Część 1

504 46 8
                                    


Pomimo tego, że minęły już ponad cztery miesiące odkąd Stephan i Andreas wreszcie wyznali sobie co czują, to nadal obaj zachowywali się jakby nie mogli w to uwierzyć. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, jakby bali się, że są we śnie, zaraz się obudzą i dlatego chcieli wykorzystać ten czas do maksimum. W zasadzie to od początku minionego sezonu praktycznie nie odstępowali się na krok. Kiedy trener chciał żeby Stephan był w pokoju z Richardem podczas pobytu w Planicy, bo Andreas był trochę przeziębiony i Schuster chciał go odizolować od reszty, to Wellinger zrobił taką awanturę i scenę zazdrości o SWOJEGO patnera, że nieszczęsny Werner bał się potem do niego odezwać i odmówić mu czegokolwiek. Jak to mówią: Bez zazdrości nie ma miłości. A skoro zazdrość była ogromna, to i miłośc musiała być.

-Nie chce mi się wracać do domu- powiedział Andreas, kiedy wygodnie rozłożył się w jednym z leżaków na hiszpańskiej plaży. Ostatni dzień urlopu mijał bardzo szybko.

-Racja, to był strasznie długi sezon. Ale lepszego jego zakończenia nie mogłem sobie wyobrazić- odpowiedział Stephan i rozkoszował się widokiem uśmiechniętego i oblewającego się rumieńcem Andreasa.

Wprawdzie znali się już ponad cztery lata, ale czuli jakby codziennie poznawali się na nowo. Ta chora relacja, która była między nimi zniknęła, ale obaj wypominali sobie w duchu to, że tyle zwlekali żeby w końcu odważyć się na szczerość. Przecież z perspektywy czasu to wydawało się takie proste, oczywiste i układało się po ich myśli. Poza ich współnym szczęściem mieli jeszcze jeden powód do radości. Trener podpisał kontrakt na następne 2 sezony i po raz kolejny udowodnił, że nie ma lepszego człowieka na to stanowisko.

-Skarbie, co ty na to, żebym powiedział o nas moim rodzicom?- zapytał nagle Stephan, a Andreas prawie udławił się drinkiem, którego sączył przez czarną słomkę. Popatrzył na swojego ukochanego, jakby nie wierzył w to co usłyszał.

-Ty mówisz poważnie?

-Bardzo, nie chcę się ukrywać. Ustaliliśmy, że na razie szersza publika się nie dowie, ale traktuję cię serio i chcę żeby moja rodzina o tym wiedziała.

Andreas przez chwilę bawił się ściągaczem w swoich spodenkach i nie patrząc Stephanowi w oczy cicho odpowiedział:

-No dobrze, ale... ja nie chce jeszcze mówić moim rodzicom. Nie potrafię na razie tego zrobić.

-Jeśli nie chcesz, to nie musisz im mówić. Nie rób nic wbrew sobie, okej? Ja mogę poczekać z poznaniem przyszłych teściów.

Andreasa zawsze trochę rozbrajało to, że Stephan już nazywał go swoim mężem, jego siostrę szwagierką, a jego rodziców teściami. Nawet kiedyś mu wyznał, że chciałby swoją córeczkę nazwać Nina, ale potem uświadomił sobie, że w obecnej konfiguracji ciężko będzie mu to dziecko posiadać. Na początku Andreas bał się jakiś poważniejszych deklaracji, ale z czasem poubił to, że Stephan tak poważnie traktował jego i ich związek.

Markus odebrał ich z lotniska i odstawił do domów. Do Andreasa droga była dłuższa, więc miał trochę czasu na rozmowę z przyjacielem.

-I co tam u was? Jak pierwsza wspólna podróż? Opowiadaj, bo widzę, że chcesz coś powiedzieć.

-On chce mnie przedstawić swoim rodzicom.

-Ulala, to widzę, że już naprawdę zabiera się do ciebie poważnie. Powinieneś się cieszyć, a wyglądasz jak z krzyża zdjęty. Boisz się jak zareagują czy coś?

-Nie... chodzi o to, że ja nie powiem o nas moim rodzicom jeszcze, bo wiesz jacy oni są. A z drugiej strony nie chcę żeby sobie pomyślał, że ja się wstydzę tego, że mam faceta.

-A powiedziałeś mu to?

-Powiedziałem.

-I jak zareagował?

-Powiedział, żebym nie robił nic wbrew sobie i że może poczekać.

-Widzisz, to znaczy, że cię kocha i nie masz się czego bać. Nie chcesz na razie mówić to nie mów.

Andreas właśnie szukał w torbie kluczy od domu, kiedy drzwi otworzyły się i w progu zobaczył uśmiechniętą twarz Cariny.

-No witam mojego ulubionego raczka. Ładnie się spaliłeś na tych wakacjach.

-Bardzo śmieszne. Może wejdziesz na kawę? Pogadamy sobie?

-Nie mogę. Muszę jechać odebrać mój nowy sprzęt do wspinaczki ze sklepu, bo tylko do osiemnastej jest czynny, a jutro wyjeżdżam. Zaniosłam ci jaszczurki i listy ze skrzynki wyjęłam. Są w kuchni na stole.

-Mówiłem ci już jak bardzo cię uwielbiam?

-Ja siebie też- odpowiedziała i uśmiechnęła się.

Andreas jeszcze nie zdążył odłożyć swoich bagaży, kiedy poczuł jak w tylnej kieszeni wibruje mu telefon. Od razu pomyślał, że to Stephan, bo zawsze kiedy muszą się rozstać chodźby na kilka godzin pisał mu od razu, że bardzo za nim tęskni. Teraz było inaczej. Przerażenie wymalowało się na jego twarzy. Wiadomość przyszła z zastrzeżonego numeru, a jego treść brzmiała "Skończ to albo cały świat się o was dowie".


Heja banana! :D

Jak widzicie zmieniłam styl pisania. Nie będzie już podziału na Stephana i Andreasa, tylko narracja trzecioosobowa, ale co kilka rozdziałów będę dodawać małą notkę z dziennika "prześladowcy". Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D 

Teammates 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz