Rozdział 21

5K 222 5
                                    

Lisa

Ostatnimi czasy, Mark bardzo dziwnie się zachowuję. Boje się, że chcę odwołać ślub. Mama kazała wynająć mi detektywa. Dziś dzwonił, że ma dla mnie informację. Już nie mogę się doczekać nie pozwolę żeby jakaś wywłoka odebrała mi go i życie w luksusie. Czułam ostatnio, że się dziwnie zachowuję dlatego muszę mieć jak najwięcej informacji. Do pokoju wchodzi moja rodzicielka.

- Lisa, za mało się starasz chcesz skończyć jak ja?

Moja mam powiedziała, że wyszła za mojego ojca z miłości, ale miłość przeminęła a mój ojciec nie jest zbyt majętny. Jest księgowym w dużej firmie żyją na średnim poziomie matka nigdy nie pracowała, a powinna.

Mi się trochę lepiej powodziło, jestem modelką. Matka zawsze powtarza, że uroda przeminie. Marka poznałam na jednym z bankietów, od razu zwróciłam na niego uwagę. Początkowo myślałam że to będzie przelotny romans, ale się zakochałam. Jest dobry, ale wiem że nie przestał kochać tej wywłoki swojej byłej. Kiedyś powiedziałam o niej źle to wyrzucił mnie z mieszkania, a dla mnie to zwykła lafirynda. Od tej pory nie rozmawiamy na jej temat.

- Mamo, jestem w ciąży czego jeszcze ode mnie chcesz. Mark mnie nie zostawi z dzieckiem.

- Oj dziecko, dziecko jaka ty jesteś naiwna... - mówi.

- Nie może się dowiedzieć, że dziecko nie jest jego, a po ślubie usunę ciążę i powiem, że poroniłam - tak, dziecko nie jest Marka, ale też go nie zdradziłam zapłodniono mnie in vitro. Ja nie nadaję się na matkę więc, zaraz po ślubie usunę ciążę.

- Oby twój plan wypalił, kiedy zwrócisz mi za zabieg?

- Oj mamo zaraz po ślubie jak tylko Mark da mi swoją kartę.

- Idę się położyć - mówi rodzicielka.

Wychodzi, a ja czekam na detektywa zaraz ma być. Muszę się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Nie starczyło mi na zabieg więc wzięłam od rodziców. Nie mogłam użyć karty Marka, aby nie zorientował się. A biedaczek myślał, że kilka dni wybieram suknie ślubną.

Do pokoju puka Lucy, i mówi że mam gościa to pewnie ten detektyw. Poprawiam sukienkę i z dumą unoszę głowę. W salonie czeka na mnie mężczyzna.

- Zapraszam do gabinetu, mojego męża - mówię cicho, tym razem nie zamknął go na klucz.

- To nie potrwa długo...

Może nie potrwa długo, ale drogo mnie będzie kosztować. Wchodzę do jego gabinetu tylko, jak jest w domu. Dziś to najbezpieczniejsze miejsce.

- Co pan dla mnie ma? - pytam.

- Najpierw kasa - co za chciwy człowiek.

Podaje mu kopertę z dziesięcioma tysiącami dolarów.

- Zgadza się - mówi po przeliczeniu pieniędzy.

- Więc? - pytam.

- Pani mąż jeździ do jakieś kobiety. Podejrzewam, że jest w ciąży. Wiem też że pracuję w agencji reklamowej. Dziś pojechał do szpitala w Bostonie łamiąc wszystkie przepisy a oto zdjęcia - podaję mi kopertę ze zdjęciami.

Szlag by to jasny trafił to ja daje się zapłodnić, a on ugania się za jakąś dziwką. Wyciągam zdjęcia z koperty i serce mi się zatrzymuję. To ona,to ta zdira jego była Julia czy jak jej tam. Ale jak, gdzie?!
Proszę detektywa, aby zostawił mnie samą. Zaraz ona pracuje w reklamie, on ostatnio podpisywał duży kontrakt na reklamę był w hotelu cały weekend. I już wszystko jasne przespał się z nią, a teraz ona spodziewa się jego dziecka?! Kurwica mnie zaraz weźmie jak on tak mógł, zaczynam głośno wyć.

- Kurwa, gdzie są chusteczki - otwieram każda szufladę po kolei i to co widzę w ostatniej z nich, powoduję u mnie zawroty głowy. Jej zdjęcie zakrywające tylko intymne części ciała, owinięte prześcieradłem, a ona chyba śpi. Jest ładna, ale przy tym cholernie seksowna. Wpadam w dziki szał i rzucam zdjęciem o ścianę. I nagle dopada mnie ból. Jest przeogromny. Kłuję mnie podbrzusze a na mojej sukience jest pełno krwi. Tylko nie to, jeszcze nie teraz. Potrzebuje tego dziecka, aby mój plan się powiódł.

- Lucy! Karetkę! Krzyczę na całe gardło.

Lucy, wpada przerażona do gabinetu i od razu kieruje się do telefonu. Robi mi się słabo i zasypiam...

Budzę się już w szpitalu.

- Jak się pani czuję? - pytam mnie przystojny młody lekarz.

- Co z dzieckiem ?

- Przykro mi...

- Kurwa! - drę się.

- Spokojnie, jest Pani młoda jeszcze będzie miała Pani dzieci, po zabiegu in vitro to często się zdarza...

- Chce szybko następny zabieg! - krzyczę na lekarza.

- Przykro mi, za pół roku. Siostro proszę podać pacjentce coś na uspokojenie, wieczorem może wrócić do domu - mówi po czym wychodzi.

Musze coś zrobić, może nie powiem, że poroniłam. Nie, nie to może się nie udać. Wiem! Wzbudzę w Marku takie poczucie winy, że z litości weźmie ze mną ślub...

Klient (zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz