iv → bench

129 12 10
                                    

━━━━━ 🎨 ━━━━━

Alex założyła kosmyk włosów za ucho, przemierzając park. Chłodne powietrze uderzało w nią raz po raz, ale jej to nie przeszkadzało. Wszędzie było mokro, bo dopiero przestało padać, ale blondynka szła dzielnie przed siebie, od czasu do czasu wymachując błękitnym parasolem we wszystkie strony. Miała na sobie dopasowane kolorystycznie kalosze oraz płaszcz przeciwdeszczowy. Nie bała się, że zmoknie i z uśmiechem na ustach omijała większe kałuże. Weekend zapowiadał się na słoneczny, a jakiś profesor się rozchorował, więc Withman wyrwała się szybciej z uczelni, wróciła do domu, po czym wskoczyła w swój strój idealny na deszcz i wybrała się po nowe przybory plastyczne do sklepu nieopodal swojego mieszkanka. Nuciła pod nosem jedną ze swoich nowych ulubionych piosenek, jakie poleciła jej Red i szła przed siebie, ciesząc się, że czekają ją dwa dni odpoczynku. Nie mogła się doczekać, aż razem z laptopem i przekąskami na chwilę oderwie się od uczelni, wykładowców i zajęć. Minął równy miesiąc, odkąd wszystko się zaczęło, a Alex w końcu przywykła i nie było już tak ciężko. 

Blondynka obserwowała, jak dzieci bawią się w kałużach, a psy biegają tu i tam, sprawdzając otaczające ich zapachy. Alex uśmiechnęła się, gdy pod jej stopami przebiegł jakiś mały szczeniak z różowymi szelkami, a później ominęła kolejną kałużę, zmieniając przy okazji playlistę. Ścieżka zaczęła się zwężać, więc blondynka przyśpieszyła trochę aby nie przebywać za długo pośród wysokich krzewów i nie tylko. Niby tamten park był najbezpieczniejszym ze wszystkich, ale wolała nie kusić losu. Nigdy nie było wiadomo, co czyha w zaroślach. Rozejrzała się ostrożnie tu i tam, ale od razu zmarszczyła brwi. Coś jej nie pasowało. A tym czymś były kartki papieru, które fruwały na wietrze. Alex złapała jedną gdy ta przeleciała obok niej i tym samym uchroniła ją przed skończeniem w kałuży. Rozłożyła kartkę, a jej oczom ukazał się piękny szkic słonecznika, który zaparł jej dech w piersiach. Nie wiedziała czyje to, ale było przepiękne. Rozejrzała się dookoła, chcąc znaleźć właściciela rysunku, ale nikogo nie było. Nawet psów i dzieci. 

Alex ruszyła przed siebie, ciągle się rozglądając i poprawiła sobie torbę, aby nie zsunęła jej się z ramienia. Po drodze znalazła jeszcze kilka innych rysunków,  z czego większość to były kwiaty. Nie miała pojęcia, kto tak pięknie rysował, ani dlaczego to wszystko nie leży w jakiejś teczce, ale zrozumiała, gdy rozpoznała znajomą twarz, skrytą pod kapturem. To był Louis. Ten Louis, o którym tyle Red jej opowiedziała ostatnio i którego tak bardzo chciała poznać z bliska. 

– Wszystko w porządku? – spytała, widząc, jak klęczy na ścieżce i za wszelką cenę, próbuje uratować jak najwięcej rysunków przed wilgocią i wodą. Szatyn poderwał głowę i spojrzał na nią wystraszonymi oczami, a później z powrotem zwiesił głowę. Podniósł się i usiadł na ławce, która stała w pobliżu. Zaczął porządkować rysunki, choć kartki były zabrudzone od błota i innych. Alex przysiadła się obok, zastanawiając się, co się stało, a później spojrzała nieśmiało na Louisa. – Chyba mam coś, co należy do ciebie – dodała, podając mu rysunek słonecznika. 

– T-tak, dziękuje – wymamrotał, czerwieniejąc na policzkach. Blondynka uśmiechnęła się do niego pocieszająco i poprawiła swoje włosy. 

– Pięknie rysujesz – przyznała, a Louis zarumienił się jeszcze bardziej, jakby nie dostając takich komplementów co chwila. – Naprawdę. Gdy zobaczyłem ten rysunek byłam pod wrażeniem. Sama chciałabym posiadać taki talent, ale daleko mi do ciebie - dodała, aby jakoś go zachęcić do rozmowy. 

– To tylko kwiatek – wzruszył ramionami i zerknął na blondynkę. Była naprawdę piękna. I jako jedyna od jakiegoś czasu się z niego nie śmiała. Odwzajemnił jej uśmiech, a później poprawił teczkę i schował już ostatnie rysunki, w tym słonecznik. – Ale cieszę się, że ci się podoba. 

– Bardzo mi się podoba – pokiwała z uznaniem głową, a później przysunęła się do niego. – Jestem Alex. 

– Louis – wymamrotał cicho i nieśmiało, nie mając odwagi spojrzeć jej w oczy i tylko delikatnie potrząsnął jej dłonią. Miała bardzo miękką skórę. - Miło mi cię p-poznać.

– I wzajemnie, Louis – uśmiechnęła się, ale w środku skakała z radości. To wszystko, czego tak bardzo chciała w końcu się działo. Nie mogła się napatrzeć na to, jaki jest przystojny. Miał bardzo piękne oczy. – Co tu robisz? To nie jest chyba zbyt dobra pogoda na rysowanie na świeżym powietrzu, co? – uniosła brew. Przypuszczała, że jest zbyt ciekawska, ale sama chciała się czegoś o nim dowiedzieć. 

– W zasadzie to po prostu wyszedłem się przejść – odpowiedział, a później chrząknął cicho. – A ty?

– Wracam ze sklepu. Musiałam kupić sobie nowy szkicownik i ołówki - powiedziała, wskazując na swoją torbę, gdzie wszystko było bezpiecznie ukryte. Louis kiwnął głową, a później zacisnął mocniej dłonie na swojej teczce i zwiesił głowę. Blondynka kontynuowała rozmowę, a kiedy znów zaczęło padać, schroniła szatyna pod swoim parasolem i we dwójkę wrócili do domu. Louis był pod wrażeniem jej osobowości, a Alex nadal nie mogła uwierzyć, że w końcu z nim porozmawiała. 

━━━━━ 🎨 ━━━━━

co sądzicie?

sztuka • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz