Rozdział 20

5.2K 239 1
                                    

Mark

Odwołałem spotkanie w firmie, krążyłem długo po mieście myśląc, nawet chciałem zatrzymać się w barze i upić do nieprzytomności, ale nie mogłem. Nie chciałem znów popadać w nałóg. Musiałem wziąć się w garść. Miesiąc minął mi w pracy. Do domu wracałem tylko na noc wymawiając się, że mam dużo pracy unikałem Lisy. Któregoś dnia w końcu wpadłem na pomysł.
Właśnie jadę do domu powiedzieć Lisie, że jeszcze raz muszę wyjechać do Bostonu w sprawach służbowych. Muszę porozmawiać z Julią, nie mogę jej tak zostawić. Kocham ją jak wariat, gdybym mógł cofnąć czas. Może ona zaakceptuję moje dziecko, przecież nie musze być z Lisą co prawda nie chce być weekendowym tatusiem, ale może uda się to wszystko jakoś poukładać...

Wchodzę do domu i odrazu natykam się na Lise.

— Mark, właśnie Lucy kolację podała umyj ręce i chodź jeść.

— Przykro mi ale będziesz musiała zjeść sama, znów muszę wyjechać do Bostonu na chwilę.

— Kochanie, chętnie pojadę z Tobą — powiedziała.

— Liso, jesteś w ciąży musisz się oszczędzać i będzie ci się nudzić. Mam bardzo dużo spotkań biznesowych — składałem.

— No dobrze, ale obiecacaj mi coś. Jak wrócisz poświęcisz mi więcej swojej uwagi. Nie samą firma człowiek żyje.

— Dobrze, ale teraz już muszę iść — podchodzę do niej i całuję jej brzuch.

— A ja? — pyta Lisa.

— Jestem znów podziębiony — wstaję całuje ją w czoło i idę się pakować.

Jadąc autem ciągle myślę o tym co dalej robić. Chcę być ojcem i to bardzo, ale nie wiem czy będę szczęśliwy u boku Lisy, jeżeli kocham Julie. Jak Julia nie zgodzi się z mną być, będę chciał ją o coś prosić. Droga mi się cholernie dłuży. Jeszcze do tego wszystkiego jutro mają przyjechać moi przyszli teściowie. Ojciec Lisy jest nawet spoko, ale jej matka jest okropna. Jest wyrachowaną zimną suką. Kocha pieniądze na tyle, że jak by była taka potrzeba to sprzedała by córkę, siedemdziesięcio latkowi, aby zapewnić sobie dobrobyt liczy się tylko kasa.
Nie wiem jak matka i córka mogą tak bardzo się od siebie różnić.

W końcu stoję przed drzwiami Juli, ale nikt mi nie otwiera drzwi. Wychodzi jej sąsiad obok.

— Cześć nazywam się Tom i jestem sąsiadem Juli — mówi po czym podaję mi dłoń.

— Mark — przedstawiam się.

— A to ty jesteś ten sławny Mark, miłość Juli?

— Tak, chyba tak opowiadała ci o mnie blisko jesteście? — pytam.

— Nie tak blisko, jak myślisz kolegujemy się to wszystko, a o tobie coś tam wspominała — mówi mężczyzna.

— Chyba nie ma jej w domu? — pytam.

— Nie, była dziś Ana jej przyjaciółka po rzeczy, Julia jest w szpitalu, ale nic więcej nie wiem. Ponoć to nic poważnego, a jakieś badania które wymagają hospitalizacji.

— Jaki to szpital? 

— Zaczekaj — mówi chłopak po czym przynosi mi karteczkę z adresem.

— Dzięki — biorę adres i zbiegam po schodach.

Po kilku minutach docieram do szpitala, pytam w rejestracji jaki numer pokoju ma Julia, ale nikt nie chce mi udzielić informacji. Wiec chodzę sam i szukam jej. W końcu został mi ostatni oddział. Nie sądzę, żeby to tu leżała, bo to oddział ginekologiczny. Co Julia miała by tu robić, ale idąc przez korytarz słyszę rozmowę telefoniczną ładniej blondynki.

— Luke, kochanie mam niesamowitą wiadomość. Julia jest w ciąży! — blondynka mówi na tyle głośno, że chyba cały szpital to słyszy.

— Tak możesz przyjechać, za godzinę po mnie. Jeszcze chwile zostanę, ale Taylor poszedł do sklepu i jak tylko wróci to myślę, że się nią dobrze zaopiekuję. Jest coś jeszcze, ale to trudny temat porozmawiamy później. Czekam pa — blondynka odwraca się od okna i wpada na mnie.

— Czy Pan mnie podsłuchuję? — pyta oburzona.

— Julia jest w ciąży? — pytam. Myślałem że to zbieg okoliczności, że akurat usłyszałem imię Julia, ale gdy usłyszałem drugie imię Taylor to odrazu wiedziałem, że chodzi o moją Julie.

— Kim pan jest? — zapytała blondynka.

— Mark.

Blondynka otworzyła szeroko swoje czekoladowe oczy i rozdziabiła buzię, po czym spojrzała na drzwi do pokoju na przeciwko nas. Odrazu domyśliłem się, że tam leży Julia.

— Zaczekaj, nie możesz tam wejść! — krzyknęła dziewczyna

— Spróbuj mnie powstrzymać — odwróciłem się i otworzyłem drzwi, odrazu zamykając za sobą.

To co ujrzałem złamało mi serce. Julia leżała blada jak ściana, podłączona pod kroplówkę i monitor tętna.

Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że śpi. Jest taka piękna, taka drobna i bezbronna. Pogłaskałem ją delikatnie po policzku, a ona najpierw wtuliła się w moją rękę, a następnie otworzyła  oczy.

— Mark co ty tu robisz — zapytała się szybko siadając, a monitor zaczął szybciej piszczeć gdy jej tętno przyspieszyło na mój widok.

— Przyjechałem do Ciebie wszystko Ci wyjaśnić.

— Nie chce żadnych wyjaśnień, zostaw mnie.

— Chciałem zerwać z Lisą, ale powiedziała mi że jest w ciąży nie mogłem jej tak zostawić.

— I dobrze jedź do narzeczonej i bądź szczęśliwy.

— Czy ze mną jesteś w ciąży? — zapytałem z nadzieją w głosie

— Zwariowałeś?!

— To kto jest ojcem w takim razie?
— on — Julia wskazała głową w stronę drzwi, gdzie stał prawniczek.

— Taylor wytłumacz Markowi, że jesteśmy razem i spodziewamy się dziecka — zwróciła się Julia w stronę mężczyzny, ale w jej głosie było coś nie tak...

— To prawda — powiedział elegancik z dumą w głosie.

Wszystko się pokomplikowało. Czuje taką pustkę. Tylko jakoś nie chcę mi się wierzyć w to wszystko. Jest jedna rzecz którą muszę sprawdzić. A teraz musze grać.

— W takim razie szczęścia życzę... — powiedziałem odwracając się do Juli a w moich oczach stanęły łzy. Spojrzała na mnie, ale nie w oczy po czym odwróciła głowę w stronę okna, a ja wyszedłem.

Wsiadłem do samochodu i udałem się do hotelu jeszcze dziś muszę sprawdzić w którym miesiącu jest Julia...

Klient (zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz