Rozdział 14

1.4K 87 17
                                    

Cassandra nie mogła w nocy spać. Miała koszmar, w którym był książę i jej przyjaciel. Miała jednego z nich skazać na śmierć.Nie wyobrażała sobie tego. W żadnym wypadku. Z jednej strony James Carter, który od samego początku znajomości, okazał jej wielką życzliwość, otwartość - właśnie on miałby ucierpieć? I to tylko dlatego, że ona nie wykonała polecenia? Z drugiej jest William Grimaldi... Nie, nie i jeszcze raz nie! Może by się przemogła otruć jego rodziców, choć ciężko by jej było spojrzeć następcy tronu Zambadii w oczy. Może  zagłuszyłaby okropne wyrzuty sumienia ale Will...Kochała go. Wiedziała to już wcześniej, a wczorajszy pocałunek tylko ją w tym utwierdził. Na samo jego wspomnienie służąca się uśmiechnęła. Szybko jednak spoważniała. W głowie wciąż dźwięczały jej wczorajsze słowa doradcy....

****************

- Musisz otruć rodzinę królewską, złotko. - oznajmił poważnym tonem Luis.

- Ty już totalnie zwariowałeś, prawda? Jak to sobie wyobrażasz?

- O to się nie martw, już od dawna mam opracowany plan. Wystarczy tylko, że się ich pozbędziesz- powiedział mężczyzna.

- Para królewska tak wiele dobrego uczyniła dla kraju. Wspaniale traktują służbę. Dają dobre wynagrodzenie. Nie rozumiem, co ci nie pasuje. - Cass starała się odwieść Panamerę od tego szalonego pomysłu.

- Rzeczywiście nie rozumiesz. To nie chodzi o nich, słońce. Tu chodzi o władzę. A ja jestem ich regentem. Gdyby nagle zginęli w tajemniczych okolicznościach, to właśnie ja przejąłbym rządy, a potem zostałbym królem. - doradca pogrążył się na chwilę w marzeniach. Cassandra gwałtownie sprowadziła go na ziemię.

- Królem nie zostaje się od tak. Trzeba mieć poparcie.

- Wiem. A myślisz, że co robiłem przez ostatnie parę lat? Tron już mam zapewniony. Ale nie o tym tu mowa. To jak zrobisz to? - Luis zniecierpliwił się.

- Nie! To co planujesz zrobić to czyste szaleństwo! A ja nie zamierzam brać w tym udziału.

- Zadziorna jak zawsze. I tak wiem, że na to pójdziesz. No chyba, że chcesz uczestniczyć w pogrzebie twojego przyjaciela. Elise miała szczęście. Carterowi niestety go zabraknie. Już ja się o to postaram. - dziewczyna milczała. - Tu masz truciznę. To arszenik. Po jego zażyciu, w małej oczywiście ilości, działa jak zatrucie pokarmowe. Do zgonu dochodzi w przeciągu kilku godzin. Cały jutrzejszy dzień należy do ciebie. - Po tych słowach Panamera postawił małą buteleczkę z białym proszkiem na stoliku i wyszedł.

*********************************

I właśnie w tej chwili dziewczyna stała, przygotowana jak zawsze do pracy, zastanawiając się co ma zrobić. Jak wybrnąć, by nie zniszczyć nikogo. Nie wiedziała. Nie miała na to pomysłu. To zadanie było niewykonalne. Jak ma chronić tych, których kocha i tych na których jej zależy? Pozostaje jeszcze kwestia tego, że mogą ją przyłapać, oskarżyć o zabójstwo udane czy też nie. Jeśli rodzina królewska przeżyłaby... W myślach widziała ich rozczarowanie. No i jej matka... Już widziała te plotki, córka przestępczyni, jeszcze może nas pozabija.

- I co ja mam teraz zrobić? - pomyślała Cassie. Westchnęła cicho. Nie mogła zaszyć się w pokoju, a musiała zacząć służbę. Zrezygnowana ruszyła do kuchni.

*********************************

- Masz zastąpić Elise na służbie. - powiedziała Jessamine z pogardą. - A także wykonywać swoje wcześniejsze obowiązki.

- Dzięki za informację. - odpowiedziała Cassandra. Jessamine ponownie prychnęła i odeszła. Służąca przewróciła oczami. Ona i panna Campbell od pierwszego dnia się nie polubiły, dlatego Gonzáles zignorowała jej nieuprzejmy ton. Zrobiła sobie śniadanie i rozejrzała się po kuchni. Na końcu pomieszczenia, w samym rogu dostrzegła siedzącego Jamesa. Dołączyła do niego.

Książę i wieśniaczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz