Rozdział 21

1K 61 6
                                    

Król Clark pracował nad kolejną reformą. Postanowił, że jak najszybciej przedstawi ją doradcom. Było mu bardzo przykro. Ufał tym ludziom i był pewien, że tak jak on chcą dobra kraju. Bardzo  rozczarował się wczorajszym zebraniem. Nawet dzisiaj czuł jeszcze smak goryczy w ustach. I jeszcze detektyw Basso. Zaintrygowało go to, że zapytał o Panamerę. Prawie od razu po spotkaniu. To zbyt wielki zbieg okoliczności, żeby był prawdziwy. Coś tu nie grało, ale król nie miał pojęcia co. Nic nie przychodziło mu do głowy. "Za bardzo się martwisz" powiedziała Amelia. Miała rację. Za bardzo się martwił wszystkim i wszystkimi. Złe przeczucie, jednak go nie opuszczało.

- Stanie się coś okropnego. - pomyślał Clark. - Tylko co?

Nie wiedział, a sieć mrocznych kłamstw i sekretów zaciskała się wokół Grimaldich, coraz to bardziej i bardziej, powoli zwabiając swe ofiary w pułapkę, z której nie będzie już powrotu.

***********************

Luis wygodnie siedział na fotelu, a służący uwijali się wokół niego, prasując jego rzeczy i pakując kufer. Wyjeżdżał do królestwa Pokrowii w sprawach osobistych - jak podał oficjalnie królowi. Naiwniak. Wczorajszy plan reformy jaki przedstawił był świetny dla kogoś, kto chciał umocnić kraj, szkoda tylko, że Panamerze na tym nie zależało. Za to wprost nie mógł się doczekać, kiedy w końcu pozbędzie się raz na zawsze całej rodzinki Grimaldich. Tak... doradca tylko na to czekał. Co noc śniła mu się królewska korona, tron, na którym siedzi i poddani, krzyczący ze wszystkich stron: " Witaj władco Zambadii! ". W końcu spełniłby marzenia swojej rodziny i może przestaliby go nazywać nieudacznikiem. Niczego tak nie pragnął, jak tylko ich akceptacji. W tym właśnie celu udawał się do Pokrowii do księżniczki Franceski - jego kochanki. Jej rodzice Arthur i Eleanor już dawno próbowali przejąć Zambadii, wydając swoją jedyną córkę za mąż za Williama, jednak ich plany spełzły na panewce, dlatego też Franceska ułożyła swój własny plan - plan, który ich oboje doprowadzi do osiągnięcia celu, miejmy nadzieję jak najszybciej...

***

Powóz już stał na dziedzińcu pałacu, a kufry zostały już zapakowane, doradca sprawdzał jeszcze raz, czy niczego nie zapomniał, ostatecznie zadowolony opuścił swój apartament i udał się na dziedziniec, a tam natknął się na detektywa, który uważnie oglądał jego środek transportu - swoją drogą Basso działał mu na nerwy.

- Dzień dobry, panie Panamera - powiedział uśmiechając się promiennie Nicholas. - A więc to pan wybiera się na wycieczkę.

- Tak, jadę odwiedzić swoją ciotkę w Pokrowii.

- W takim razie, życzę panu szerokiej drogi - mówiąc to, detektyw usuną się na bok tak, by powóz go nie przejechał.

***

Luis Panamera wyjechał ? Nick nie mógł przepuścić takiej okazji. To był idealny moment, żeby przejrzeć jego rzeczy i dowiedzieć się czegoś ciekawego. Był tylko jeden poważny problem. Jego pokoje były strzeżone dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez wiernych mu strażników. Nie było żadnych szans, żeby ich przekupić. Trzeba było wymyślić inny sposób. Jedno było pewne, Basso nie miał zamiaru odpuszczać.

***

Sześć godzin jazdy w niewygodnym powozie było istną torturą dla Luisa, ale czego nie robi się dla ukochanej prawda?. Mężczyzna przetarł dłonią zmęczoną twarz i zaczął masować swój obolały kark.  Zerknął na zewnątrz i zobaczył, że jest już prawie na miejscu. Po chwili powóz zajechał na wyłożony kamieniem, okrągły dziedziniec. Natychmiast grono służących wybiegło z pałacu i zabrało jego dobytek do środka. Panamera wysiadł z powozu i spojrzał w górę. Pałac Pokrowii robił na nim piorunujące wrażenie za każdym razem, gdy na niego patrzył, choć był odrobinę mniejszy od pałacu znajdującego się w Zambadii. Ostre wieże pięły się ku górze rozdzierając niebo. Kamienne mury zamku wyglądały na niezwykle gładkie i śliskie w dotyku. Bogato zdobione drzwi prowadzące do wnętrza zamku, olśniewały swoim przepychem i elegancją. Gdzieś w oddali bulgotała fossa strzegąca posiadłości. Stajenni zwinnie ściągnęli z koni zbędną uprząż i zaprowadzili je do stajni, a chwilę później schowali powóz. Doradca niecierpliwie czekał na kogoś, kto w końcu zaprowadzi go do przeznaczonego mu pokoju. Po chwili na dziedziniec wyszła stara, chuda kobieta. Skłoniła się lekko i gestem ręki pokazała, że ma iść za nią. Głębokie zmarszczki przecinały całą jej twarz, czyniąc ją jeszcze brzydszą, niż była w rzeczywistości. Po chwili dotarli na miejsce. Panamera bez słowa minął kobietę i wszedł do środka. W salonie czekało na niego dziesięciu służących przeznaczonych wyłącznie do jego rozkazów. Widać było po nich, że są bardzo spracowani i źle odżywieni.  Państwo Green, nie traktowali służby, tak jak Grimaldiowie. Służba mało zarabiała, a ci mniej wytrzymali, na panujące tutaj warunki, błyskawicznie umierali szybko odchodząc w zapomnienie. Luisa to nie interesowało. Polecił pięciu służącym, by przygotowali mu relaksującą, odprężającą kąpiel. Gdy służący oznajmili mu, że jest już gotowa, niemalże z błogością zanurzył się w wodzie. Cieszył się, że w końcu mógł się odświeżyć. Nie znosił być brudnym. Służba  uwijała się przy nim wcierając w niego różne olejki i aromaty. Po skończonej kąpieli  i ubraniu się w czyste rzeczy, mężczyzna opuścił pokój, na odchodne rzucając wartownikom, by pilnowali jego apartamentów. Przemierzał tak dobrze znane mu korytarze, raz po raz rozglądając się na boki i oglądając królów i królowe Pokrowii. Pomyślał, że kiedyś sam znajdzie się na ich miejscu razem z Francescą. Uśmiechnął się na tę myśl. Dotarł do sali tronowej, a strażnik zaanonsował jego przybycie. Rodzina królewska już na niego czekała. Ukłonił się głęboko, a królowa gestem dłoni pokazała mu, że może się wyprostować.

Książę i wieśniaczka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz