Rozdział 1

12.1K 360 26
                                    

Tak mi ciepło i przyjemnie, ale czas wstawać, piskliwie że snu wyrywa mnie budzik, otwieram oczy jest godzina szósta piętnaście. Siadam na łóżku i leniwie się przeciągam, po czym zakładam kapcie.
Wchodzę do łazienki, biorę szybki prysznic, suszę moje niesforne włosy które sięgają za łopatki i ta grzywką. Niby prosta ale zawsze się gdzieś zawinie. Jestem brunetką, bardzo niską ale cóż mówi się za małe jest piękne, więc myślę że moje sto pięćdziesiąt centymetrów też jest piękne. Podchodzę do szafy dziś standardowo, koszula wsadzona w spodnie i marynarka do tego botki.

Schodzę na dół sprawdzając trzy razy czy na pewno zamknęłam drzwi na klucz, po czym wsiadam do mojej czerwonej strzały, jeszcze dziesięć kilometrów i będę w pracy. Wchodząc bardzo mile mnie wita Ana, sekretarka i jednocześnie moja najlepsza przyjaciółka.
Ana jest moim przeciwieństwem, jest blondynka z długimi nogami jest też szczęśliwa żoną i matką. Uwielbiam jej orzechowe oczy, kiedy patrzy z troską spod swoich długich rzęs.

— Cześć kochana — i od razu humor mi się poprawia jak ją widzę.

— Część mała — tylko ona może tak na mnie mówić.

— Masz coś dla mnie? — pytam kierując się do swojego biurka.

— Tak, Harpia cię wzywa.

— O kurczę nie wiesz co chcę? — pytam retoryczne po czym udaję się do pokoju przełożonej.

Harpia to nasza dyrektor, nazywamy ją tak z Aną, bo poluje na wszystkich bogatych facetów wyssie z nich życie, a raczej kasę i zostawia. Tak naprawdę ma na imię Megan.
Przechodząc przez korytarz zastanawiam się czego ona znów chce, dziś jest ważny dzień dopinam umowę z ważnym klientem.

— Dzień dobry pani dyrektor chciała mnie pani widzieć?

— Tak, pakuj się i natychmiast ruszaj do Nowego Jorku. Ana ci wyślę sms-em dane hotelu, w którym masz dziś wieczorem spotkanie biznesowe.

— Ale ja nie mogę dziś, dopinam ważna umowę z dużym klientem — kurwa nie oddam go nikomu, on jest mój. Duża prowizja z niego się szykuje.

— Jedziesz właśnie w tej sprawie, klient chcę osobiście omówić szczegóły umowy i podpisać.

— Rozumiem to nie będę marnować czasu, zbieram się.

— Wyssij z niego jak najwięcej mała, a i jeszcze jedno będziesz mu towarzyszyć na wszystkich konferencjach.

— Ja?

— Tak, obiecałam mu to.

— No dobrze, niech tak będzie — wyszłam z gabinetu i przewróciłam oczami.

Co to ma być? Czy ja pracuję jako specjalista do spraw reklamy czy dziewczyna do towarzystwa?

Wszystko załatwiłam z marketingiem, dziś właściciel miał podpisać umowę i miało by po wszystkim. Eh faceci zmienni są.

Weszłam do biura w grobowym nastroju.

— Mała ty się ciesz, a nie masz minę jak by ktoś umarł.

— Wiedziałaś, podła żmijo — mówię do przyjaciółki celując w nią palcem.

— Ty się ciesz przynajmniej pozwiedzasz — powiedziała Ana z rozmarzonym wzrokiem, ale ja nie podzielam jej entuzjazmu.

Klient (zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz