xii → morning

102 10 11
                                    

━━━━━ 🎨 ━━━━━  

Jasne pukle włosów leżały rozsypane na poduszce. Alex była jeszcze pogrążona we śnie i oddychała spokojnie, wyglądając przy tym niesamowicie uroczo. Frytka leżała na samym skraju materaca i pomrukiwała, bawiąc się przy okazji sznurkiem od bluzy blondynki. Ona jednak nie była sama. Leżała wtulona w nagą klatkę piersiową Louisa, który tak naprawdę nie wyszedł z imprezy, a został na śniadanie. Jeszcze wieczorem wszystko nabrało kolorów i pomiędzy dwójką zaczęło się dziać wiele rzeczy na raz. Trochę nadużyli do tego wina, ale okazja była wyjątkowa i urodziny nie zdarzają się kilka razy do roku. Po paru dodatkowych lampkach wszystko wydawało się o wiele prostsze, a odwaga Alex urosła bardzo mocno. Blondynka poczuła się o wiele pewniej i nadała całej sprawie własną prędkość, a także rytm. A szatyn się dostosował. Odpowiadało mu to,, co z nim robiła, choć na początku był we wszystkim bardzo niepewny i nie wiedział do końca, co miał robić. 

Kochali się na ten swój wyjątkowy sposób. Powoli i z dużą ilością czułości. Alex to nie przeszkadzało, a nawet spodobało jej się to o wiele bardziej niż intensywniejsze i mocniejsze doznania. Choć to ona zdecydowanie przejęła kontrolę, to było im dobrze do tego stopnia, że pozostali sąsiedzi na pewno domyślili się, co takiego wyczynia młoda parka studentów. Później zasnęli wtuleni w siebie, choć było bardzo ciężko doprowadzić oddech do normy, a następnie spróbować odpłynąć do krainy Morfeusza. W dodatku ich ciała były rozgrzane, a to z kolei powodowało, że ciągle przekręcali się z boku na bok, nie mogąc znaleźć dogodnej pozycji do spania. Sama Alex skopywała z siebie pościel i Louis musiał pilnować, aby jednak nie zmarzła i się nie rozchorowała. Na szczęście zasnęła o wiele szybciej niż on. Szatyn długo nie mógł sobie przyswoić tego, co się stało i starał sobie wmówić, że to nie jest żaden sen, a rzeczywistość. 

Rano, gdy się przebudził, a obudził się jako pierwszy, nie mógł się napatrzeć na blondynkę. Wyglądała przepięknie i niewinnie, gdy mamrotała coś niezrozumiałego pod nosem, czy też marszczyła go. Szatyn miał nadzieje, że nie śni jej się nic złego, bo nie chciał, aby miała koszmary. Nie mógłby jej w żaden sposób obronić, a ta myśl sprawiała, że robił się o wiele bardziej bezsilny niż myślał, że był. Alex jednak nie śnił się żaden koszmar. Były to po prostu odruchy, których nie kontrolowała i których się nabawiła podczas całego swojego życia i nie mogła się ich pozbyć. O wielu też nie miała pojęcia. 

W końcu odważył się, aby odgarnąć jej kosmyk włosów z policzka. Nie chciał jej obudzić i zrobił to tak delikatnie, jak tylko mógł, więc z tego wszystkiego zagryzł nawet wargę. Udało się, choć blondynka i tak poruszyła się i przewróciła na drugi bok, naciągając na siebie pościel. W dodatku splotła dłoń szatyna ze swoją, układając ją przy okazji na swoim brzuchu. Louis zachichotał na ten gest, po czym ułożył swój podbródek na czubku jej głowy. Uznał, że nie ma sensu bezczynnie leżeć i także się jeszcze prześpi. Była niedziela, więc mieli do tego całkowite prawo i nie musieli się nigdzie śpieszyć. 

━━━━━ 🎨 ━━━━━  

Alex wstała znacznie później niż przypuszczała. Bezszelestnie zsunęła się z łóżka i zaczęła przeszukiwać poszukiwanie wzrokiem, chcąc odnaleźć w ten sposób swoją bieliznę, ale jak na złość nigdzie jej nie było. Wzruszyła tylko ramionami, dając sobie tym samym spokój. Wyjęła z szuflady w komodzie czysty komplet i udała się do łazienki, aby wziąć prysznic. Przy okazji spojrzała na szatyna, który drzemał jeszcze i uśmiechnęła się pod nosem. Była zadowolona z siebie i cieszyła się, że wszystko zapamiętała. Zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że się upiła i nie było to najlepsze wyjście, ale gdyby nie to, to nigdy by się nie odważyła. Louis tym bardziej. 

Po prysznicu wzięła się za sprzątanie. Choć nie miała na to żadnej ochoty, to wiedziała, że później będzie jeszcze gorzej i wolała mieć to wszystko z głowy. Znalazła duży worek na śmieci i wrzucała do niego wszystko to, co się dało, wliczając w to pudełka po pizzy, czy chipsach, butelki po winie i inne. Nie zdawała sobie sprawy, aż do momentu sprzątania, że tyle wypili oraz że naprawdę wydała tyle pieniędzy na alkohol. Pokręciła wtedy głową z dezaprobatą do samej siebie i westchnęła ciężko. Sprzątania było stanowczo za dużo jak na jedną osobę, ale nie chciała budzić Louisa. Skoro spał, to spał. Poza tym za to wszystko co dla niej zrobił w ostatnim czasie zasługiwał. A blondynka w końcu się uporała z tym wszystkim. Wyniosła śmieci, zmyła naczynia, a wypolerowane kieliszki wsunęła z powrotem do szafki, gam gdzie było ich miejsce. Poświęciła im dużo uwagi, więc liczyła na to, że się nie zakurzą to następnego użytku. Tego spodziewała się z kolei dosyć prędko, więc nie było nawet o tym mowy, ale uznała, że nie będzie mówić tego głośno. Przecież nie wypadało mówić o sobie jako osobie, która nadużywa wina. 

━━━━━ 🎨 ━━━━━

w końcu wolne, mój boże

sztuka • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz