Mark
— Halo — usłyszałem męski głos, tylko dlaczego Juli telefon odbiera jakiś facet. Ona jest jak magnes.
— Gdzie Julia? — odrazu zapytałem rozpoznając głos prawniczka.
— Właśnie nie wiem nie ma jej z tobą?
— To bym nie pytał cię gdzie ona jest — ten facet chyba kupił sobie zawód.
— Chciałem ją przeprosić, bo się pokłóciliśmy. Gdy wszedłem na klatkę drzwi były otwartę na oścież, a kot siedział na klatce. Nigdzie jej nie ma, mam złe przeczucie to nie w jej stylu.
— Na co czekasz?! Dzwoń na policję, niedługo będę, wsiadam do samolotu.
Rozłączam się po czym zajmuję miejsce w samolocie. Niestety ja też mam złe przeczucia, ona musi być cała i zdrowa. Oni, bo dziecko również. Kurwa, zaczynam się denerwować przecież raczej nie wyskoczyła na zakupy. W moich oczach stają łzy i jestem tak kurewsko bezradny w tym jebanym samolocie. Startujemy, więc niedługo będę w Nowym Jorku. Podróż ciągnie mi się w nieskończoność, ale w końcu lądujemy. Szybko kieruję się w stronę samochodu i odjeżdżam z piskiem opon. Łamie po drodzę wszystkie zakazy jakie są możliwe, łącznie z niezapiętymi pasami. Co chwilę próbuję wyrwać kierownicę że złości. Mój telefon napierdala jak głupi, dzwoni Lisa. Jeszcze tego mi brakowało, więc rzucam telefon na tylne siedzenie.
Wysiadam pod blokiem Juli i wbiegam po trzy schodki na górę. Gdy otwieram drzwi widzę Taylora i dwóch policjantów.
— Może pana przyjaciółka wyszła na zakupy? — pyta policjant.
— Nie napewno by zamknęła mieszkanie — mówi.
— Jest pan prawnikiem sam pan rozumie, że mamy związane ręce przez czterdzieści osiem godzin.
— W dupie to mam rozumiesz?! Macie ją sprowadzić, teraz już natychmiast! — wtrącam się.
— Niech pan się uspokoi, nerwy to zły doradca — mówi młody policjant, pokazując kajdanki.
— Dobra, uspokój się — mówi do mnie prawnik klepiąc po ramieniu.
Posyłam mu spojrzenie w stylu, dotknij mnie jeszcze raz, a cię zabiję.— Panowie jeżeli pani Julia nie wróci do jutra, proszę się zgłosić ze względu na jej ciąże zaczniemy szybciej jej szukać — policjant podaję nam obu dłoń i wychodzi.
— Gdzie ona może być? — pytam mężczyzny łapiąc go za poły marynarki.
— Nie wiem - odpowiada może Ana coś będzie wiedzieć... — dodaje.
— Dzwoń — ponaglam go.
Taylor od dziesięciu minut próbuje, dodzwonić się do przyjaciółki Juli, ale nic z tego. Wyrywam mu aparat z ręki.
— Jedźmy do niej.
— Ok, to dobry pomysł — w końcu w czymś się zgadzamy.
— Kurwa, a co jeśli wróci?
— Poproszę sąsiada, żeby tu przyszedł zadzwoni jak wróci.
Potakuję mu głową i wychodzimy. On poszedł do sąsiada, a ja czekam przy swoim aucie.
— Moim pojedziemy — odzywa się.
— Wolę swoim — mówię.
— Nie znasz drogi, a nie ma czasu na naukę.
No tak, tym razem ja muszę przyznać mu rację. Wsiadamy do auta i ruszamy.
Po kilku minutach milczenia nie wytrzymuję i odzywam się.
— Dodaj gazu, kierujesz jak pizda.
— Sherlocku, a nie pomyślałeś o tym, że jak zatrzyma nas policja to stracimy cenny czas? — jak ten facet może być taki opanowany, gdy ja w środku cały dygoczę.
Wysiadamy pod firmą Juli i pędzimy do sekretariatu. Po drodzę spotykamy Megan.
— Gdzie jest Ana? — pyta mężczyzna.
— Witaj Mark — mówi ignorując Taylora i zwracając się w moją stronę.
— Gdzie Ana? — ponawiam pytanie.
— Skąd mam wiedzieć? Wzięła dzień wolnego na dzieci, bo jej mąż gdzieś wyjechał. A wy co jak poparzeni?
Ignorujemy ją i biegiem wychodzimy z biurowca.
Wysiadamy pod pięknym, białym parterowym domkiem. Trawnik jest idealnie przycięty i słychać głosy roześmianych dzieci. Wchodzimy na podwórko i idę za mężczyzną. Wchodzimy do ogrodu, gdzie wodą z węża ogrodowego leje kobieta, która widziałem w szpitalu w stronę swoich dzieci, a one piszczą szczęśliwe.
— Taylor? — pyta zakręcając wodę na co dzieci wydają dźwięk niezadowolenia. Spogląda w moją stronę i widzę w jej oczach zdziwienie.
— Anna powiedz, że Julia jest u ciebie — mówi Taylor, a głos mu się łamie.
— Nie ma jej u mnie, a coś się stało?
Mężczyzna opowiada jej co i jak, a ona słucha z niepokojem.
— To do niej nie podobne, jadę z wami może już wróciła — mówi stanowczo.
Czekamy w samochodzie na kobietę, która poszła dom dalej zaprowadzić dzieci do mamy, a mnie szlag jasny trafia.
— Gdzie może jeszcze być? — pytam.
— Nigdzie, nie wiem — odpowiada zrezygnowany.
W końcu przychodzi przyjaciółka Juli i ustalamy, że wracamy do mieszkania mojej kobiety. Jesteśmy bezradni, ale jak oni nie wiedzą, gdzie może być to ja tym bardziej.
Siadam w pokoju na kanapie i gapie się bezmyślnie w zegarek minęła godzina odkąd tu siedzę i czuję że już dłużej tu nie wytrzymam. Wstaję gwałtownie.
— Jadę na policję. Muszą zacząć jej szukać natychmiast — mówię stanowczo. W tym momencie nasze trzy głowy kierują się w stronę otwieranych drzwi, w których staję na wpół naga, zapłakana Julia.
Podbiega do Taylora i mocno się w niego wtula.
— Tak bardzo się bałam, tak się bałam — przytula się do niego, a on glaszczę ja po włosach i całuję w głowę.
W tym momencie, moje serce pęka na pół. Dlaczego on, a nie ja? Czy to przy nim czuję się najbezpieczniejsza? Nagle Julia robi coś czego nikt z nas się nie spodziewał. Mocno policzkuję mężczyznę.
— To wszystko twoja wina! Twoja! — wykrzykuje mu w twarz, a ja już nic nie rozumiem. Biorę koc i zarzucam na nią, ale nie dotykam jej widząc w jakim jest szale...
CZYTASZ
Klient (zakończone)
RomanceJulia pracuje w agencji reklamowej, ma poukładane życie, choć jest bardzo samotna. Co się stanie, gdy jej ważny klient okaże się jej pierwszą miłością, a jej były mąż będzie próbował ją odzyskać. Tego dowiecie się czytając moją książkę. W opowieśc...