x → suprise

101 10 9
                                    

━━━━━ 🎨 ━━━━━  

Louis bardzo cenił sobie obecność Alex obok siebie. W prawdzie czasami dalej nie mógł uwierzyć w to, że blondynka się nim zainteresowała i poświęcała mu swoje wolne popołudnia, czy weekendy. Ale bardzo się z tego cieszył. Chodzili razem do jakiś knajpek, czy pubów, do kina i na spacery. Raz byli razem w teatrze, ale sztuka była na tyle nudna, że blondynka zdecydowała o wcześniejszym opuszczeniu sali i pójściu na jakąś kolację w jakieś ciche i przyjemne miejsce. Szatyna zauroczyła jej żywiołowość, ale jednocześnie czułość i talent. Nie mógł się napatrzeć na jej piękne szkice, czy obrazy i robił to regularnie, gdy tylko miał okazję. Dzięki temu naprawdę dobrze się poznali i wkrótce pomiędzy nimi nie było już żadnych sekretów. Znali swoje daty urodzenia, drugie imiona, a nawet znaki zodiaku. Nie zawsze to było potrzebne do pełni szczęścia, ale Tomlinson odkrył, że data przyjścia na świat blondynki zaczęła się zbliżać dosyć wielkimi krokami. Dlatego też zaczął planować dla niej niewielką niespodziankę. Dyskretnie podpytywał o różne aspekty związane z tym, co chciał zrobić, mając nadzieje, że blondynka się nie zorientuje, o co dokładnie mu chodziło i nic się nie wyda, wcześniej niż w dzień jej urodzin. Bardzo mu na tym zależało i chciał, aby Alex poczuła się miło. 

Wtedy jej urodziny wypadały w sobotę. A właśnie w piątek, Louis wyszedł z domu, po tym jak wrócił z uczelni i zrobił sobie coś do jedzenia. Miał nadzieje, że zdąży ze wszystkim i nie będzie musiał jeszcze wracać się do miasta następnego dnia rano. Autobusem dotarł pod budynek schroniska, bo jego niespodzianką miał być kotek. Doskonale zdawał sobie sprawę, że blondynka je uwielbiała i gdy przychodziła do niego, jego kotka miała zastrzyk czułości na kolejnych kilka dni, dlatego też postanowił zaadoptować dla niej jakiegoś futrzaka. On sam w taki sposób stał się właścicielem swojego rudzielca. Nie miał pojęcia tylko, czy Alex na pewno się spodoba taki prezent, ale musiał zaryzykować, bo nie miał innego pomysłu. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że ma Frytkę, ale kiedyś wygadała mu się w sekrecie, że chciałaby mieć jeszcze jednego kociaka. 

Wszedł do środka, po czym od razu rzucił z głowy kaptur. Od rana trochę padało, a nie chciał zmoknąć jeszcze bardziej. Przeczesał palcami swoje włosy, po czym wziął lekki oddech i zebrał w sobie całą swoją odwagę. Musiał to przecież jakoś załatwić, a nie chciał prosić nikogo o pomoc. Tym bardziej Red, bo chociaż ją lubił, to jednak była to Red, a na świecie nie było większej gaduły od niej samej. Podszedł do czegoś w rodzaju biura, gdzie siedziała starsza kobieta, która segregowała jakieś dokumenty. 

- D-dzień dobry... - przywitał się nieśmiało, podgryzając przy okazji wargę. Kobieta spojrzała na niego ze szczerym uśmiechem na twarzy, a Louis niepewnie odwzajemnił gest.

- Słucham, kochaneczku. Czego ci potrzeba? - zapytała, poprawiając plakietkę, która była przypięta do jej sweterka. Nazywała się Jade. 

- Chciałbym zaadoptować kota - odpowiedział, przeczesując palcami włosy. - Moja przyjaciółka ma jutro urodziny i to będzie prezent dla niej - dodał, uzupełniając swoją wypowiedz. Jade zachichotała cicho, a później wstała i poprowadziła go za sobą wgłąb budynku. Louis powoli dreptał za nią, rozglądając się tu i tam. Na ścianach wisiały dziecięce rysunki psów i kotów z podpisanymi imionami, jak dane zwierzę się nazywało. 

Jade zaprowadziła go do pomieszczenia na tyłach schroniska, gdzie znajdowały się wszystkie kotki i oddała w ręce swojej córki. Charlie, podobnie jak jej mama miała ciemne włosy i zielone oczy. Była średniego wzrostu dziewczyną, która jak się dowiedział Tomlinson studiowała weterynarię i nosiła się z zamiarem założenia własnej kliniki w przyszłości. Pokazała Louisowi wszystkie kotki, które czekały na adopcję, a później dała mu stosowną ilość czasu na podjęcie decyzji. Wytłumaczyła mu, gdzie jej szukać, gdy już wybierze kociaka i wróciła do swojego poprzedniego zajęcia, jakim było dawanie szczepień. 

Był to naprawdę ciężki wybór. Louis nie miał bladego pojęcia, na jakiego kociaka się zdecydować i który spodobałby się Alex. Było ich stanowczo za dużo, a każdy jeden zasługiwał na kochającego właściciela, który zabrałby go do domu i dbał, aby wszystko było z nim dobrze. Szatyn siedział nieco bezradnie pomiędzy futrzakami jakiś czas, cały czas się zastanawiając. Napisał nawet do Red, aby mu pomogła, ale powiedziała, że jest zajęta, a on jest dorosłym facetem i to nie imię dla ciebie, więc nie będzie zbyt długo żałował, jeśli wybór nie do końca będzie odpowiedni. Nie pomogła mu tym, ale przynajmniej go rozbawiła. 

Koniec końców, szatyn zdecydował się na małą, białą kotkę, która miała na szyi już różową obróżkę i tak samo różowe, a także urocze poduszki na łapkach. Zabrał ją ze sobą, a kociak od razu rozłożył się u niego na rękach, jak dziecko i zaczął mruczeć z zadowolenia, gdy Tomlinson drapał go po grzbiecie. Uśmiechnął się pod nosem, a później poszedł znaleźć Charlie. Dziewczyna uradowana z tego, że odda kolejnego futrzaka w dobre ręce, zaprowadziła go z powrotem do mamy i we trójkę uzupełnili wszystkie dokumenty. Kotka nie miała jeszcze imienia, ale razem z nowym właścicielem dostała także miseczkę i trochę karmy, aby dobrze się sprawowała. 

━━━━━ 🎨 ━━━━━

połowa za nami!

sztuka • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz