Rozdział 2

3.2K 148 21
                                        

Cassandra wyglądała przez okno powozu. Widziała iglaste i liściaste lasy, czarne pola, bogate miasta. Była mimo wszystko wściekła. Nie chciała nawet poznać księcia, a już musiała mu służyć. Była to jednak szansa, by pomóc matce.

- Boże na co ja się zgodziłam - pomyślała. Od ucieczki powstrzymywała ją tylko jedna myśl - rodzinny dom, który w każdej chwili ona i Tessa mogły stracić. Westchnęła cicho.

- To będzie długa podróż - pomyślała.

************

Will właśnie wyglądał przez okno w sali tronowej. Oczekiwał dziewcząt, głęboko zirytowany. Nieprzyjemne rozmyślania syna przerwała królowa Amelia.

- Jak się czujesz synu? - zapytała z troską.

- A jak mam się czuć? Oczekuję nowych posługaczek - odparł syn - a to dość nudne zajęcie.

- Will... - westchnęła królowa. - Synku, proszę cię, opanuj się trochę, wszyscy chcemy dla ciebie jak najlepiej. A ty... no cóż naprawdę chcesz, żeby cię wszyscy znienawidzili?

- Nie, oczywiście, że nie... O, już przyjechały - Will zmienił szybko temat. Rzeczywiście w pałacu rozległ się tupot ciężkich trzewików spracowanych dziewczyn, przestraszonych tym, co ich czeka. Weszły do sali tronowej, ustawiły się w szeregu i dygnęły ceremonialnie.

**********

Cassie starała się nie rzucać w oczy. Gdy tylko zobaczyła jej wysokość księcia Williama, poczuła ogromną niechęć.

- Jak ja z nim wytrzymam? - zastanawiała się.

- Słuchajcie, od dzisiaj służycie mi - oznajmił Will patrząc na dziewczęta z wyższością. - Pierzecie, gotujecie, sprzątacie i tak dalej. Zrozumiano?

- Tak jest wasza wysokość - odpowiedziały nowe służki.

- Świetnie, możecie odejść - książę machnął ręką. Cassandra skierowała się do wyjścia śladem za pozostałymi dziewczętami, jednak nagle coś ją tknęło i odwróciła się w stronę chłopaka.

- Czy wasza wysokość, czegoś nie potrzebuje w tym momencie? - Will popatrzył na nią zaskoczony.

- Muszę przyznać, że jesteś pierwszą służącą, która po przyjęciu do pracy spytała, czy czegoś nie potrzebuję - dziewczyna zarumieniła się. - Ale skoro już zapytałaś, to owszem, potrzebuję dobrej, mocnej, czarnej kawy. - powiedział z rozbawieniem w głosie książę. - Czy zechciałabyś ją zrobić i przynieść?
- Tak, oczywiście - odparła zawstydzona Cassie, dygnęła i wyszła.

***********

Po wyjściu Cassandry Will udał się do swojego gabinetu i zabrał się do papierkowej roboty. Miał mnóstwo pracy. Ledwo zaczął, a już po piętnastu minutach miał dość. Oderwał wzrok od papierów i po raz kolejny dokładnie obejrzał swój gabinet. Pokój ten, był pomalowany na kremowy kolor. Ciemne, mahoniowe meble lśniły czystością, zapełnione setkami dokumentów, a podłoga była wyłożona jasną drewnianą wykładziną. Książę powrócił do wypełniania papierzysk, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę - krzyknął, wciąż patrząc znudzony na sterty dokumentów. Mając pozwolenie, Cassie ostrożnie weszła do pomieszczenia z tacą w ręku.

- Przepraszam wasza wysokość, ale nie mogłam księcia znaleźć, a potem kawa wystygła i musiałam robić jeszcze raz.

- Nic nie szkodzi... - zamyślony William nawet nie zauważył, że nie jest oschły jak zwykle. Byl zbyt znudzony i pochłonięty pracą

Książę i wieśniaczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz