vi → supper

127 14 18
                                    

━━━━━ 🎨 ━━━━━

Alex westchnęła cicho, a powietrze uniosło do góry kosmyk włosów, jaki opadł jej na czoło. Blondynka była w trakcie przygotowywania kolacji, ale czas uciekał niemiłosiernie szybko i nie wiedziała, czym ma się zająć, aby zdążyć i z niczym się nie spóźnić. Niby makaron ze szpinakiem był banalnym daniem, to jednak tamtego dnia wszystko wypadało jej z rąk i nic nie szło, tak jakby chciała. Stała przy kuchence, gotując, a przynajmniej usiłując. Była jeszcze w ogóle nie przygotowana, jeśli chodziło siebie. Nie wzięła prysznica i nie pomalowała się, choć zastanawiała się w duchu, czy to ostatnie na pewno będzie potrzebne. Nie wyglądała tak paskudnie bez makijażu, a ostatnio żaden pryszcz nigdzie jej nie wyskoczył, więc może i rzeczywiście daruje sobie make - up? Louis, bo to właśnie jego zaprosiła na ten wieczór, na pewno nie ucieknie z krzykiem. A przynajmniej taką miała nadzieję. 

Założyła kosmyk włosów za ucho i w końcu wyłączyła palnik. Kuchenka nie była tak nowoczesna, jak mogłoby się wydawać i w żaden sposób nie przypominała najnowszych płyt indukcyjnych, ale Alex to nie przeszkadzało. Nigdy nie mogła się połapać w nowinkach technicznych i starodawne palniki gazowe jej w stu procentach odpowiadały. Blondynka upewniła się, że na pewno nic się nie spali ani nie wybuchnie, po czym w końcu zaczęła skupiać się na sobie. W drodze do niewielkiej łazienki rozebrała się, a brudne ubrania wrzuciła do kosza na pranie. Prysznic zajął jej o wiele mniej niż założyła, co ją ucieszyło. Zdążyła wymyć włosy i ogolić nogi, nie przekraczając wyznaczonego wcześniej limitu czasowego. W samym ręczniku, po prysznicu wyszła, aby znaleźć coś, co będzie mogła na siebie włożyć. Nadal nie miała pojęcia, na co postawić i w jakim kierunku pójść jeśli chodziło o ubiór, aż w końcu zdecydowała się na zwykłe czarne spodnie i koszulkę w słoneczniki, którą bardzo lubiła. Po wszystkim ułożyła jeszcze włosy tak jak chciała i nałożyła tuszu na rzęsy. Kiedy doprowadziła wszystko do porządku i nigdzie po podłodze nie walały się staniki, czy skarpetki, a także ołówki i pomięte kartki papieru, mogła już w spokoju czekać na Louisa. Akurat wtedy zapukał do drzwi, więc blondynka wzięła głębszy oddech i poszła otworzyć. 

━━━━━ 🎨 ━━━━━

Louis przyniósł ze sobą wino, tłumacząc od samego progu, że nie wiedział, jakie Alex lubiła i czy w ogóle lubiła wino, ale uznał, że nie wypada przychodzić z pustymi rękoma. Blondynka była rozbawiona tym, jak bardzo się tym wszystkim przejmował, choć mieli zjeść u niej. Zachichotała, gdy speszył się, bo jej kotka zaczęła ocierać się o jego nogi, chcąc tym samym, aby poświęcił jej trochę uwagi. Szatyn przykucnął, aby podrapać zwierzaka za uchem i uśmiechnął się pod nosem. 

– Nazywa się Frytka, ale mój tata mówi na nią Dżuma, przez to, że jest taka czarna – zaśmiała się, tłumacząc mu wszystko. Louis zachichotał pod nosem, a później wziął kotkę na ręce. 

– Straszny z niej pieszczoch – stwierdził po chwili, a Alex skinęła głową i poprowadziła go do stolika, gdzie przygotowała już dwa nakrycia, a także parę świeczek. Zapach piżma i trawy cytrynowej unosił się już w powietrzu. – Chyba mnie lubi – dodał, gdy Frytka usadowiła się pod krzesłem, które miało być jednocześnie jego miejscem na wieczór. 

– Ona wszystkich lubi, to samo z jej panią – zażartowała, a później wzruszyła ramionami i pomaszerowała z butelką do kuchni, aby znaleźć korkociąg, a także aby przynieść już makaron. Miała nadzieje, że nie wystygł za bardzo i nie był zimny. Po góra dwóch minutach udało jej się wrócić i niczego nie rozlać po drodze, a także nie rozrzucić. – Mógłbyś? – zwróciła się do Tomlinsona, wyciągając do niego korkociąg. 

– J-jasne – pokiwał głową i po chwili już korkiem bawiła się Frytka, a wino znalazło się w dwóch kieliszkach. 

Kolacja minęła im bardzo miło, choć Louis był zestresowany. Alex starała się cały czas, aby atmosfera była miła, a także luźna. Zaczęła z nim otwarcie rozmawiać i zachęcać go do tego, aby opowiadał jej nawet o takich najgłupszych sprawach. W duchu była bardzo szczęśliwa, że chciał spędzić z nią trochę czasu. Gdyby tylko mogła, to z pewnością skakałaby z radości i zachwytu nad tym jak przystojnie wyglądał. Zdążyła polubić już jego perfumy. Były ostre, ale wbrew pozorom przyjemne dla nosa.  Szatyn przyszedł ubrany w granatową koszulę i czarne spodnie, a wszystko to dobrze się zgrywało z kolorem jego oczu i lekkim zarostem na twarzy. Sam szatyn wraz z mijającym czasem, robił się coraz mniej zestresowany. Rozluźnił się i miał wrażenie, że to zasługa Alex, a nie wina, które wypili. Było naprawdę bardzo miło, co mu się spodobało, ponadto Frytka cały czas domagała się pieszczot od niego, co było na swój sposób urocze. Nie żałował, że przyszedł, choć do ostatniej chwili zastanawiał się, czy jednak tego wszystkiego nie odwołać, tłumacząc się jakąś błahą przyczyną. Był niesamowicie nieśmiały, ale Alex powoli to zmieniała. Oczywiście na lepsze. Sprawiała, że Louis zaczynał w siebie wierzyć. 

━━━━━ 🎨 ━━━━━

od dzisiaj rozdziały na sztuce będą się pojawiać co środę i niedzielę! x

sztuka • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz