Kai- Tatiana wstawaj
Odwróciłam się na drugi bok, a zaraz potem z czyjąś pomocą zapoznałam się z podłoga. I usłyszałam śmiech Kai'a. Posłałam mu oburzone spojrzenie.
Kai- I wstałaś, chodź
- Po co?
Kai- to ty umiesz mówić?
- Ha ha ha ... bardzo śmieszne
Wstała wzięłam poduszkę która spadła ze mną i chciałam znowu pójść spać ale ktoś mi tą poduszkę wyrwał.
Kai- ale ja mówię serio, myślałem że nie umiesz mówić.
Uderzył mnie tą poduszką, udało mi się mu ją wyrwać i uderzyłam poduszką go z całej siły.
Kai- osz ty
- ty zacząłeś
Rzuciłam poduszkę na łóżko.
- i tak się rozbudziłam, możemy iść.
Kai wyszedł pierwszy i gdy znalazłam się tam smok już tam był. A Kai na nim siedział podał mi rękę, złapałam ją i pociągnął mnie tym razem siedziałam przed nim.
- Ja wolę za tobą siedzieć
Kai- żeby mnie udusić? Zapomnij. W ogóle dlaczego dzisiaj naglę zaczęłaś mówić?
- Nie wiem, po prostu.
Kai- Ufasz mi ?
- T... tak?
Smok Kai'a oderwał się od ziemi, a Kai dał mi uprząż od smoka.
Kai- trzym
Chwyciłam uprząż.
Kai- Nauczysz się latać
- A..Ale
Kai powiedział mi " nie ma żadnego "ale"" i pomógł mi nauczyć latać na smoku.
- po co? mam się nauczyć?
Kai- Ee.... byś miała smoka i byś była w pułapce i na nim byś musiała uciec a nie umiałabyś latać to po tobie...
- Sytuacja jeden na milion
Kai się zaśmiał i położył głowę na mojej głowię.
Kai- nieźle ci idzie, nawet lepiej niż mi
- Nie jestem pewna czy to pochwała
Kai uderzył mnie w tył głowy, ale słyszałam że też się zaśmiał. Objął mnie i ponownie położył swoją głowę na mojej. Przez chwilę zdawało mi się że Kai zasnął, pociągałam za uprząż tak aby smok poleciał szybciej. Przez co Kai się obudził, a ja się zaśmiałamKai- No wiesz ty co? Zabiję cię. Dobra skoro tak się wymądrzasz to wyląduj, jesteśmy na miejscu.
Smok spokojnie wylądował. Tak jakby zrozumiał Kai'a.
Kai- No weź, ty zdrajco- powiedział do smoka
- on cię rozumie?
Kai- najwidoczniej tak
Zsiadł z smoka a on po prostu znikł. Szkoda że ja na nim siedziałam, spadłam prosto na Kai'a.- zabiję cię
Kai- to jesteśmy kwita.Puścił mnie na ziemię, a ja trochę wkurzona poszłam do domu.
Kai- no nie gniewaj się
Przytulił się do mnie.
- A ty co robisz?
Kai- Przytulam się do ciebie, przestanę jak przestaniesz się na mnie gniewać
- No dobrze nie gniewam się na ciebie
Kai przestał przytulać się do mnie.
- po co w ogólę to robisz?
Kai- Ale co?
- Jako jedyny ze mną rozmawiasz
Kai- Nie wiem po prostu, chcę ci pomóc
- dzięki Kai
Kai- nie ma za co
Poszłam do domu i się spakowałam, zabrałam też swój laptop, telefon, ubrania itd. Potem wyszłam z pokoju z 3 pełnymi po brzegi torbami. Kai zabrał te torby na smoka którego znowu wytworzył, a potem sam na niego wsiadł. Podał mi rękę, ale tym razem sama się na niego wspięłam.
Kai- szybko się uczysz
Smok wydawał się też z tego zadowolony. Weszłam za niego.
Kai- a pani do przodu
- Znowu mam smoka prowadzić ?
Kai- tak
Przesiadłam się przed niego, chwyciłam uprząż i pociągałam tak aby poleciał do góry.
Kai- No i brawo, bardzo dobrze ci idzię
- Bo uczę się od najlepszych
Kai- Dzięki... Mówiłaś o mnie tak?
- Nie o potworzę z lochnes, pewnie że o tobie
Smok wydał dziwny dźwięk. Kai mu powiedział żeby był cicho a potem tak jak wcześniej oparł swoją głowę o moją.
- Nie wiem czy mi się tylko zdaję ale nauczyłeś mnie latania na smoku po to aby spać na mojej głowię.
Kai się zaśmiał, ale nie odpowiedział mi nic. Wylądowała na ziemi obok statku. Kai zszedł zabrał torby, a ja zeskoczyłam ze smoka. Zabrałam jedną z toreb, a Kai zabrał resztę. Pomógł mi zabrać je do pokoju.
- dzięki
Kai- nie ma za co, pomóc ci się rozpakować?
- nie dzięki dam sobie sama radę
Kai- jasne jak skończysz chodź na śniadanie.
- jasneRozpakowałam się i poszłam na śniadanie. O czymś rozmawiali i gdy weszłam przestali, posmutniałam bo myślałam, że po prostu nie chcą mnie widzieć.
Wu- brawo Tatiana, Kai nam powiedział że niezwykle dobrze opanowałaś latanie na smoku.
Uśmiechnęłam się i zauważyłam, że Kai też to zrobił. Usiadłam przy stole, a Kai usiadł obok mnie.
- To miłe, ale nie musiałeś tego wszystkim mówić
Kai- wiem, ale powiedziałem to chyba nic złego?
- Nie, dzięki
Kai- zdaję mi się że nikt nie chcę w twoim towarzystwie rozmawiać , zazwyczaj przy każdym daniu rozmawiamy.Było cicho i to mnie do czegoś przekonało, nikt mnie tu nie chcę. Nie zjadłam śniadania do końca po prostu wstałam od stołu, a po moich policzkach znowu lały się łzy. Poszłam do swojego pokoju i usiadłam w kącie.
Mam pewność, że nikt mnie tu nie chcę. Kai przyszedł chwilę po tym jak sama przyszłam.
Kai- co jest?
- Nikt mnie tu niechcę
Kai- a ja?
- jesteś jedyny
Kai- możliwe że nie chcą z tobą rozmawiać, ale to nie oznacza że cię tu nie chcą
- sam chyba w to coraz mniej wierzysz
Kai się do mnie przytulił i otarł łzy. Położyłam na nim głowę.
Kai- Pójdziemy gdzieś się przejść?
- Nie, chcę zostać sama.
Kai- Jasne, mam wyjść?
- tak
Kai wyszedł ja zabrałam tablet graficzny i zaczęłam na nim rysować. Znowu zaczęłam płakać, otarłam łz wierzchem dłoni. Rysowałam dopóki zabrakło mi pomysłu na następne, położyłam tablet na biurku które tam było. I poszłam się przebrać w co innego. Usiadłam znowu w kącie i zaczęłam żałować że jednak kazałam Kai'owi stąd pójść. Podłączyłam telefon do ładowania i położyłam się na łóżku ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę
Do mojego pokoju wszedł Kai. Przynajmniej tyle dobrego, usiadł obok mnie na łóżku.
Kai- Jak Tam?
- A jak ma być? Normalnie
Czymś oberwałam, po chwili dopiero zorientowałam się że oberwałam poduszką i to przez Kai'a. Zabrałam inną i także go uderzyłam, nie spodziewał się tego i spadł z łóżka i obrzuciłam go szyderczym uśmiechem. A zaraz po tym pokazał język i zmarszczyłam nos.
Kai- No ej!
- to ty zaczołeś
Kai próbował uderzyć mnie poduszką, ale udało mi się tego uniknąć. Szybko wyrwałam mu poduszkę i dwoma poduszkami uderzyłam Kai'a. Zaczęłam się z niego śmiać.
Kai- Dobra poddaję się
- bo przegrywasz?
Kai mi próbował wyrwać poduszkę, ale mu się nie udało i się przewrócił na ziemię. A ja się zaczęłam znowu śmiać i usiadłam na ziemi nadal się z niego śmiejąc. Kai pokazał mi język. Usiadłam pod ścianą na poduszkach, a Kai usiadł obok mnie.
Kai- nie pytałem cię ale nawet nie wiem czy powinienem, ale co się stało? Jak tu przyszłaś cały czas płakałaś i siedziałaś cicho jak myszka
Zamilkłam nie chciałam tego mówić, to była dosyć świeża sprawa bo z przed trzech dni. Przypomniała nagle mi się jeszcze coś gdy weszłam do domu mój ojciec miał wtedy otwarte oczy, a zaraz potem je zamknął. I miał ich już nigdy nie otwierać. Próbowałam tego nie zrobić, ale z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
Kai- Nie płacz- przytulił mnie do siebie- jak nie chcesz nie musisz mówić.
Otarłam łzy. Wzięłam głęboki oddech, chciałam komuś powiedzieć.
- No bo.... trzy dni temu, wróciłam z szkoły do domu, no i tam... stało się coś.. złego moich rodziców... p..postrzelono. Mój ojciec jeszcze wtedy żył ale chwilę później już nie, zamknął oczy, widziałam że ktoś do mnie mierzył... udało mi się uciec. Potem byłam jeszcze przy ś..ś..śmierci mamy.
Zaczęłam znowu płakać Kai mocno się do mnie przytulił.
Kai- przepraszam, nie powinienem pytać
- Nic się nie stało, i tak bym musiała komuś powiedzieć.
Nie powiedziałam mu nic o tym bardzo dziwnym zdarzeniu, że mogłam zobaczyć się, i że nie byłam w swoim ciele. I że w pół minuty dziesięć ran postrzałowych nagle mi się zagoiło.
Kai- Moi rodzice zmarli, gdy miałem sześć lat a moja siostra miała wtedy trzy latka.
- Ty masz siostrę?
Kai- tak, Nya'ję to ta dziewczyna z czarnymi włosami.
- a..
Kai- Przejdziemy się gdzieś?
- No dobra
Wstałam i zauważyłam przez okno, że pada.
- przecież pada
Kai- I? Z cukru jesteś?
- Nie
Kai- No to chodź
Zabrałam sweter z szafy ubrałam go i razem z Kai'em wyszłam. A padało dosyć mocno, wiec już trochę dalej już byliśmy cali mokrzy. Kai gdy już byliśmy daleko od klasztoru, a przy tym caluteńcy mokrzy, popchnął mnie do małego jeziorka. Wkurzyłam się na niego i także popchnęłam go do jeziorka. A zaraz potem złapał mnie i pociągnął, tak że obydwoje byliśmy w jeziorku, potem się cały czas śmialiśmy. Jak jeden próbował wstać i pójść, drugi go łapał i z powrotem lądował w wodzie, żaden z nas nie potrafił przestać się śmiać. W końcu mi udało się uciec i nie wylądowałam z powrotem w jeziorku.
Kai- Cwaniak- Spróbuj mnie złapać!!
Uciekałam mu ile sił w nogach, cały czas widziałam go za mną. W końcu mnie złapał i położył na ziemię.
- W tym deszczu został umieszczony gaz, który sprawia że wszyscy się zachowują jak dzieci.
Kai- Chyba tak.
Szliśmy jeszcze z półtora godziny. Cały czas się śmiejąc, nagle deszcz przestał padać a mi było, bardzo ale to bardzo zimno.
- wracamy? Zimno mi
Kai- mamy z 2 godziny drogi na perłę.
- Trudno...
Zawróciliśmy, ludzie którzy na nas zauważali, słyszałam jak się śmieją. Sama się śmiałam z Kai'a, a on ze mnie. Gdy byliśmy już prawię się wysuszyliśmy, znowu zaczęło padać.
- A ja już prawię wyschłam
Kai- ja też, jak nazłość zaczęło padać, jeszcze kwadrans do perły.
- A mnie JUŻ nogi bolą- powiedziałam
Kai się zaśmiał, i poczochrał mi włosy. Jak dotarliśmy do perły byliśmy już calutcy mokrzy. Poszłam do pokoju się przebrać, gdy już się przebrałam nie chciało mi się wysuszyć włosów. Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku i zabrałam laptop na kolana.

CZYTASZ
skazana na łzy//NINJAGO
FanfictionZwykły dzień? a jednak życie Tatiany zmieniło się nie do poznania ale dlaczego? Rozdziały co ( mam nadzieję) poniedziałek.