Rozdział 12- Dziecko na pokładzie

764 32 6
                                    

(DZISIAJ JEDEN Z LEPSZYCH, MOIM ZDANIEM ROZDZIAŁÓW)
I Jay po raz pierwszy w życiu miał rację, a przynajmniej w tym kto jest tu największym dzieciuchem.
....
Nya trzymała za rączkę dziecko, rozglądałam się za Kai'em ale go nie było. Spojrzałam na dziecko, bardzo go przypominało.
- To jest Kai?!
Jay- Tak
Kai- Tatiana!- podbiegł i się do mnie przytulił, teraz siegał mi do bioder a wcześniej przewyższał mnie o dwie głowy.
Jay- Pamięta tylko kilka rzeczy, takie jak kto ma na imię, kim dla kogo jest ale poza tym od 5 lat w górę nic nie pamięta- wytłumaczył
- ale jak?
Nya- Rzucono we mnie jakiś flakonik Kai go złapał i wybuchło na niego i tam była chyba herbatka dni przeszłych. Co go odmłodziło o 12 lat.
- Jest sposób aby to odwrócić?
Nya- Nie wiem, byliśmy u Mistace ale jej herbatka dni przyszłych się skończyla.
Nie zdałam sobie z tego sprawę, ale cały czas stał przy mnie Wu.
Wu- Jest jeszcze jeden... albo raczej był
Wszyscy- Jaki?!
Wu- Mistrzyni życia swoim pocałunkiem potrafi uleczyć, przywrócić do życia i potrafi odwrócić zły urok, takim jakim jest oberwanie herbatką dni przeszłych.
Nya- A dlaczego był?
- Z dziesięć lat temu zamordowano ostatnią mistrzynię życia.
Wu- skąd wiesz?
- Akurat było w wiadomościach, o mnie też było. Tego samego dnia co magicznie wyzdrowiałam z tych dziesięciu kul, przywrócono do życia trzy osobową rodzinę przy każdej znalaziono znak rozpoznawczy a potem poszli do domu tej mistrzyni okazało się że kilka ladnych lat jest w zaświatach przez morderstwo, i nie da się tej sprawy wyjaśnić jak znaleziono różę życia. A sytuacja z tamtej rodziny od tamtego czasu zaczęła się codziennie powtarzać.
Usłyszałam zięwnięcię, Kai nadal tulił moją nogą a ja się zaśmiałam.
- Gdzie jest pokój Kai'a?
Nya- Chodź zaprowadzę cię- weszła do środka statku, a ja i Kai poszliśmy za nią. Zatrzymała się przy jednych przy drzwiach i je otworzyła.- To tu.
- Ok, idź spać Kai
Kai- Nie jestem śpiący!- przykucnęłam tak aby nasze głowy były mniej więcej na równym poziomię
- Mnie nie okłamiesz oczka ci się kleją
Kai- wcalę że nieee- ziewnął przedłużając samogłoskę
- To dlaczego ziewasz?
Kai- Bo tak lubię
- A kiedy będziesz śpiący?
Kai- E... jak... jak przeczytasz mi bajkę na dobranoc.- położył mi rączki na kolana, a ja stracilam równowagę i się przewróciłam.
- Dobrze, połóż się a ja pójdę po jakąś bajkę - powiedziałam na podłodzę, a Kai nadal trzymał mnie za kolana
Kai gdy to usłyszał, zdawało mi się że jest bardziej szczęśliwy niż gdyby powiedzieć mu że w tym roku codziennie będzie obchodził urodziny ( ja prawię codziennie obchodzę nieurodziny). Pobiegł do pokoju, a ja poszłam do pokoju, z domu zabrałam kilka książek dla dzieci, kilka cienkich i kilka grubszych. Zabrałam wszystkie i poszłam do pokoju Kai'a, usiadłam na krześlę i położylam na łóżku na którym siedział książki.
- Wybierz jaką chcesz
Z tych krótkich książeczek były: Calineczka, Kapciuszek, trzy świnki, złotowłosa i trzy niedźwiadki, Alicja w krainie czarów a z tych dłuższych: Skarb piratów, Kubuś Puchatek i kilka książek z serii Magiczne Drzewo. A Kai po krótkim zastanowiwniu wybrał Magiczne drzewo, czerwone krzesło. Ustaliłam z nim (chodź bardziej przypominało to negocjację),że przeczytam trzy rozdziały, ale jak będzie grzeczny to cztery. W książce znalazłam zakładkę na całe szczęście, książki i zakładkę odłożyłam na bok i zaczęłam czytać. Kai grzecznie leżał w łóżeczku, i gdy doczytałam do trzeciego rozdziału ładnie spał. Zachowywał się grzecznie, więc gdyby nie zasnął przeczytałamby mu też trzeci i czwarty, ale śpi. Poczochrałam mu lekko włosy, zgasiłam światło zostawiając jedynię oświeconą lampkę na biurku i poszłam spać. Padłam na łóżko, ale wstałam i poszłam się umyć i przebrać i wtedy poszlam spać, wykończona usnęłam odrazu.

-- Następny dzięń--
Obudziło mnie ciepło... tak ciepło które kumuluje się pod tym włoso podobnym sianie. Włosami tego się nie da nazwać, jest wiele na to określeń ale nawet ostatnie okręślenie to nie włosy. Odsunęłam to siano z oczu i ogólnie odrzuciłam je do tyłu, muszę odzyskać gumkę do włosów, bo z tym czymś się wymorduję. Jedna jedyna gumka do włosów jaką mam ma Jay, a wszyscy są za tym abym chodziła w rozpuszczonych. Szkoda że pod tym namiotem co te siano tworzy, tworzy się także 40°C w upalny dzięń taki jak teraz. Wstałam z łóżka i odrazu zostałam na nie powalona, z początku strach i panika ale gdy poczułam mokry jęzor Szczerbatka strach mnie opuścił i zawładnęła mną złość.
- Szczerbek złaź ze mnie!
Szczerbek wykonał moje polecenie wstałam na nogi i zobaczyłam że Szczerbek jest w moim rozmiarze, ładny metr pięćdziesiąt. Jutro mnie przerośnie, dziennie rośnie o pół metra. Zyli za trzy dni będzie miał 3 metry i będzie dorosły, szybko. Poszłam do jadalni, po krótkim rozejrzeniu się w terenie doszłam do wniosku, że brakuje pewnej osóbki, przy której wczoraj do 23.45 siedziałam. Poszłam po Kai'a pełna determinacji że strące tego brzdąca z łóżka. Niestety na miejscu zastałam widok kołdry na ziemi a Kai przytulał się do poduszki. Ja nie jestem w stanie popełnic zbrodni obudzenia go bo po pierwsze wygląda super słodko po drugie nawet osoba która ma serce twardę jak kamień nie była by na tyle twarda by przerwać słodki sen tej słodkiej osóbki wtulonej do poduszki która jest niewiele mniejsza od niego, a ja do twardych nie należę. Szczerbatek to jakiś tyran, bo podszedł do Kai'a i zaczął go lizać żeby go obudzić. Co się udało, chłopak się obudził odrazu z grymasem bo był cały w smoczej ślinie.
- Brawo Szczerbiec otrzymujesz tytył tyrana tysiąclecia - powiedziałam oburzając się na smoka.
Kai- Blę
Zaśmiałam się, uwielbiem dzieci są słodkie, moja koleżanka zna moje największe pragnienie jakim jest zostać matką czworaczków. Więc widok Kai'a z tą poduszką rozwalił mi mózg, poziom słodyczy za wielki, no poprostu przekracza granicę.
- Jak się spało?
Kai- Dobrze, ale nie zasnąłem zanim mi przeczytałaś trzeci rozdział.
- Nie martw się po śniadaniu przeczytam ci trzeci a za to że byłeś taki grzeczny to i czwartny.
Kai zaczął się śmiać i skakać koło mnie i już miał pobiec do jadalni gdy go zatrzymałam.
-Rączki umyć
Kai pobiegł do łazienki, każdy miał swoją więc Kai miał do niej kilka kroków. Mimo że sama często zapominam umyć rąk gdy mam zaraz coś zjeść, przy dzieciach mi odbija i pamiętam o każdej zasadzie. Sama poszłam umyć ręce rzeby zobaczyć czy Kai myję i czy mu nic nie jest, wiecie czy się nie przewrócił albo coś takiego. Umyłam wytarłam w ręcznik (- Kai wracaj ręce wytrzeć) i poszłam z Kai'em do jadalni, usiadł na krześlę i zaczął się wiercić z niecierpliwości. Ja za to próbowałam nakłonić Jay’a do oddania mi mojej gumki do włosów. W końcu Zane dał śniadanie, Kai jędząc omało się nie zadławił, ale już po minucię na jego talerzu nic nie było, a potem czekał aż ja zjem.
Kai-Już?
- Nie
Kai- Już
-Nie- I tak z jakieś tysiąc razy. Za każdym razem co mnie mocno zdziwiło odpowiadałam spokojnie, bez żadnego grumasu, bez podniesionego głosu, bez żadnej irytacji tak jakbym te "Nie" mówiła po raz pierwszy.
Jay- Boska cierpliwość, ja bym z siebie wyszedł, brawo Tati.
Kai- Już?
- Tak
Kai- Serio?
- Nie
Kai- Ech... Już?
- Tak, chodź- powiedziałam wkładając ostatni kawałek jajecznicy do ust, potem wstałam od stołu, a Kai'a nie było przy stolę- Gdzie on jest?- Powiedziałam z rozbawieniem.
Jay- Kai, przekroczył prędkość 80 km na godzinę, a tu jest ograniczenie do 30 dzwonie po policję.- powiedział i udałaje że dzwoni po policję.
- A gdzie pobiegł?
Cole- Do swojego pokoju.
Poszłam do pokoju Kai'a ale i tak słyszałam jak Jay się wygłupia (Jay- Halo? Policja? Przekroczono prędkość proszę przyjechać.). Na co ja się zaśmiałam i mu odpowiedziałam (- Adres się podaję!). Usiadłam na krześlę w pokoju Kai'a, a właściciel pokoju siedział na łóżku i czekał aż w końcu zacznę mu czytać, ale tym razem na pewno nie zaśnie.
Przeczytałam mu dwa rozdziały i powiedziałam że znowu poczytam mu wieczorem, wstałam z krzesła które zaczęło być niewygodnę. Kai stanął na łóżku i skoczył na mnię, w ostatniej chwili go złapałam, Kai objął moją szyję małymi rączkami, a nóżkami objął mnie w tali i położył je na moich biodrach.
- A tobię co? Wiesz że gdybym cię nie złapała, mogło ci się coś stać?
Kai- Kocham cię Tati, nie gniewaj się-- Ten dzieciak mnie rozwala, dziecięce wyznanie o miłości jest słodziutkie.- A ty?
- Co ja?- Dzieciak gdy usłyszał moje pytanie, "wtopił" twarz w moję ramię.
Kai- Czy ty mnie kochasz?
- Pewnie- Zapewniłam malca, ale jeszcze przed pierwszą literą słowa parsknęłam śmiechem. Dzieci nie do końca rozumieją co to miłość, chociaż nie wiem jak w przypadku Kai'a, w końcu jeszcze wczoraj miał siedemnaście lat.
Pogłaskałam malca po włosach, chłopiec po usływszeniu mojej odpowiedzi odżył, spojrzał na mnie i pocałował mnie w czoło. Zaśmiałam się, chciałam aby Kai za mnie zlazł, niestety przyczepił się do mnie jak rzep psiego ogona.
- Kai, Puść mnię.
Kai- Nie
- Ty... przyczepa puść mnie
Kai- Nie
- Czy to jest odwet za to że przy śniadaniu tak się wlekłam?
Kai- Nie
Przestałam go do siebie przytulać i zaczęłam go łaskotać, ja wiem jak zająć się dzieckiem. Kai zaczął się śmiać, puścił mnie i wylądował na ziemi na nogach. Chwilę się nieśmiał, ale go przewróciłam i na podłodzę zaczęłam znowu go łaskotać. Kai się zwijał ze śmiechu, próbował mnie odepchnąć  ale mu to nie wychodziło. Po dłuższej chwili przestałam, jeszcze chwilę się śmiał ale przestał, mimo to i ja i on się uśmiechaliśmy. Klęczałam przy nim, a on się na mnie rzucił, też mnie łaskotał ale ja się uodporniłam na nię, Kai usiadł mi na brzuchu i skrzyżował ręce na swojej klatcę.
Kai- No ej!
- Nie gniewaj się - powiedziałam leżąc na podłodzę i się śmiejąc.
Kai- Nie gniewam
Położył się na mnie, nogi skulił tak, aby cały być na moim cielę, zabrałam poduszkę z jego łóżka i podłożyłam pod głowę. Kai położył głowę na mojej klatcę, a ja mimo że było to dla mnie trochę niezręczna sytuacja, głaskałam go po głowię. 30 minut puźniej zasnął, a po 10 minutach od kiedy zasnął do pokoju wszedł Lloyd.
Lloyd- Obiad jest
- Lloyd! Pomóż ja wstać nie dam rady- powiedziałam się śmiejąc, albo powiedziałam to po cichu żeby go nie obudzić.
Lloyd- jak to?
- Zasnął- to też powiedziałam cicho
Lloyd- Jak mam ci pomóc?
- Zabierz go i połóż na łóżku.- Szeptem
Lloyd uklękł przy mnie i zabrał na ręce Kai'a a potem wstał i położył go na jego łóżku. Leżenie na podłodzę nie należy do najwygodniejszych, więc wszystko mnie bolało, próbując wstać stękłam i upadlam głową na poduszkę.
Lloyd- Wszystko dobrze?
- Nie, wszystko mnie od tego leżenia na podłodzę boli.- Lloyd podszedł i stanął nademną.
Lloyd- Pomóc?
- Jeśli łaska- wyciągnął do mnie rękę swoją ręką złapałam jego, bardzo mocno mnie za nią pociągnął, od zaraz wstałam- Au, dzięki teraz zamiast wszystkiego boli mnie tylko ramię. AU...
Lloyd- Nie ma za co- Uśmiechnął się do mnie i wyszedł z pokoju.
Podniosłam Kai'owi lekko głowę i podłożyłam pod nią poduszkę, a potem narzuciłam na niego kołdrę. Przeczesałam mu lekko ręką włosy i poszłam do jadalni. Usiadłam na krześlę, a to że obiad już był nałożony na talerz zaczęłam odrazu jeść.
Jay- A gdzie Kai?
- Śpi
Jay- wróżę ci że będziesz opiekunką dla dzieci, twoja cierpliwość do dzieci mnie powala.- Zaśmiał się
- Wiem ty przy drugim jego pytaniu prawię wyszłeś z siebię
Jay- Jestem niewiarygodnie szczęśliwy że te pytania nie były do mnie. Tatiana a to nie jest za wcześnie na instynkt macierzyński dla ciebię?
- Mam cegiełkę w pokoju i nie zawacham się jej użyć.
Jay- Co? po co ci cegła? Żartujesz
Poszłam do pokoju i wróciłam z "cegiełką" prawidłowo zwaną nokkią 3310. Reacja Jay’a była taka że zaraz jak zobaczył cegiełkę spadł z krzesła, śmiejąc się.
Jay- dobra ludzie (śmiech) musimy się ewakuować bo jak tym rzuci ( śmiech ) to będzie armagedon.
Włożyłam telefon do kieszeni i usiadłam przy stolę, i dokończyłam jeść obiad.

____________________________
W mediach przerobiony przezemnie rysunek MaylovesAkidah, z początku był to Lloyd.

skazana na łzy//NINJAGOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz