czasem trudno jest być miłym

150 23 0
                                    

powiem ciżycie jak fala jest

raz na górze i raz na dolesię bywa 
czy to co dzień

czy to co godzinę

nie wiadomokiedy fala nadpływa
czasem nawet na dnieczłowiek wyląduje

gdy na swojej descewepchnięty zostanie
pod wodęi będzie trzymać oddechna chwilę
lub ich parę


życie jak fala
a fala jak życie

czasem miło się patrzyna tę wodę

i zdjęcia się jej robi
innym razem się chowaprzed tym żywiołem

 i wyjść nie chce wcale

bo się tak boi
aż jest się sparaliżowanym  

[S.]

---

cześć, kochani, tu Samuel. mam ochotę popisać małymi literami, to tu znów przyszedłem. najwyżej Ola usunie moje części. wszystko zresztą jest tak ulotne, że znika choć było jakby trwałe. 

wiecie co, ostatnio już sił nie mam i nawet wiersze czy twory do nich podobne, na nowo, zacząłem skrobać. a to zawsze mi się zdarzało, gdy mi źle było. więc coś sobie tam piszę, nie publikuję, może czasem jakiś mi się komuś wyśle. 

co u was i jak wakacje? odpoczywacie? robicie co sobie zaplanowaliście, co chcieliście porobić?

---

nie potrafię grać twardziela, którym miałem być, bo tak sobie zażyczyła moja połówka. za wrażliwy, za delikatny, trzeba być twardym - powtarzała i sama mi dobry przykład dawała, bo w tym związku jakby nie ja, tylko właśnie ona, jaja w spodniach miała. chciałem nie czuć się już pizdą, więc starałem się znosić wszystko. ale co z tego, skoro się okazało, że jestem kompletnie nie taki i potrzebuję wsparcia, pocieszenia, czasem rady. czasem to nawet potrzebuję pomarudzić albo podzielić się, że mi źle. ale co z tego, skoro nie ma komu, a społeczeństwo daje presję. albo jesteś facetem, albo zmień profesję, najlepiej ciało, bo jak nie zachowujesz się jak mężczyzna to nim nie jesteś. czasem potrzebuję ciepła, głupiego przytulenia, słowa miłego albo tego tkliwego. i zdycham jak zatruty po strzale Amora, bo ostatnie co dostaję, to szczątki tego, czego bym potrzebował albo pragnął. 

będąc szczery sam ze sobą, czasem mam świadomość jak słaby jestem. jak się nie nadaję. jak bardzo ostaję. jak mało atrakcyjny jestem. jak mało męski bywam. i cholera, przegrywam. ze swoją głową, myślami. dobijam się i tracę. w moich atakach paniki i niepokoju, topię się, jak ryba bez wody rzucam. myślę, roztrwoniam, widzę problemów miliony i je przeżywam. rozdrabniam wszystko, kopię, sens podważam. i wiem jak to złe! mimo to nie potrafię przestać. moja głowa ze mną wygrywa, moje myśli są jak potęga. nie potrafię się im postawić, bo i oczy robią mnie w konia, widząc różne rzeczy wymyślone i te prawdziwe. nie wiem już co jest tym, co dzieje się naprawdę. raz złudne, raz rzeczywiste. innym razem oczy ślepe na wszystko.

dobijają mnie ataki paniki. ataki niepokoju. ataki wątpliwości i sensu braku. kiedyś myślałem, że wygrałem. ale to jak ziemniak rośnie, wiecie? pod ziemią bulwa, na korzeniach grubych, a widoczna tylko gałązka co zakwita, i to nawet ładnymi kwiatami. wszystko co boli, jest pod ziemią. ziemniaki czasem są duże, czasem małe, czasem zgnite, innym razem doskonałe. za to kwiaty pomimo trudów na grubych linach trzymanych, kwitną i mówią: jesteśmy cali, nic się nie dzieje, wszystko w porządku, głupi pojebie. jednak pod ziemią coś się mutuje i piszczy: wszystko jest nie tak, świat pulsuje! 

czasem wariuję i po prostu już nie umiem. żyć, funkcjonować, walczyć o cokolwiek. dlatego też przystopowałem poradniki. jak mam je pisać, jak borykam się z problemami i zaburzeniami? 

ale będzie dobrze, przecież ziemniaki idzie wykopać. tylko szkoda, że one rosną cały rok. a pola z nimi mam w całym wnętrzu i nawet już nie wiem, gdzie wyrośnie mi kwiatek, co mówić zaś będzie, że rośnie dla ozdoby - nie by ostrzec, że coś złego się dzieje i za niedługo zwariuję, bo ziemniak już na grubej linie jak pryszcz pod skórą, się zadomawia. to wszystko tak złudne.

złudne i paskudne. że ojej. 

jak zdam prawo jazdy i kupię auto, pojadę choć raz na przejażdżkę do nie-wiadomo-gdzie. przed siebie wyruszę. nic ze sobą nie wezmę. znać nikomu nie dam. ba, nawet telefon wyłączę, może zablokuję swoje portale i konta choć na chwilę. wezmę może tylko gps, by jak już gdzieś dotrę, wrócić do domu, gdy odetchnę. 

pojadę i wrócę, bo nie jestem tym, który potrafi tak uciekać bez wyrzutów sumienia i z zapomnieniem, że coś mnie gdzieś trzyma, łączy. pojadę i będę miał gdzieś, co się dzieje na świecie.

---

adjö

2018Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz