Rozdział 12

6.3K 260 8
                                    

Mark

Jadę samochodem już ponad dwie godziny. Do Bostonu mam jeszcze trochę. Dociskam gaz do dechy w moim Audi Q7 , a w mojej głowie ciągle się kotłuje. Cały czas myślę o rozmowie z tym dupkiem, nie wiem co zrobię jak go nie będzie. Zachowuje się irracjonalnie, Julia wydobywa ze mnie wszystkie zwierzęce instynkty. Co zrobię jak on u niej będzie to proste, zabije go. Co zrobię z Julią nie wiem, ale kusząca jest myśl, żeby ją porwać, uwięzić, żeby już nikt inny nigdy jej nie dotknął, bo ona jest moja!

Próbuje sięgnąć po telefon, jest pod siedzeniem pasażera, bo jak dzwonił co chwilę rzuciłem nim. Sięgam po telefon to znów dzwoni Lisa mam już, dziewięć nie odebranych połączeń od niej. Ignorują następne połączenie, wybieram numer Megan.

- Słucham ?

- Megan, potrzebuje adres Juli.

- Mark, coś nie tak z umową?

- Wszystko ok, mam trochę prywatną sprawę.

- Ale, wiesz że ja nie mogę podać ci adresu.

- Meg, taka kobieta jak ty wszystko, może, dla ciebie nie ma rzeczy nie możliwych - próbuje ratować sytuację.

- Och, Mark ty wiesz jak mnie podejść, podam Ci, ale odrazu mnie odwiedź.

- Bardzo chętnie, ale obok siedzi narzeczona, innym razem ok?

- No dobrze, wyślę ci adres wiadomością.

- Kochana jesteś czekam.

Rozłączam się i znów moje myśli krążą wokół Juli. Wystukuje wiadomość Lisie.

Dostałem ważny telefon z firmy muszę coś załatwić w Bostonie, zadzwonię jak będę miał chwilę.

To powinno ja uspokoić, na chwilę i dać mi trochę czasu. Odczytuje wiadomość z adresem. Wbijam w nawigacje i znów deptam gaz w podłogę.

* * *
Stoję pod drzwiami i wale w drzwi, po jakimś czasie otwiera facet w samych bokserkach, przepycham go i wchodzę do środka i czuję zapach Juli, to ona.

- Ty palancie co żeś, jej zrobił? - pytam, bo nie wierze, że ona tu go wpuściła dobrowolnie.

- Mówiłem, że Jul jest ze mną i dobrze się bawimy, to moja żona.

- Była żona! - zaciskam dłonie w pięści, a on robi to samo.

- Skrzywdziłeś ją nie pierwszy raz!

- Co ty gadasz frajerze - już chcę go uderzyć, ale w drzwiach od jakiegoś pokoju staje Julia w skąpej koszulce nocnej i zakłada szlafrok, robi się blada.

- Mark co ty tu robisz?

- Co ja tu robię co on tu robi?!

- Kocham się z żoną?

- Z byłą żoną - odpowiadamy równocześnie z Julią.

- Julia powiedz, że to nie prawda, to nie może być prawda! - Julia tylko kiwa delikatnie głową w prawo i lewo.

- Mark nie masz do mnie żadnych, praw! Masz narzeczoną i zaraz bierzesz ślub, czego właściwie chcesz? Zresztą nie muszę ci się tłumaczyć, jestem z Taylorem i jestem szczęśliwa ty też bądź.

- Od kiedy z nim jesteś?

- Co cię to obchodzi? - i znów się gość wtrąca, dosyć tego.

Idę w stronę drzwi i otwieram szeroko, a jej były idzie za mną myśląc, że wychodzę korzystam z okazji i jego zaskoczenia, wypycham go z mieszkania i szybko zamykam drzwi do mieszkania na klucz. On wali w drzwi i głośno krzyczy, a ja mam to w dupie, że jest na klatce w samych gaciach.

- Mark, oszalałeś? Wpuść Taylora. Taylor już otwieram!

- Po moim trupie! Tak oszalałem, oszalałem przez ciebie! - idzie w stronę drzwi, a ja łapie ją w pasie, ona próbuje się uwolnić bez skutecznie i jedynie kopię mnie po piszczelach, machając nogami w powietrzu.

Zbliżam się do jej ucha i mówię.

- Chcę tylko, porozmawiać rozumiesz?

- Puść mnie!

- Uspokoisz się i porozmawiamy?

- Jak wpuścisz Taylora.

- Wpuszczę go jak porozmawiamy.

- Dobrze, a więc masz minutę! - krzyczy w moją stronę, a ja ją puszczam.

- Julia chciałem ci powiedzieć o Lis, na obiedzie, do którego nie doszło.

- Tak i co byś zrobił, ślub odwołał?

- Tak, jak byś się zgodziła. Zamieszkali byśmy razem i zaczęli wszystko od nowa.

- To nie możliwe...

- Bo? Nie kochasz mnie?

- Mark...ja

- Sprawdzimy - podchodzę łapie ją w talii i namiętnie całuje, a ona najpierw się poddaje, a później mnie odpycha i policzkuje...

- Wal się Mark okej?

- Nie wypada, aby taka ładna kobieta się tak wyrażał.

- Minuta minęła

- To jeszcze nie koniec, ja tak łatwo nie odpuszczam, a twój znajomy niech się ubiera i do domu, bo źle skończy!

- Nie będziesz mi mówił co mam robić, a Taylor znów będzie moim mężem! Wracaj do narzeczonej!

- Wrócę do niej, ale z tobą powiedzieć, że to koniec.

Julia podchodzi do drzwi i je otwiera.

- Jul, nic ci nie jest? - obmacuje ją, a ja mam ochotę go zabić.

- Nic mi nie jest - pajac podchodzi do mnie i uderzę mnie pięścią w twarz, wykorzystał moment zaskoczenia ale odrazu mu oddaje.

Jestem jak w jakimś amoku mam ochotę go zabić, bijemy się w salonie, a Julia krzyczy.

- Przestańcie! - zamieramy na moment i do drzwi ktoś puka...

- Policja proszę otworzyć!

- Zamknijcie się i siadajcie na kanapę i ani drgnąć! - Julia wymierza w nas palcem.

Podchodzi do drzwi, otwiera.

- Dobry wieczór, dostaliśmy zgłoszenie o awanturze.

- To nic, takiego.

- Słyszeliśmy, możemy wejść?

- Tak, proszę.

Pajac wstaje i idzie do sypialni, co za leszcz boi się policji, ale za chwilę ubrany wraca.

- Co tu się właściwie dzieje? - pyta jeden z policjantów.

- Koledzy się pokłócili, ale już wychodzą, obaj - dodaje nacisk na ostatnie słowo.

- Kochanie, niech państwo wyprowadzą tego dzikusa, bo nie da nam spokoju - mówi pajac do Juli.

Nie wytrzymuje i rzucam się na niego z pięściami, a on nie jest mi dłużny...

- Panowie jesteście aresztowani, wyjaśnimy wszystko na posterunku...

Klient (zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz