Rozdział 14- Mam już dosyć!

680 23 2
                                    

Położyłam się na łóżku a Kai po chwili też się położył i się we mnie wtulił, ja sama się do niego przytuliłam. Tym razem już po paru chwilach udało mi się zasnąć.

* 5.30 RANO *
Otworzyłam na moment oczy, zobaczyłam kobietę przez włosy Kai'a, ale mimo to widziałam ją bardzo dokładnię. Była wpatrzona we mnie, a jej oczy były pełne troski jednak gdy zobaczyła po chwili że na nią patrzę z pęłnych troski zmieniły się na przestraszone, czego zupełnie nie rozumiałam. Włosy miała krótkie i ciemno niebieskie, do uszu ulizane ale od uszu do ramion gdzie kończyły się jej włosy, jej włosy rządziły się własnymi prawami. Byłam jeszcze śpiąca mimo to zdawało mi się że niedawno ją widziałam, zamkłam oczy.

Byłam znowu w swoim domu, jeden z męźczyzn mierzył do mnie z bronią. Za nim stał jeszcze jeden męźczyzna, a po chwili za nim pojawiła się kobieta. Była jak przez mgłę, jednak po chwili obraz mi się wyostrzył, to była ta kobieta którą jeszcze chwilę temu widziałam, także miała broń ona też uczestniczyła w napadzie na mój dom.

Otworzyłam oczy to co dla mnie było 30 sekundami, dla świata było 30 minutami. Kobiety nie było, ale na szczeście Kai i Szczerbatek byli, nic im nie zrobiła. W sumię to mnie miała zabić, ale dlaczego tego nie zrobiła? Wystarczył moment, przyłożyć mi pistolet do głowy i nacisnąć na spust albo udusić. Czemu tego nie zrobiła tylko mi się przyglądała? Położyłam się z nadzieją że zasnę, około drugiej nad ranem zasnęłam z tym brzdącem. Teraz moja prawie morderczyni mnie odwiedza, wcześniej dowiaduję się że moi rodzice to mordercy, a jeszcze wcześniej że nie mam rodziby jestem całkiem sama. Ught... dlaczego wszystko musi byc takie trudne? Wszystko zaczyna mnie przerastać! Mam już dosyć !
Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, jedna za drugą, zaczęłam płakać, łkać tego jest poprostu za wielę. Nawet w sekretach rodziny sprawy są o wiele łatwiejsze, a w końcu wszystko się wyjaśnia i "żyją długo i szczęśliwie", ale w końcu to jest ustawione, prawdziwe problemy są o wiele trudniejszę. W końcu Kai się obudził prawdopodobnie przezemnie.
Kai- Czemu płaczesz?
- To nie ważne
Kai- Powiedz prawdę!- usiadł na łóżku
- Nie, i tak tego nie zrozumiesz i dobrze, poprostu tak będzie dla ciebie lepiej.- oparłam się raminiem, aby się podnieść na boku.
Kai- Proszę
- Ludzie próbują skończyć z wieloma rzeczami nie zawsze to się udaję i, nie zawsze mamy na to odwagę. Są problemy które przerastają każdego, i myśli z którymi męczymy się przez jakiś czas i są ludzie którzy im stawią im czoła, ale są też tchórze którzy chcą aby wszystko się skończyło jak najszybciej, tchórze tacy jak ja.- do oczu napłyneły mi łzy
Kai- Nie jesteś tchórzem
- Jestem- zaczęłam znowu płakać
Kai- Nie, nie jesteś- przytulił się do mnie i poczułam na ramieniu jak zaczął płakać.
- Kai nie płacz, proszę.-Pocałowałam go w czoło.
Kai- jak obiecasz że nigdy nie nazwiesz się już tchurzem! Bo to nie prawda
- Dobrze, obiecuję, ale chodź jeszcze spać jestem bardzo słaba.
Kai- dobrze
Położyłam się a po chwili Kai położył się obok mnie i zasnął a ja zaraz po nim.

●12.23●
Byłam wypoczęta, ale nie chciałam nawet otwierać oczu. Ktoś łaskotał mnie włosami, a ja próbowalam go zignorować może odpuści i sobię pujdzię.
?- Kobieto, otwórz oczy wiem że nieśpisz.
Usłyszałam że to Kai, ale zdecydowanie nie był to głos dziecka. Otworzyłam oczy, naprzeciwko mnie leżał Kai. O materac był podparty łokciem za to głowę trzymał na dłoni, uśmiechał się.
-Kai? Jesteś starszy- to jedyne sensowne zdanie które wtedy potrafiłam ułożyć.
Kai- Phi! Ja jestem starszy? Lepiej sama spójrz w lustro- zmarszczył brwi, ale nie przestał się uśmiechać.
- O co ci chodzi? - chciałam wstać i zobaczyć o co chodzi, ale Kai mnie zatrzymał.
Kai- Poczekaj,- położyłam się wygodnie, a jego mina zdecydowanie złagodniała a nawet zdawało mi się, że był czymś zmartwiony - Chce z tobą porozmawiać.
- Rozmawiamy cały czas, od kiedy tu jestem.
Kai- Nie chodzi mi o to. Czy ty masz depresję? To co wczoraj mówiłaś nie brzmiało dobrze, brzmiało jakbyś miała zaraz pójść do łazienki i się pociąć.
- No tak
Kai- Od jak dawna?
- Od ponad roku, rodzice mi to załatwili, często podnosili głos i dawali mi niesłuszne kary. Teraz moja psychika jest barzdzo słaba zwykłe powiedzenie mi że coś źle zrobiłam nawet najmilszym głosem, sprawia że chce mi się płakać, przypominają mi się wtedy te wszystkie krzyki.
Kai- Zrobiłaś sobie coś kiedyś?
- Nie, nie miałam na to odwagi.
Kai- I dobrze- powiedział i zaczął mnie głaskać po włosach. Potem przybliżył się do mnie i pocałował w czoło- I dzięki że się mną opiekowałaś.
- Nie ma za co- zrobiłam sie lekko czerwona
Kai- Jest, to były najlesze dni mojego drugiego dziecińctwa. Bardzo lubisz dzieci, prawda?
- Tak, ale chyba przede wszystkich bardzo się o nie boję. Kuzynka miała 5 lat, potrafiła schodzić po schodach, ale ja i tak musiałam ją zawsze trzymać za rękę bo się bałam że spadnie, nie potrafiłam na to patrzeć.
Kai- No to tak na oko jesteś o jakieś 3 lub 4 lata bliżej od zostania matką.
- O co ci chodzi?
Kai- Idź zobacz do lustra, ja idę lada moment będzie trzynasta.-wstał i wyszedł z pokoju.
Usiadłam na łóżku Szczerbatek się obudził i mi się przyglądał, jakby mnie po raz pierwszy w życiu widział. Wstałam i poszłam do łazienki, w momencie w którym stanęłam przed lustrem dostałam mroczeķ i oczy sobię zasłoniłam ręką, ale nawet gdybym nie zasłoniła i tak bym nic nie widziała. Po chwili mi przeszło, spojrzałam w lustro byłam o trzy lub cztery lata starsza. Rozumiem że życie ninja jest dziwne, wiele dziwnych rzeczy się dzieję. Ale dlaczego do jasnej cholery jestem o kilka lat starsza? Trochę dziwnę, że Kai przyjął to na całkowitym luzię. Wątpię żeby coś takiego działo się codzinnie.
Włosów nie miałam już w kolorze jasnego blondu, one były poprostu białe. Byłam też trochę wyższa, a biodra miałam szersze za to w tali straciłam kilka cantymetrów. Ale za to miałam kilka centymetrów więcej w biuście, a ubrania były mi trochę za małe. Poszłam do pokoju zabrałam z szafy rzeczy do przebrania i poszłam się przebrać, na całe szczęście w szafie miałam ubrania za duże na mnie, które teraz na mnie pasowały. Ubrałam białą bluzkę z krótkimi rękawkami i krótkie spodenki.
Wyszłam z łazienki, Szczerbatek do mnie podszedł teraz miał już prawię trzy metry. Pogłaskałm smoka i poszłam do jadalni, wszyscy na mnie spojrzeli. A Szczerbatek przyszedł za mną.
Kai- o to mi własnie chodzi
Szczerbatek wykorzystał nieuwagę Jay'a i zjadł mu obiad.
Jay-Ej! Szczerbatek idź stąd, zły smok.
Miałam już zaprzeczyć że Szczerbek to dobry smok, gdy w oczach mi migło coś niebieskiego, odwróciłam się w stronę z której mi migło, tam stał Zane, on mnie skanował? Jak?
Cole- Zane! Miałeś skanować ludzi jak sie na to zgodzą! Albo przynajmniej ich uprzedź!
Zane- Jasne, przepraszam Tatiana.-Nie wiedziałam co powiedzieć, Kai to chyba to zauważył bo odrazu mi wytłumaczył o co w tym chodziło.
Kai- Zane jest ninjadroidem, czyli robotem.
- a..
Zane- Tatiana ma teraz 16 lat.
Wu- wszystko by pasowało.
- Ale o co chodzi?
Wu- w tym roku córka mistrza zwierząt i mistrzyni życia właśnie by kończyła 16 lat, a twoi rodzice kupili u Mistace 10 lat temu herbatkę dni przeszłych. Dodatkowo Kai dzięki tobię już nie jest dzieckiem
- Chwila czyli?
Wu- jest możliwę że to ty jesteś ich córką, wszystko się zgadza.
Noi jeszcze wychowywali mnie ludzie którzy zabili moich prawdziwych rodziców? Tego już za wielę. Wyszłam bez słowa z jadalni i poszłam do pokoju, usiadłam w kącie i zaczęłam sie zastanawiać czy moje życie ma sens. Ktoś się do mnie przytulił, sama do tej osoby się przytuliłam, otworzyłam oczy to była osoba którą o to najbardziej posądzałam, Kai.
- Dziękuję, że jesteś.
Kai- Nie ma za co, mam pomysł na spędzenie czasu. Wstawaj i zamknij oczy.-Wykonałam jego rozkazy, Kai złapał mnie za nadgarstek i gdzieś zabrał w końcu.- poczekaj chwilę i nie otwieraj ocz
- Ok.- poczekałam paretnaście sekund.
Kai- dobrz otwórz oczy- otworzyłam oczy.
Zobaczyłam Kai siedział na swoim smoku a o mnie zaczął się pocierać Szczerbatek.
- Będziemy latać na smokach?
Kai- Tak ty włazisz na Szczerbateka, pytałem Wu może nie jest jeszcze dorosły,Ale potrafi latać i bezproblemu cię uniesie. Wsiadaj, lecimy.
- A co jeżeli spadnę?
Kai- to cię złapię, będe obok.- Uniósł na smoku, ja wsiadłam na Szczerbatka i także się uniosłam.- boisz się?
- Tak, wtedy byłeś obok i wiedziałam że nie spadnę, a tak... no nie mam takiej pewności.
Kai- Nie martw się wszystko będzie dobrze.
- Mam taką nadzieję
Kai- lecimy w chmury
Smok Kai'a poleciał wysoko, na tylę abym go nie widziała
- Dobra Szczerbek lecimy do góry, tylko uważaj żebym nie spadła.- Szczerbatek zaczął lecieć do góry aż znikłam z nim znikłam między chmurami. Nie widziałam Kai'a.- Szczerbek chyba go zgubiliśmy
Przed moją twarzą naglę się coś pojawiło, po chwili dopiero zorientowałam się że to twarz Kai'a tyko dogóry nogami.
Kai- Mnie się tak łatwo nie pozbędziecie
- Nie boisz się że spadniesz?
Kai- ani trochę trochę tylko mi się zaczeło kręcić w głowię.
- Lecimy w konkretne miejsce?
Kai- tak trzeba będzie ci sprawić siodło żebym bym w 100% pewny że nie spadniesz.
- Ok
Kai zaczął lecieć koło mnie, już nie leciał głową w dół. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, wylądowaliśmy przed jakimś sklepem jak przeczytałam z napisu z sklepu był to sklep: cztery bronie. Kai posmutniał.
Kai- jesteśmy
- Co się stało?
Kai- to jest kuźnia moich rodziców, była.
- A... będą tu siodła dla smoków?
Kai- nie, ale jestem na tyle dobrym kowalem że potrafię zrobić siodło.
- Czyli jak spadnę to będzie twoja wina?
Kai- dokładnie
- Może ci jakoś pomóc?
Kai- Pewnie
Smok Kai'a znikł, a przyszły jakieś małe dzieci i z początku bały się Sczerbatka, ale potem się z nim bawiły. Ja słuchałam rozkazów Kai'a, przy pracy było dużo śmiechów, które po jakimś czasie przerwał płacz jednego z dzieci, jedno z tych co bawiły się z Szczerbatkiem. Podszedłam do dziecka i przy nim kucnełam.
- Co się stało?- Dziecko pokazało na kolano, które moment wcześniej musiało sobię stłuc. Na szczęście było to tylko otarcię- Kai masz plaster w sklepię?
Kai- w sklepię nie ale za sklepem jest mój dom i tam powinny być.
- To przynieś, proszę
Kai- jasnę- poszedł do domu po plaster, a ja zostałam z dzieckiem.
Dziecko- Boli
- Zaraz przestanie
Pocałowałam dziecko lekko w czółko. Poczułam że na kolanach, coś mi się pojawiło spojrzałam co to była róża skąd ona mi się wzięła na kolanach?
Dziecko- Dziękuję pani
Spojrzałam na dziecko nie miało już na nodze zadarcia. Przyszedł Kai, a do mnie dotarło, że tak naprawdę nigdy nie znałam swoich prawdziwych rodziców. Tylko że na kolanach pojawiła mi się zwykła czerwona róża przyglądałam się jej, czy te dziecko co było w telewizji nie muwiło że kobieta pocałowała tą różę? Chyba tak. Pocałowałam lekko różę a ona zmieniła barwy, wyglądała identycznie jak ta w wiadomościach.
Kai- Nie ma
- Okazuję się że tak nie są potrzebnę.- powiedziałam i dałam kwiatek dziecku.
Dziecko- dziękuję- powiedziało i poszło się dalej bawić z Szczerbatkiem.
- Wu miał rację, jestem dzieckiem tamtych mistrzów żywiołów.- wstałam z ziemi.- Przed chwilą udało mi się uzdrowić tamto dziecko
Kai- A to oznacza że jesteś mistrzynią żywiołów
- Chyba tak.
Kai- chodź dokończymy siodło i wracamy na perłę.
- Jasnę
Dokończyliśmy siodło, musiałam przerwać zabawę i założyć Szczerbatkowi siodło mieliśmy już lecieć, ale za namową dzieci jeszcze zostaliśmy.
Kai- Ech.. nie potrafisz być twarda jeżeli chodzi o dzieci
- Niestety- powiedziałam z opuszczoną głową
Zauważyłam że za Kai'em jest w miarę duża rzeczka. Kai patrzył na Szczerbatka i dzieci się z nim bawiące, a ja postanowiłam to wykorzystać. Popchnełam go z całej siły, przez to że się tego nie spodziewał wpadł do rzeczki. Zaczełam się z niego śmiać.
Kai- Ty mała gnido!
Szybko pobiegłam do Szczerbatka, żeby w razie czego mnie obronił przed gniewem Kai'a. Kai wstał z wody a na jego ramieniu były wodorosty, które rzucił we mnie ale Szczerbatek je złajdł. Kai był prawię cały mokry, podszedł do mnie, ale Szczerbatek stanął przedemną i zaczął na niego warczeć. Uśmiechnęłam się do niego.
Kai- Widzę że już masz dobry humor
- Wracamy?
Kai- Tak
Wytworzył smoka i na niego wsiadł i odrazu odleciał, szybko wsiadłam na swojego smoka i poleciałam za Kai'em.
- Kai? Obraziłeś się?- nie odpowiedział, więc chyba tak. Kazałam Szczerbatkowi polecieć nad nim i się odwrócić tak abym byla na dole, po chwili moja twarz znajdowała się kilka centymetrów od jego - Przepraszam
Kai- Nie boisz się że spadniesz?
- Dzięki temu siodle, nie.
Kai- To dobrze, ale przestań latać do góry bo jeszcze coś sobie zrobisz.
- Hm.. NIE! - wykrzyczałam, bo wyślizgłam się z siodła, na szczęście spadłam na Kai’a.
Kai- Wszystko dobrze?
- Już nigdy nie będę latać do góry nogami- powiedziałam i się w niego mocno wtuliłam, mocno się przestraszyłam. A Szczerbatek przestał latać do góry nogami. Kai zaczął się śmiać.
Kai- Teraz to się boisz
- Tak, teraz tak
Kai- Chcesz polatać ze mnę czy przesiadasz się na Szczerbatka?
- Lecę z tobą, bo w powietrzu kilkanaście metrów nad ziemią nie mam zamiaru się przesiadać na smoka.
Kai- chcesz prowadzić czy...
- Idę osłaniać tyły.
Mimo, że bardzo się bałam, przesiadłam się za Kai'a już kilka minut potem widzieliśmy statek w którym mieszkaliśmy

skazana na łzy//NINJAGOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz