25. Spoko, nic trudnego.

1K 68 5
                                    

Wieczorem Kira porozmawiała z ojcem, a po tej rozmowie wyparowała z domu wściekła jak osa. We wtorek nie pojawiła się w szkole, podobnie jak w środę. Zaś kiedy w czwartek zmusiła się do obecności na sprawdzianie z biologi ze względu na pomoc Zayn'owi, którego oceny już i tak są z tego przedmiotu krytyczne, jego nie było. Dopiero później przypomniała sobie, że dziś są przecież urodziny jego siostry. Po napisaniu klasówki, wróciła do domu, gdzie wreszcie zdobyła się na rozmowę z Karen. Kobieta wyglądała na oburzoną, gdy dziewczyna streszczała jej przebieg rozmowy, a potem stanowczo zapewniła, że należy ją zlekceważyć, że dla niej nie ma ona znaczenia, lecz to nie takie proste. Bowiem w sercu Kiry tkwił już kolec, który boleśnie pulsował przez słowa ojca, a ona sama nie chciała ranić Karen, każąc jej dokonywać takich wyborów.
Nadszedł piątek, dzień konkursu międzyszkolnego. Nerwy zżerały dziewczynę tak, że nie mogła w nocy spać, dlatego została w domu, śpiąc do południa. Z łóżka została wyrwana przez niezapowiedzianego gościa, który sam wprosił się do jej pokoju i wyrwał ze snu.

Kira:

Otwieram oczy i krzyczę przerażona. Zaraz przed moją twarzą znajduje się twarz białowłosej, która uparcie przewierca mnie wzrokiem.

- Co ty wyprawiasz w łóżku? - pyta ostro, na co moje oczy rozszerzają się jeszcze bardziej.

- To raczej ja powinnam pytać co robisz w moim łóżku..

Lily prycha z pogardą po czym odsuwa się od mojej twarzy, zaczynając przechadzać się po pokoju. Ogląda wszystko bez pośpiechu, aż w końcu decyduje się zająć miejsce przy toaletce, gdzie przypatrując się swemu odbiciu, poprawia niewidoczne niedoskonałości makijażu.

- Masz już przygotowany układ? - pyta lekko.

Marszczę brwi nagle zaczynając rozumieć czemu Zayn tak nalegał na taniec. Lily zapewne maczała w tym palce. W końcu uwielbia sterować wszystkim rękoma innych, w swoje bierze dopiero kiedy inni zawodzą.

- Będę śpiewać..

- Chyba sobie ze mnie kpisz!

Wzdrygam się mimowolnie, słysząc jej ostry jak brzytwa, podniesiony głos. Odwraca się w moją stronę i przeszywa mnie spojrzeniem od którego mam ochotę się skulić.
Chyba sama orientuje się jak na mnie zadziałała, bo bierze głęboki wdech na uspokojenie i z powrotem wraca do lustra, wpatrując się w swoje odbicie.

- Przepraszam, to niezbyt dobry sposób na przemówienie ci do rozsądku.

Mam ochotę krzyczeć, że nie ma prawa osądzać mojego rozsądku, lecz zamiast tego podnoszę się do siadu i uważnie jej przyglądam. Zwykle nie bywa tak lekkomyślna. Musi być sfrustrowana.
W końcu białowłosa wstaję i podchodzi bliżej. Siada obok mnie na łóżku i wpatruje w moje oczy, jakby chciała wyczytać z nich co myślę.

- Ki.. - zaczyna niepewnie. - Wiem, że boisz się, że zepsujesz technikę, ale .. - przełyka ślinę, starając się dać sobie więcej czasu na złożenie odpowiedniego zdania. - Ale byłaś wtedy dzieckiem, twoja mama nie miała pojęcia, że będziesz trenować z Jacobem, teraz twoja technika jest bezbłędna i..

- Skąd możesz to wiedzieć? Nie znasz się na technice, Lily - przerywam jej.

Widzę pewność w jej oczach, wiarę we mnie i moje umiejętności, ale widzę również jak się waha, nie wie jak uzasadnić swą wiarę. 
Nie wiem czemu jest mi przykro.
Odwracam od niej wzrok, wędrując nim gdzieś za balkon.
Doskonale wiem, że ciężko pracowałam nad techniką. Pamiętam hektolitry potu, siniaków i połamanych kości. Jacob nie miał litości, wręcz przeciwnie, wiele razy próbował mnie złamać. Ludzie pytali dlaczego się na to godzę, a ja zawsze im odpowiadałam. 

Rebel Girl | 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz