Rozdział 20

1.3K 87 25
                                    

Punkt zaczepienia. Właśnie tego brakowało Nicholasowi. Nieświadomie dostarczyła  go Cassandra. Może obserwując dwóch najbardziej zaufanych doradców rodu Grimaldich nieświadomie rozwiąże sprawę służącej Wildey, a jeśli nie to przynajmniej pomoże pannie Gonzáles. Nie zazdrościł jej położenia w jakim się znalazła. Podziwiał ją za to, że mu zaufała. Może dlatego właśnie zgodził się jej pomóc. Nie wiedział. Był jednak stuprocentowo pewien, że jest wyjątkową osobą. Zdaje się, że książę Zambadii też to dostrzegł. Detektyw już pierwszego dnia dostrzegł, że chłopak jest w niej śmiertelnie zakochany, i że ten niefortunny wypadek był dla niego ogromnym ciosem. Zresztą... teraz też nie było mu łatwo. Basso często widywał go z księciem Ellésmery. Zszarzała twarz Will'a i fioletowe sińce pod oczami świadczyły o wielu nieprzespanych nocy. To dawało pewność Nickowi, że to nie on stoi, za otruciem Cassie. Westchnął. To jeszcze dziwniejsza sprawa, niż zepchnięcie służącej ze schodów. Jakoś szczerze wątpił, by dziewczyna, która wczorajszego wieczoru prosiła go o przysługę, chciała popełnić samobójstwo. Mężczyzna zamknął oczy. Myśli w jego głowie pojawiały się i znikały w zawrotnym tempie tworząc huragan, gdy tak siedział w swoim apartamencie w wygodnym, obitym aksamitem fotelu.

- Potrzebuję kawy. Świeżo zaparzonej, aromatycznej kawy. Potem będę się zastanawiał jak podejść Panamerę i Alisona, tak, żeby się nie zorientowali, że ich o coś podejrzewam. - pomyślał. Wstał i podszedł do rogu pokoju, w którym wisiał dzwonek przyzywający służbę.

***************************

Cassandra już od świtu była na nogach. Postanowiła posprzątać apartament Grimaldiego. Następcy tronu nie było. Z samego rana wybrał się na zebranie. Służąca wzięła żółtą ścierkę i zaczęła sprzątać. Po godzinie pokoje lśniły czystością. Dziewczyna opuściła skrzydło księcia i natknęła się na Karola spacerującego korytarzem.

- Hej Cass. - powiedział.

- Wasza wysokość. - dygnęła.

- Daj sobie spokój. Dla ciebie jestem Karol. I... uprzedzając twój protest, że to nie wypada. Nie interesuje mnie to. Nalegam, żebyś zwracała się do mnie po imieniu. W końcu kiedyś zostaniesz królową. - książę mrugnął do niej łobuzersko.

- Nie rozumiem...

- Naprawdę ? Nie zauważyłaś, że Will po za tobą świata nie widzi?

- Myślałam, że... Nic szczególnego nas nie łączy. - powiedziała niepewnie Cassandra.

- Znam go już bardzo długo. Nie przyzna ci się do tego ale bardzo cierpi. On jest częścią twoich wspomnień, Cass. On jest częścią twojego przeszłego życia bardziej niż przypuszczasz. Nie mów mu tego, że ci o tym powiedziałem. On nie chce się narzucać. Ale bardzo za tobą tęskni. - oznajmił Russell. Był śmiertelnie poważny. Po chwili uśmiechnął się zawadiacko. - No, moja kochanieńka, życzę ci miłego dnia. - Po tych słowach odszedł.

*******************************

Basso krążył po pałacu uważnie nadsłuchując wszelkich rozmów, zwłaszcza służących. Nikt nie wie więcej niż oni. Z ustalonych informacji wynikało, że doradcy nie byli szczególnie lubiani. Zwłaszcza Luis Panamera. Nicholas czuł instynktownie, że człowiek, który nie traktuje nikogo z szacunkiem, nie może mieć czystego sumienia. Przekonały go o tym liczne sprawy, które rozwiązał. Z kolei, jeśli chodzi o Alisona... ciężko odczytać co chodzi mu po głowie. Mężczyzna parę razy go widział. Doradca sprawiał wrażenie profesjonalisty - spokojnego i zdyscyplinowanego człowieka. Nick wrócił do swojego apartamentu, by uporządkować to co usłyszał. Alison miał żonę Clarice, która była jego oczkiem w głowie. Wysokie stanowisko osiągnął dzięki swojemu sprytowi i inteligencji. Przybył do Zambadii ze wsi Silbadii, najdalszego zakątka królestwa. Pozostawił tam Cassandrę i swoją byłą żonę Theresę Gonzáles. Oprócz Cass, nie ma więcej dzieci. Według oceny służby jest dumnym, złośliwym i wymagającym człowiekiem z przebłyskami geniuszu.

Książę i wieśniaczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz