje się badaniem energetycznych efektów wszelkich zmian fizycznych i chemicznych wpływających na zmiany energii wewnętrznej analizowanych ciał. Dziś skupimy się tylko i wyłącznie na przemianach ciepłych. Przygotowałem dla was kilka zadań. Panno Waters - zwraca się do dziewczyny z długimi, złotymi włosami siedzącej najbliżej niego. - Pomogłaby mi pani z rozdaniem tych kartek?

Dziewczyna podnosi się z koca i wzięła od pana Leafleta mały stosik papierów. Rozdaje je jednej części uczniów, podczas gdy pan Leaflet obdarowuje nimi resztę. Przyjmuję od niego kartkę i wytrzeszczam oczy.

Zadań nie jest kilka, a kilkanaście. A nawet więcej. Odwracam kartkę i ostatnie jest zadanie trzydzieste. Ale można się było tego spodziewać. W końcu przyjechaliśmy tu walczyć o zdanie do następnej klasy.

Unexpected Love //PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz