Część 5

305 46 4
                                    


Andreas zaczął spędzać coraz mniej czasu ze Stephanem. Najpierw ten incydent w kuchni, a potem zdjęcia. Ktoś ewidentnie chciał zrobić jego ukochanemu krzywdę. Przecież gdyby chcieli otruć jego, to doprawili by czymś herbatę albo któryś sok. Nikt nie mógł wiedzieć, ze akurat tego dnia to on sobie tą kawę zrobi. Było mu ciężko, ale najwidoczniej to jego unikanie Stephana przynosiło efekty, bo już kilka dni miał spokój od wiadomości, listów i tego typu niespodzianek.

Zaczął nawet rozważać opcję, żeby skończyć ten związek, ale kiedy tylko o tym pomyślał to łzy napływały mu do oczu.

Przez pierwsze dwa dni zgrupowania wszystko było świetnie. Andreas zapomniał o prześladowcy i znowu spędzali ze Stephanem każdą wolną chwilę. Aż do ostatniego treningu. Zamarł, kiedy zobaczył jak w czasie lotu Stephanowi wypina się narta, a on nie daje rady utrzymać równowagi i pada na igielit. Przez chwilę się nie ruszał, a Andreas z każdą sekundą czuł, że krew chce rozsadzić mu czaszkę.

Upadek wyglądał bardzo groźnie, ale skończyło się na skręceniu kostki i złamaniu trzech żeber.

-Kochanie, może ci zrobię herbatkę, co? Albo jakąś kanapkę?

-Nie, dziekuję. Poradzę sobie. Nie wiem dlaczego mnie zmusiłeś do zamieszkania u ciebie na czas usztywnienia tej nogi. Przecież nie jestem inwalidą- Stephan źle znosił to, że nie był w pełni samodzielny.

-Dlatego, że ty mieszkasz na drugim piętrze, a nie masz windy i nie możesz przeciążać tej nogi. A poza tym to mam cię dla siebie cały czas- usiadł obok Stephana i poklepał go po kolanie.

-Nie cały czas, bo za pół godziny masz być na treningu, także podnoś tyłek i jedź. A jak będziesz wracał to kup mi Shake'a truskawkowego.

-Nie za dobrze ci?

-Nie. Jestem kontuzjowany i masz mi usługiwać. A teraz mój wierny giermku jedź już, bo się spóźnisz.

-Zaraz się na ciebie obrażę- powiedział i podniósł się z kanapy.

-Za bardzo mnie kochasz żeby się obrazić- zaśmiał się i klepnął Andreasa w tyłek. Dobra, jednak ta kontuzja miała swoje plusy.

Przez całą drogę na trening Andreas się zastanawiał czy na pewno wyrzucił wszystkie zdjęcia i list, który dostał. Nie chciał żeby Stephan dowiedział się o tym. Wiedział, że powinien mu o tym powiedzieć. Nie chciał go oszukiwać, zatajać prawdy czy jakkolwiek można to nazwać, ale nie miał innego wyjścia. Wystarczyło, że on się tym martwił, chciał oszczędzić tego chłopakowi.

-Skarbie, już jestem! Żałuj, że nie widziałeś jaki opieprz dostał Markus od trenera. Serio, w życiu nie widziałem tak wkurzonego Schustiego. Mam dla ciebie tego shake'a- słowa padały z jego ust jak z karabinu maszynowego, dopóki nie zobaczył Stephana, który stał w progu kuchni ze skrzyżowanymi rękoma i niebieską kopertą w dłoni.

-Co to jest?

Andreas przypomniał sobie, że nie pozbył się spod poduszki na kanapie tej koperty. Kurwa mać.

-Ktoś to do mnie wysłał przez przypadek- nie potrafił kłamać.

-Chyba sobie ze mnie żartujesz. Ty też je dostajesz?

Chwila, co?

-Jak to "też"?- Stephan przeklnął w duchu- Chcesz mi powiedzieć, że do ciebie też to ktoś wysyła?

-Tak, dostałem to zdjęcie tylko w zielonej kopercie. Ale od tamtej pory miałem spokój, więc pewnie już sobie odpuścił.

-Nie do końca- odpowiedział Andreas po cichu.

Opowiedział Stephanowi wszystko, co do tej pory się zdarzyło. O kawie, o zdjęciach i napisie z krwi.

-Ktoś po prostu chce nas rodzielić- stwierdził w końcu Stephan- Tylko kto? Kto o nas wie? Chłopaki z drużyny i moi rodzice. Nawet Carinie o nas nie powiedziałeś.

-Ja podejrzewam, że to jakaś zazdrosna o ciebie fanka. Bo innego wytłumaczenia nie ma.

-Ale byłaby aż taką psychopatką, żeby włamywać mi się w nocy do domu? No to już chyba trochę przegięcie. Musimy to zgłosić na policję, nie mamy już innego wyjścia.

Zamarli, kiedy minutę później usłyszeli swoje telefony. Obaj dostali SMSy o treści "Żadnej policji, bo tym razem kontuzja będzie śmiertelna". 


Tak sobie myślę, że wystartujemy z nowym fanfiction 13-go :D

A właśnie! Z kimś się widzę może na koncercie Sheerana 11-go? :D 

Teammates 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz