xiv → act

105 11 11
                                    

━━━━━ 🎨 ━━━━━ 

Dym z papierosa unosił się w powietrzu, które i tak zrobiło się ciężkie. Alex zaciągnęła się kolejny raz papierosem i zerknęła na to jak kłęby opuszczają jej usta, nieco ograniczając widoczność. Jej to jednak nie przeszkadzało. Choć obiecała sobie - a przy okazji także Louisowi - że nie będzie sięgać po papierosy, gdy nie będzie tego potrzebować, to jednak tamtego dnia nie mogła się powstrzymać. Nie potrafiła wyleżeć przed szatynem nieruchomo, a unoszenie dłoni do ust co jakiś czas nie rozpraszało go do tego stopnia, że nie mógł się na niczym skupić. Regularnie przenosił wzrok z kartki na jej nagie ciało i z jej nagiego ciała na kartkę. Wszystko zaczęło się od tego, że Louis przyniósł wino. Mieli razem spędzić wieczór. Trochę porozmawiać, coś obejrzeć i coś zjeść. Jak w każdy inny piątek. Nic z tego jednak nie wyszło. A przynajmniej nie miało wyjść. Po pierwszych dziesięciu minutach zaczęły się jakieś mniej czy bardziej grzeczne gesty skierowane do tej drugiej osobie, a po piętnastu blondynka siedziała już na szatynie i składała pocałunki na jego szyi, a on zaciskał swoje dłonie na jej pośladkach. Nikogo to nie powinno dziwić, a już na pewno nie dziwiło ich samych. Wino dodało im trochę pewności siebie, a nie był to pierwszy raz, kiedy wszystko sprowadzało się do wyrażania wszystkich uczuć, którymi już się już obdarzyli. 

– Rumienisz się – zachichotała, gdy złapali przez chwilę kontakt wzrokowy. Blondynka uśmiechnęła się do niego, choć miała zachować lekko tajemniczy wyraz twarzy, aby dodać klimatu szkicowi. Louis uparł się, że ją uwieczni na swoich kartkach, gdy już odpoczęli po tym jak się kochali. Alex na początku nie chciała się zgodzić, ale szatynowi nie zajęło zbyt wiele czasu namawianie jej na coś takiego. Kiedy chciał, potrafił być bardzo przekonywujący. A Alex bardzo łatwo mu ulegała i choć czasem naprawdę nie powinna, to jednak stale to robiła. 

– Wcale, że nie – zaprzeczył szybko, choć po tym jak rzucił okiem na lustro stojące w kącie, zobaczył, że blondynka ma rację. Jego policzki były coraz bardziej czerwone, przez co westchnął cicho i podgryzł wargi. – Nie jestem.

– Uroczy – stwierdziła, w dalszym ciągu chichoczą, po czym strzepała popiół do popielniczki. - Naprawdę, Louis. 

– Już myślałem, że zrobiłem się bardziej męski, po tym co ostatnio usłyszał ode mnie Jonathan.

– To było gorące – uznała, zerkając na niego. Miała ochotę wstać i przeczesać mu palcami włosy, a także odgarnąć je mu z czoła, ale uznała, że musi wytrwać.

Louis wrócił do szkicowania, a Alex zamilkła na jakiś czas. Mogłaby się wpatrywać w niego bez końca. Był niesamowicie przystojny, a w pomieszczeniu, w którym nie było zbyt wiele światła, wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie. Blondynce naprawdę robiło się gorąco z każdą kolejną chwilą, a sekundy jakie mijały stawały się powoli nie do wytrzymania. Siedział przed nią bez koszulki, a ubrany jedynie w swoje spodnie, które odsłaniały trochę za dużo, a jednak zasłaniały dostatecznie dużo, aby pobudzić wyobraźnię blondynki do tego stopnia, że nikt nie chciałby oglądać tych obrazów poza nią samą i ewentualnie Tomlinsonem. 

– Wiesz, tak naprawdę odkąd cię zobaczyłem pierwszy raz, to chciałem cię narysować – przyznał po jakiejś pół godzinie, gdy już skończył. Nie trwało to jakoś szczególnie długo, ale wystarczająco, aby blondynka zrobiła się już niecierpliwa. 

– Ja chciałam z tobą porozmawiać – przyznała, naciągając na swoje ciało satynowy szlafrok, który był w ciemnym kolorze. – I od razu uznałam, że jesteś bardzo przystojny. Byłam ciekawa jaki jesteś w środku i bardzo się cieszę, że mogłam to sprawdzić. A raczej, że dalej to robię – dodała, po czym usiadła mu na kolana i uśmiechnęła się do niego. Oplotła ramionami jego szyje, a dłonie Louisa wkradły się na jej talię. 

Tomlinson musnął swoimi ustami jej obojczyk i westchnął cicho ze szczęścia. Nie mógł się przy niej nie uśmiechać, bo wpływała na niego w tak pozytywnym stopniu, że było to nie do opisania. A przynajmniej on nie potrafił tego opisać. Alex z kolei wplotła palce w jego włosy, przy okazji opierając swoją głowę o jego ramię. Było jej tak bardzo wygodnie i mogłaby już tak siedzieć bez końca. Cieszyła się, że był piątek i będą mieli dla siebie dużo czasu. Przyłapała się na tym, że po całym zabieganym tygodniu zdążyła się za nim stęsknić i to tak naprawdę mocno. 

Louis także się za nią stęsknił i choć widywali się tu i ówdzie, to jednak nie było to samo, co popołudnie spędzone tylko i wyłącznie z nią, czy zaśnięcie przy jej boku. Bardzo mu brakowało takich rzeczy podczas tygodnia i z radością wyczekiwał na weekend, kiedy to czasem w ogóle nie wychodzili z łóżka, no chyba, że któreś musiało do toalety. Razem leniuchowali, razem się uczyli, razem jedli i razem się budzili, czy zasypiali. Coraz więcej rzeczy robili razem, a szatynowi naprawdę to odpowiadało i cieszył się, że mieszkają tak blisko siebie, dzięki czemu miał ją zawsze na wyciągnięcie ręki. 

━━━━━ 🎨 ━━━━━

w następnym tygodniu ustawa przewiduje jakiś maratonik B)


sztuka • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz