Tymczasowo Andreas zamieszkał u Stephana, bo doszli do wniosku, że w domu Andreasa są podsłuchy albo kamery. Zamówili w internecie specjalne urządzenie, które zakłóca działanie przekaźników i fal radiowych. Dopóki nie zamontują go w domu Andreasa, lepiej będzie żeby tam nie przebywali.
-Może powinniśmy wynająć prywatnego detektywa? Jakoś dyskretnie by się dowiedział kto to robi, bo naprawdę ja zaczynam się o ciebie bać. Przecież ten... śmieć uszkodził ci wiązania w trakcie zgrupowania. Do czego jeszcze się posunie?
-Ja nie wiem czy to jest taki dobry pomysł. Popatrz, będziemy mu musieli powiedzieć o nas, a nie wiesz jak zareaguje. Nie wiesz, czy nie pójdzie do mediów.
-Nie mamy innego wyjścia. Ja nie będę ryzykować twojego zdrowia i życia. Już raz mi prawie zimą wypadłeś z rąk, a teraz na to nie powzolę- objął go delikatnie wokół szyi, żeby nie sprawić mu bólu przez złamane żebra i dodał- Za bardzo cię kocham.
-Dobrze, zrobimy jak chcesz. Ale nie mówimy nikomu o tym. Nikt nie może wiedzieć.
Pani detektyw pracowała dla nich już drugi tydzień. Użyła jakiegoś specjalnego urządzenia, które wskazywało miejsca, gdzie mogą być kamery albo podsłuchy. Było ich aż siedem.
Zdarzyło się kilka ciekawych rzeczy. Na przykład: kiedy Andreas był na treningu jakaś zakapturzona postać w czerwonej bluzie próbowała dostać się do jego domu, ale została spłoszona. Kiedy ta osoba się przewróciła, wypadł jej z kieszeni wytrych. Przynajmniej na jedno pytanie mieli odpowiedź. Nie ma kluczy, tylko wspomaga się wytrychem. Na odwet za tą sytuację nie trzeba było długo czekać.
Andreas wrócił do swojego domu i właśnie brał się za sprzątanie. Niestety, przeszkodził mu dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili pomyślał, że to Stephan, ale potem uświadomił sobie, że miał cały dzień spędzić ze swoimi znajomymi ze szkoły.
Lodowate spojrzenie przeszyło chłopaka.
-Witaj synu, musimy porozmawiać- rzucił ojciec Wellingera i wszedł do środka. Kroku dotrzymywała mu drobniutka kobieta z równie srogim wyrazem twarzy.
-Was też miło widzieć- powiedział pod nosem, zanim odwrócił się i skierował kroki do kuchni- Napijecie się czegoś?
-Nie ma na to czasu. Proszę cię, powiedz mi, że to jest fotomontaż- z czerwonej koperty wyjął kilka zdjęć jego i Stephana, które ktoś powiesił łazience kilka tygodni wcześniej.
Kurwa mać. Tylko to w tym momencie przyszło Andreasowi do głowy.
-Nie tato, to nie jest żaden fotomontaż- słyszał jak krew pulsuje mu w głowie.
-To nie może być prawda- odpowiedział ojciec przez zaciśnięte zęby- Przecież ty nie jesteś ge... nawet mi to okropieństwo nie chce przejść przez gardło.
-Otóż jestem. Czy ci się to podoba czy nie.
-Ale synku... kiedy? Jak? Dlaczego nam nie powiedziałeś?- twarz matki złagodniała.
-Od ponad czterech lat. Tyle czasu męczyłem się sam ze sobą, aż w końcu jestem szczęśliwy. Tylko na tym powinno wam zależeć.
-Interesuje nas co ludzie powiedzą, kiedy to... wyjdzie na jaw. Masz to skończyć, rozumiesz? Ty jesteś normalny!- głos ojca z każdym wypowiedzianym słowem przybierał na sile.
-Za to ty nie jesteś jeśli sądzisz, że zostawię Stephana tylko dlatego, że ludzie mogą nas nie tolerować. Kocham go i będę z nim czy to się komuś podoba czy nie. Jeśli to był jedyny cel twojej wizyty, to możesz już stąd wyjść- to był drugi raz w życiu, kiedy Andreas postawił się swojemu ojcu.
-Już nie masz ojca.
-Nigdy go nie miałem- odpowiedział, dostatecznie głośno żeby przekrzyczeć trzaśnięcie drzwiami.
"Kara za Panią Detektyw"- taką wiadomość Andreas znalazł pod drzwiami swojego domu w pomarańczowej kopercie, kiedy pół godziny po wyjściu rodziców szedł do Cariny.
Musiał z kimś porozmawiać. Nie chciał psuć Stephanowi dnia, więc postanowił pójść do przyjaciółki. Zamierzał opowiedzieć jej wszystko od samego początku. Może ona będzie wiedziała co robić.
-Co ci się stało?- zapytał, kiedy zobaczył kulejącą dziewczynę.
-Spadłam ze ścianki parę dni temu i chyba sobie skręciłam kostkę, ale to nic. Co cię do mnie sprowadza?- sprzątnęła ze stołu stos papierów i jakichś kolorowych kartek- Napijesz się czegoś? Kawy nie proponuję- uśmiechnęła się.
-Nie, dziękuję. Musimy porozmawiać.
Andreas opowiedział Carinie wszystko. Od pierwszego dnia, kiedy poznał Stephana. Streścił jej ich początki i to, co działo się od powrotu z Hiszpanii.
-Czemu nic nie mówisz?- zapytał, kiedy milczenie między nimi zrobiło się męczące.
-Bo staram się przyswoić co właśnie usłyszałam. Przez cztery lata się w nim podkochiwałeś, a ja nic o tym nie wiedziałam?! Czemu mi nie powiedziałeś? Do cholery jasnej, przecież się przyjaźnimy.
-Przepraszam, ja po prostu... nie umiałem. Ale teraz mamy większy problem. Doradź mi, co ja mam zrobić.
-Ja się zaczynam bać o ciebie, Andi. Wiem, że nie spodoba ci się to co mówię, ale powinieneś przemyśleć rozstanie. Przecież to jest jakiś psychopata. Skąd wiesz co zrobi następne? A jak ci przetnie hamulce w aucie, znowu uszkodzi sprzęt, podpali dom czy coś? Ja nie chcę cię odwiedzać w szpitalu.
-Zwariowałaś? Nie zostawię Stephana, choćbym miał to przypłacić życiem. Kocham go i nie dam się zastraszyć. Ja po prostu muszę dorwać... tego kogoś.
-Co planujesz?
-Jeszcze nie wiem, ale nie poddam się bez walki.
-Możesz na mnie liczyć, ale i tak jestem na ciebie obrażona. Jak przez 4 lata mogłeś mi nie powiedzieć?!
Andreas zaczął się zastanawiać co by zrobił, gdyby jej nie było? Do końca dnia starała się odciągać myśli przyjaciela od tej całej beznadziejnej sytuacji. Zdecydowała się nawet wyjść z nim na krótki spacer pomimo tego, że kulała. Lepszej przyjaciółki nie mógł sobie wymarzyć.
CZYTASZ
Teammates 2
Fanfiction"Nie mogę patrzeć na to, jacy są szczęśliwi. On miał być mój. Tyle lat czekania na niego i starania się żeby mnie zauważył poszło na marne. Ten ich spokój nie będzie trwał długo. Już ja o to zadbam". Pozornie piękna historia o miłości z zakończenie...