xvi → breakfast

90 8 11
                                    

━━━━━ 🎨 ━━━━━ 

Louis bezszelestnie wydostał się z łóżka i naciągnął na siebie bokserki, a także dresy. Od jakiejś pół godziny niemiłosiernie burczało mu w brzuchu i był głodny. Choć nie chciał zostawiać blondynki samej to i tak zamierzał powędrować do kuchni, aby w lodówce znaleźć coś na śniadanie. Tamtą noc spędzili u niego, więc czuł się trochę swobodniej, choć tak naprawdę nieważnie, kto u kogo spał, to czuł się tak jakby był u siebie. Szatyn zerknął na Alex, która przekręciła się na drugi bok na łóżku i wymamrotała coś niezrozumiałego pod nosem, po czym zachichotał i już wyszedł z sypialni. Nogi same zaniosły go do kuchni, gdzie od razu nastawił wodę na kawę. Zaczął się zastanawiać, na co blondynka miałaby ochotę, ale nie było zbyt dużego wyboru. Jakieś tosty, jajecznica, ewentualnie omlet, ale tego ostatniego Louis nie potrafił zbyt dobrze przygotowywać i wolał nie otruć niczym Alex. 

Oparł się o drzwiczki, po czym zmierzył wzrokiem półki w lodówce i wyjął to co mogło mu się przydać. Starał się przy tym nie hałasować, ale koty i tak robiły swoje, więc mógł zapomnieć o tym, że blondynka się tak szybko nie obudzi. Choć po cichu na to liczył, bo chciał jej przygotować śniadanie do łóżka. Do pomocy włączył sobie radio, choć podczas całego przygotowywania posiłku nie usłyszał ani jednej znajomej piosenki, nie wspominając o tym, aby prowadzący poranny program zdecydował się na coś, co byłoby ulubioną piosenką szatyna. Tomlinson jednak nie narzekał i był przyzwyczajony do tego, że jeśli chodziło o radio, to raczej nie ma na co liczyć. 

Dosyć szybko uwinął się ze śniadaniem. Jajecznica wyszła całkiem przyzwoicie, tosty również, poza tym znalazł się też jakiś dżem, który wydawał się być zjadliwy. Louis sam z siebie zaryzykował i po upewnieniu się, że nie dzieje mu się nic złego, ułożył słoiczek na tacce, po czym wziął ją już na ręce, uważając przy tym, aby nic się nie rozlało. Po cichu dotarł z powrotem do sypialni i przysiadł na skraju łóżka, gdy zauważył, że Alex jest w stanie wracania do żywych. 

– Dzień dobry – przywitał się, po czym posłał blondynce szczery uśmiech. – Jak się spało?

– Dzień dobry – odwzajemniła gest, po czym nakryła swoje piersi prześcieradłem i założyła kosmyk włosów za ucho. – Dobrze, a nawet za dobrze. A tobie? – dodała, nachylając się do podłogi, aby znaleźć jakąś koszulkę szatyna, którą mogłaby na siebie ubrać. 

– Nie narzekam – zaśmiał się. – Zrobiłem ci śniadanie. Pomyślałem, że będziesz chciała coś zjeść zanim wyjdziesz, więc proszę. 

– Jesteś kochany, dziękuje – przysunęła się do niego, aby jakoś mu podziękować za to i skończyło się na krótkim pocałunku, który Tomlinson dosyć mocno odwzajemnił. – Muszę ci kiedyś też zrobić śniadanie. 

– Nie musisz – pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem. – Potraktuj to jako taki prezent. 

– Louis, za bardzo mnie rozpieszczasz – pokręciła głową, gdy już wzięła się za jedzenie. Upiła kilka łyków kawy, a później wzięła na ręce talerzyk z jajecznicą, którą szatyn udekorował kawałkami pomidorów i szczyptą posiekanego szczypiorku. Alex ślinka ciekła na samą myśl, jak to wszystko pewnie dobrze smakuje. 

– Nie – pokręcił głową. – Po prostu dbam o to, abyś wyszła z domu ze śniadaniem. Nie będzie cię cały dzień, więc wolę mieć pewność, że chociaż tyle zjadłaś - dodał, wzruszając ramionami. Alex umówiła się z Red, bo dawno gdzieś razem nie wychodziły, a Davenport zachciało się damskiego wypadu na miastu. Blondynka nie mogła się nie zgodzić, poza tym Michael miał w zamian przyjść do Tomlinsona i mieli razem oglądać jakiś bardzo ważny mecz piłki nożnej, więc wszyscy powinni być szczęśliwi. 

– Już nie przesadzaj, przecież nie jestem takim niejadkiem – wymamrotała z pełną buzią. Louis zerknął na nią z karcącą miną, przez co blondynka zachichotała pod nosem i pokręciła głową. - No dobra, dobra. Tu mnie masz.

– Naprawdę nie masz we mnie żadnej wiary – skrzyżował dłonie na piersi, gdy oparł się o ścianę na przeciwko łóżka, aby móc na nią swobodnie spoglądać. – Nic a nic. 

– Już nie przesadzaj. Jakieś tam małe pokłady mam. Małe, ale są. Nie rozumiem, o co ci chodzi w tym momencie – przyznała całkiem niewinnie, po czym przełknęła ostatnie kęsy tostów. Musiała się śpieszyć, jeśli chciała zdążyć i się nie spóźnić. W prawdzie Red nie miałaby jej tego za złe, ale Alex wolała być punktualna. 

Blondynka po śniadaniu oraz po tym jak odniosła naczynia do kuchni, do zlewu, pożegnała się z Louisem. Chciała jeszcze wziąć prysznic przed wyjściem, a także się nieco pomalować. Nie miała pojęcia też, w co się ma ubrać, a na to musiała jednak przeznaczyć trochę czasu, niczym stereotypowa kobieta. Szatyn pożegnał ją z uśmiechem na ustach i obiecał, że spotkają się wieczorem, gdy oboje będą już z powrotem wolni. Alex tak naprawdę nie mogła się tego doczekać i gdyby tylko mogła, to z radością spędziłaby z nim cały dzień na leniuchowaniu. 

━━━━━ 🎨 ━━━━━

jeszcze tylko cztery do końcaaaaa

sztuka • tomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz